Cisza, ciemność i chłód poranka. Yoongi ospale otworzył oczy. Spojrzał na elektroniczny zegarek stojący na biurku, miał jeszcze czas. Będąc już bardziej przytomnym podniósł się do siadu, chowając głowę w ramiona. Cisza nie była już niezmącona, a ciemność nie przenikliwa, ale chłód nadal pozostał. Przez moment wsłuchiwał się w dźwięk obijających się o okno kropli deszczu. Znowu to samo. Jedyne czego teraz chciał to zostać w łóżku, ale przecie obiecał, że będzie w szkole. Nie, nic takiego nie mówił. Mimo iż robił tak wiele razy to tym razem miał wyrzuty, próbował je zagłuszyć jakakolwiek inną myślą, bez skutku. W końcu naciągnął kołdrę na głowę i skulił. Nikt, zanim nie będzie tęsknił, nie ma po co tam iść. Zamierzał cicho przesiedzieć poranek w pokoju licząc, że ojciec nawet tego nie zauważy.
***
W ciszy obserwował unoszącą się znad kubka parę. Widział jak maluje wzory i w końcu zupełnie znika, nie pozostawiając po sobie nic. Chwycił torebkę od herbaty, chwile bawił się jej sznurkiem. Małym, drobnym i ładnym białym sznureczkiem. Może potrafił utrzymać woreczek wypełniony herbatom, ale na pewno nie potrafiłby utrzymać ciała. Yoongi potrząsał głową próbując wyrwać się z tych niedorzecznych myśli. Głośno westchnął i wtopił wzrok gdzieś w pustą przestrzeń.
Gdyby mu się udało, gdyby się zdecydował, gdyby był na tyle odważny. Jakby wyglądał świat bez kogoś takiego jak on? Zapewne tak samo, nie był tutaj potrzebny. Czy ktokolwiek by tęsknił za kimś takim jak on? Ojciec, dla którego był chodzącym rozczarowaniem? Zgryzł wargę próbując bólem odwrócić uwagę od tego wszystkiego, co teraz siedziało w jego głowie, ale nie mógł uciec. Widział obrazy pojawiające mu się przed oczami wyobraźni, dostrzegał spełnienie swojego jedynego marzenia. Dlaczego miałby go nie spełnić tu i teraz w realnym świecie? Nic i nikt go tu nie trzymał. Niemal czuł jak jego ciało opada bezwładnie w mrok, jest ściągane coraz głębiej i głębiej. Otulony nim zamyka oczy, zasypia, by już nigdy się nie obudzić. Staje się wolny zostawiając cały smutek oraz cierpienie tutaj na ziemi.
Nie mógł tego zrobić. Czuł jak coś lub ktoś trzyma go za rękę, nie pozwalając odejść. Hoseok, którego znał tak krótko. Mimo to okazywał się ważniejszy niż ktokolwiek inny. Dlaczego? Może dlatego, że nie był taki jak wszyscy. Dał mu szanse, pomógł mu ja wykorzystać. Był dla niego lepszy niż ktokolwiek inny, a Yoongi chciał go opuścić bez słowa czy podziękowania. Nie zasługiwał na takie traktowanie.
Hoseok był po prostu cudowny. Jego uśmiech, spojrzenie pełne dziecięcej radości i słodko karmelowa skóra. Tkwiąca w nim beztroskość, urok i energia.
Potrząsnął głowa, gdy zorientował się, do czego zmierzają jego myśli.
Momentalnie poczuł się ciężko, jakby spadł na niego cały ciężar jego wszystkich zbrodni. Był jak zwyrodnialec, który celowo zadawał innym cierpienie, a następnie rozkoszował się obserwując to wszystko. Był odrażający.
Yoongi zrzucił kubek ze stołu, który rozbił się na drobne kawałki. Gorąca herbata poparzyła mu dłoń i rozlała się po dywanie zostawiając ciemny ślad. Naciągnął na bolącą dłoń rękaw kuląc się na krześle. Nie chciał być taki. Nie chciał być potworem, który wysysa szczęście z innych ludzi.
***
Jego dłoń wciąż była czerwona, a każdy dotyk sprawiał ból. Chłopak delikatnie owinął ją bandażem. Szukał jakiejś wymówki, która zyskałaby na wiarygodności wraz z jego zabandażowaną dłonią. Nie chciał kłamać, ale jeszcze bardziej nie chciał powiedzieć Hoseokowi, że nie było go z powodu głupiego kaprysu.
Yoongiemu na widok Junga wchodzącego do klasy zaczęły pocić się dłonie. Po raz setny powtórzył w myślach nową, ulepszona wersje wczorajszego dnia. Gdy rudowłosy z szerokim uśmiechem na ustach siadał obok, Min momentalnie przestał oddychać.
CZYTASZ
suicide || yoonseok || ZAKOŃCZONE
FanfictionChciał być jak jedna z tysięcy gwiazd na niebie, która właśnie odbywa swoją ostatnią wędrówkę, zostawiając za sobą jedynie świetlisty warkocz. Bezimienne ciało niebieskie, o którym za chwilę nikt już nie będzie pamiętał.