Rozdział 1

103 2 0
                                    


Był słoneczny dzień pory nowych liści. W wielkim siedlisku dwunożnych. Potwory wydalały z siebie okropny w zapachu dym powodujący kaszel po jego wdychnięciu, dzięki potworom i maszyną dwunożnych pora nowych liści była jeszcze gorętsza i duszniejsza niż na łonie natury. W małej uliczce bawiła się trójka kociąt, nad wzajem gryzły się i biły łapami bez pazurów próbując odwzorować prawdziwą walkę, jedna z kociąt, biała kotka z czarną plamą na oku wybiła się ponad mały młynek udawanej szarpaniny i miauknęła głośno

- A masz ! Po czym skoczyła na jasnobrązowego kociaka i przygniotła go do ziemi stając nad nim z triumfem, chwila zadowolenia nie trwała długo gdyż trzeci kociak skoczył na nią i zwalił ją z łap. Całej tej zabawie przyglądał się mniejszy od nich czarny kocurek z białą łapką, jego oczy wpatrywały się uważnie w udawaną walkę, kociak leżąc przeciągnął się i ziewnął ospale, wpatrywanie się w zabawę rówieśników przerwała mu jego matka, położyła się wygodnie koło niego i miauknęła

- Nie chcesz do nich dołączyć ? Oczy małego przeniosły się na jego matkę

- Nie..wolę słuchać opowieści o moim tacie - mruknął zamykając lekko oczy i uśmiechając się

- Znowu ? - spytała go czarno-biała kotka ze zdziwieniem, mały miauczał nalegająco

- Tak ! Proszę, proszę, proszę... - dwubarwna po krótkim namyśle miauknęła

- Eh..opowiem ci...ale jutro, dziś się pobaw z twoimi rówieśnikami inaczej nie opowiem ci historii o twoim tacie. Kociak spojrzał na nią z fochem, po chwili nie mając wyboru zamiauczał markotnie

- No dobra... Mały skierował się w stronę bawiących się rówieśników przewracających się i śmiejących, stanął przed nimi i usiadł, nie czekając długo kłębek kociaków się rozpadł i jeden z nich spadł mu przed łapy

- Hej Piórko, mogę do was dołączyć ? Spytał lekko zirytowany kociak, biała kotka spojrzała na niego rozbawiona i miauknęła

- Jasne Węgielek, chodź ! Po tych słowach kotka energicznie wstała i skoczyła na niego przewracając go na betonową powierzchnię, mały otrząsnął się szybko i pomimo że był mniejszy i słabszy od pozostałych wykopał kotkę tylnymi łapami i wstał energicznie po czym zamiauczał z pewnością siebie

- Szykuj się, nadchodzę ! Po tym wskoczył na kotkę przewracając ją na ziemie, kociaki bawiły się jak najlepiej, a ich zabawie nie było końca, w końcu Piórko i Węgielek przysunęli się niebezpiecznie do końca uliczki nie świadomie trafiając prawie na drogę grzmotu. Matki kociaków zauważając nieostrożność maluchów wstały przerażone i zaczęły biec w ich stronę sycząc "Zawróćcie, Stop !" Jednak za nim kociaki zorientowały się Piórko wylądowała pod czarnym kocurkiem i wypchnęła go z całej siły tylnych łap na drogę grzmotu. Kociak natychmiast zdał sobie sprawę z sytuacji, wylądował tuż pod potworem który pędził jak zwariowany, zobaczył swoją matkę zbliżającą się do drogi grzmotu, jednak gdy postawił łapę w jej stronę przejechał ogromny potwór rycząc i odpychając go dalej od krawędzi chodnika, nad umysłem kotka zapanowała panika, nie wiedział w jaką stronę biegnie, chciał po prostu opuścić drogę grzmotu, słyszał okropne odgłosy potworów, potworny smród ich dymu i czuł trzęsącą się pod nim ziemie, w końcu zauważył że jest na chodniku, jednak ku jego nieszczęściu zorientował się że jest po przeciwnej stronie co jego znajome koty i matka "Co ja teraz zrobię ?" myślał sparaliżowany strachem kociak patrząc na wielką połać potworów cisnących przez drogę grzmotu. Węgielek czuł że gdy będzie chciał ją przemierzyć może łatwo zginąć, więc nie było innego wyjścia, musiał znaleźć inne przejście na drugą stronę, jego pytanie więc brzmiało"Ile będę musiał się oddalić od domu żeby znaleźć do niego inne przejście ?". Mały kociak szedł już spory czas i stracił z widzenia swój dom, jedyną nadzieją jaka mu została to ta że jest na drugiej stronie i że na niego czekają, w końcu zobaczył że znajduje się w takim miejscu gdzie droga grzmotu jest pusta, bez namysłu przebiegł jak najszybciej potrafił na drugą stronę miaucząc zwycięsko

- Udało się ! Udało się ! Teraz będę mógł wrócić do domu ! Ha, ha... Jego radość ucichła kiedy po ostatnim zaśmianiu się usłyszał za sobą jakieś warczenie, odwrócił łebek, a za nim stało potężne stworzenie śliniąc się z ogromnymi, ostrymi kłami, maluch słyszał o tych stworzeniach od jego matki, to były psy i czuł że ich niespragniony głód do kociej krwi nie był tylko głupią bajeczką dla kociaków aby nie odchodziły daleko od domu, teraz przed nim stał pies, potężny uśliniony pies, a on sparaliżowany tuż przed nim, nie czekając ani sekundy dłużej zerwał się do ucieczki, biegł tak szybko ile miał sił w łapach panicznie szukając jakiejś kryjówki, niestety w siedlisku dwunożnych nie było dużo drzew więc nie mógł się na nie wspiąć, dla jego nieszczęścia wszystkie budynki były nowe i bez dziur przez które można by było uciec do piwnicy czy chociaż wejść do środka, kiedy czarny kotek myślał że dziś zakończy swoje życie, nagle zobaczył potwora, jego brzuch z przodu był otwarty, Węgielek nigdy w życiu nie wszedłby do tego czegoś, ale zważając na sytuację czuł że to będzie jedyna droga do ucieczki, lub schowania się przed krwiożerczym zwierzem które tylko czeka żeby go dopaść i rozszarpać jak jakąś zabawkę. Czarny kociak wskoczył do środka potwora i schował się głębiej w jego wnętrzu trzęsąc się całym ze strachu i myśląc "Dlaczego to musiało spotkać mnie ?". Włóczęga słyszał jak pies próbuje go wywęszyć, usłyszał że warczenie znów zaczyna narastać, jednak za nim psu udało się wskoczyć do potwora i go dopaść kot usłyszał krzyk dwunożnego, a chwilę później skomlenie psa uciekającego gdzieś daleko, mały oddychnął z ulgą, jednak jego radość nie trwała zbyt długo, gdy usłyszał odgłos zamykającego się wejścia do wnętrza potwora, a później jego przeraźliwy warkot. Węgielek zamarł ponownie, po chwili czuł że się przemieszcza "Nie !" miauknął w myślach zrozpaczony kociak, wiedział że już nigdy może nie wrócić do domu. 

Wojownicy Początki Syna Bicza Warriors: The Beginning Of Scourge's SonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz