Węgielek postawił pierwszy krok w lesie i miał już ochotę szukać jedzenia gdzie indziej, oddychnął jednak i miauknął w myślach "Co mnie nie zabije to mnie wzmocni" i skierował się w głąb lasu. Młody kot z wyostrzonymi zmysłami tak jak najbardziej potrafił szedł w lesie, sucha ściółka pory nowych liści przynosiła ukojenie jego łapą, a cień drzew zatrzymywał gorące promienie słoneczne które przed lasem sprawiały że kocurek chciałby wyskoczyć ze swojego własnego futra, jednak głód był silniejszy i Węgielek skupiał się wszystkimi zmysłami na poszukiwaniu jakiejś ofiary którą mógłby pochłonąć, jeśli uda mu się ją w ogóle złapać, oprócz skupienia się na poszukiwaniu zwierzyny czarny kot szedł z ciągłym strachem że któryś z dzikich kotów wyczuje go, wyskoczy na niego z jakiegoś krzewu i zabije go bez litościwie tak jak jego ojca. Nagle Węgielek usłyszał jakiś szelest w krzakach, na początku się przestraszył że to któryś z dzikich kotów szykujący się do ataku, jednak po chwili zobaczył że z krzewu obok drzewa wystaje łysy, mały, różowo-szary ogonek. Kocurek ucieszył się i przypadł do pozy myśliwskiej, jego chude ciało przyczołgiwało się powoli do ofiary, jednak nie nauczony polowania był zbyt głośny, przez co mysz usłyszała go i zaczęła uciekać, niedoświadczony młodziak pobiegł za nią robiąc hałas w lesie. Myszy udało się schować do małej dziury pod drzewem, a miejski nie zdążając wyhamować walnął głową prosto w drzewo przewracając się przez to prosto na ściółkę. W jego głowie obraz wirował, kot potrząsnął głową i wstał ze zrezygnowaną miną, otrzepał się z resztek tworzących ściółkę i usiadł aby wyczesać sobie łapą sierść na głowie, która przez walnięcie cała się roztrzepała na wszystkie strony. Nagle Węgielek poczuł zapach innego kota, jego mięśnie się spięły a on zastygł w bezruchu, za nim czarny kocurek zdołałby powiedzieć "mysz" wyskoczył na niego wielki, silnie umięśniony kot przygniatając go do ziemi, jego jasnobrązowa sierść najeżyła się na grzbiecie, podobnie jak na ogonie. Sierść czarnego kotka również się najeżyła ale z zaskoczenia i strachu, nie wiedział co zrobić, jego brzuch był na wierzchu a on nie mógł się poruszyć
- Bicz ?! - syknął ze zdziwieniem i wrogością jasnobrązowy kocur. Węgielek syknął desperacko
- Nie jestem Biczem! T-To..b-b..ył mój ojciec ! - skończył przekręcając głowę na bok i zamykając oczy w oczekiwaniu na atak silnego kocura. Dziki kot, jednak nie zaatakował go, co więcej zszedł z niego i rozszerzył swoje miętowe ślepia, po czym miauknął
- Nie słyszałem że Bicz miał dzieci... - skończył, po czym ustawił uszy do tyłu i zmrużył oczy, Węgielek miauknął
- A ja nie słyszałem że dzikie koty są dość litościwe. Skończył wstając z pozycji leżącej do siedzącej, nieznajomy wstał i najeżył się lekko obchodząc czarnego kocurka do okoła
- Skąd możesz wiedzieć że są, jeszcze nie ustaliłem co z tobą zrobię... - warknął, ale potem usiadł i postawił uszy
- Jak cię zwą ? - miauknął do miejskiego surowo układając swój ogon na łapy, młodziak miauknął nie pewnie do dzikiego kota
- J-Jestem Węgielek, a ty ? Nieznajomy kocur zniżył wrogi ton i powiedział delikatniej
- Jestem Dębowe Futro, prawowity wojownik Klanu Pioruna...A ty pewnie jesteś mieszczuchem, prawda ? - skończył lekko arogancko i pewnie. Węgielek zaskoczył się
- Skąd wiesz że jestem z miasta ? - spytał już pewniej wojownika, Dębowe Futro uśmiechnął się lekko i miauknął
- Twój zapach mi to mówi, musiałeś jednak opuścić miasto jakiś dzień temu bo nie jest świeży, ale trudno zmyć z siebie odór potworów i wroniego żarcia - skończył. Węgielek poczuł lekką złość do Dębowego Futra przez jego wyższość do kotów nie mieszkające w lesie, jednak nie powiedział o tym wojownikowi i pytał dalej
CZYTASZ
Wojownicy Początki Syna Bicza Warriors: The Beginning Of Scourge's Son
FantasíaPewnej burzowej nocy na świat przychodzi jedyny syn Bicza, niestety Bicz umiera przez Ognistą Gwiazdę a jego jedyne młode wychowuje się z matką..jak potoczą się losy kociaka, wybierze dobro czy zło ? Jeśli chcesz się dowiedzieć to koniecznie przeczy...