Wszystko zaczęło się od tego, że Dean spojrzał Samowi przez ramię na tablet Charlie (oddany na przechowanie, jako że nie byłby przydatny w Krainie Oz), którym to brat skwapliwie się zaopiekował i zasiadał z nim w bibliotece, wypijając kolejne kubki kawy, herbaty i ziółek. Ziółka nieco przerażały Deana, ale Kevin uspokajał go, że to chińska mieszanka na wzmocnienie organizmu - w tym lukrecja, cytryniec, róża, kolcowój, rdest, cymamonowiec i żeń-szeń - Dean zgubił się już gdzieś przy kolcowoju. Jednak zamiast spodziewanych hieroglifów wymarłego języka Atakapa bądź chociażby „5 sposobów na pokonanie upadłego anioła" na ekranie tabletu zobaczył przepis na „Nanny's Christmas Cake" z apetycznym zdjęciem ciasta nadzianego bakaliami. Niemal zakrztusił się popijaną czarną kawą bez cukru. Jednym słowem, nie należy niczego popijać, spoglądając bratu przez ramię, zwłaszcza jeśli nie chce się opluć stołu
- Że co? - wykrztusił, odstawiając kubek jak najdalej od siebie i wykaszliwując nadmiar kofeiny z dala od zielonkawego t-shirtu.
- Chciałem upiec ciasto - wymamrotał obronnie Sam, zsuwając się coraz niżej na niewygodnym, choć zdobnym w wygięcia krześle i zasłaniając tablet połami koszuli w niebieską kratę. - W końcu mamy kuchnię. I święta idą.
- Święta idą - powtórzył bezmyślnie Dean, który ostatnimi czasy zamartwiał się wszystkim, tylko nie Bożym Narodzeniem. - I dlatego zamieniasz się w Marthę Stewart?
- Przeważnie to ty zamieniasz się w Marthę Stewart - odciął się Sam z błyskiem w oku na samo wspomnienie wykrzyknika, jakim uraczył go brat, gdy razem wpadli do zdemolowanej przez Złą Czarownicę kuchni. Że dopiero co posprzątał.
- Poza tym mówiłeś, że nie ma to jak dom, prawda? A że teraz mamy coś w rodzaju domu równie dobrze możemy urządzić sobie święta z prawdziwego zdarzenia. Choinka, lampki, prezenty, eggnog, indyk, pierniczki, świąteczny pudding i ciasto z bakaliami. To jest nasączane rumem - w sam raz dla ciebie.
- Choinka, lampki, prezenty - Dean miał problemy z koncentracją i dziwnym uciskiem w piersi, nie mającym nic wspólnego z zakrztuszeniem się kawą. - Odkąd to stałeś się entuzjastą świąt? Przeczytałeś „Opowieść wigilijną" o jeden raz za dużo? Mam ci przypomnieć, jak bardzo wzdrygałeś się przed obchodzeniem Bożego Narodzenia, kiedy... sam wiesz, kiedy.
Sam obrzucił go pochmurnym spojrzeniem, dobrze wiedząc, które „kiedy" ma na myśli i nieznacznie wzruszył ramionami, jednak na jego twarzy malował się nieugięty upór, a długie nogi pod stołem skrzyżowały się w sposób jednoznacznie oznajmiający, że nic nie odwiedzie go od pomysłu ze świętami.
- Było, minęło - oznajmił niechętnie, wspominając zarówno ozdoby z odświeżaczy powietrza w kształcie choinek, prezenty zawinięte w papier gazetowy, jak i zerwany paznokieć - pamiątkę po spotkaniu ze złym skandynawskim bratem bliźniakiem Mikołaja i ówczesne poczucie, że traci brata bezpowrotnie, na wieczną poniewierkę. - Mam ochotę na huczne święta Bożego Narodzenia i już. W tym roku mamy za co dziękować, nie uważasz?
- Mhm, bo anioły zstąpiły na Ziemię z dobrą nowiną - prychnął Dean, zakładając ręce i stając pod filarem w postawie ochroniarza. - W trochę przesadnej ilości. Nie mogliśmy dziękować nieznanej Opatrzności podczas Święta Dziękczynienia? Też byłby indyk.
- Mogliśmy - zgodził się Sam niewinnie. - Ale wtedy goniliśmy za Złą Czarownicą Wschodu. Albo raczej ona goniła za nami... Szkoda, bo nie zaprosimy Charlie na Gwiazdkę. Za to możemy zaprosić Casa.
Dean zakrztusił się po raz drugi, choć tym razem nie miał w ręku kubka z kawą.
- Cas nie może - bąknął, usiłując coś wymyślić, by przekonać brata, że nie mogą zaprosić Castiela, że - co gorsza - Sam nie może spotkać się oko w oko z Casem, a ściślej mówiąc, nie może tego uczynić Ezekiel.
CZYTASZ
Opowieść prawie wigilijna
FanfictionAlternatywny śródfinał sezonu 9, krótkie, słodkie, nostalgiczne, świąteczne i z silnymi naleciałościami "Opowieści wigilijnej" Dickensa.