Rozdział II

866 30 0
                                    

Ogromne ognisko płonące na środku polany rozświetlało bezchmurną letnią noc. Gwiazdy migotały na niebie, a księżyc był w pełni swej okazałości. Śmiechy i muzyka przerywały ciszę zagłuszając nocne odgłosy z rosnącego naokoło lasu. Fauny, driady, elfy, centaury i wiele innych stworzeń bawiło się naokoło ogniska. Co chwila ktoś wykrzykiwał "Niech żyje królowa", a ktoś inny dopowiadał "Jak najdłużej". Kobieta siedziała na trawie z uśmiechem obserwując bawiących się. Ktoś dorzucił drewna do ognia. Płomienie buchnęły. Królowa spojrzała w płomienie, które uformowały głowę lwa. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Zwierzę otworzyło pysk, ale zamiast ryku wydobył się z niego krzyk. "WRÓĆ"

Loria otworzyła oczy siadając na łóżku. Rozejrzała się po otoczeniu. Nie była już na polanie. Była w swoim pokoju w domu profesora. Usłyszała krzyki z pokoju chłopaków. Wstała, założyła szlafrok i boso ruszyła na korytarz. Spojrzała na zaskoczoną Zuzannę, która dopiero co opuściła własny pokój. Stanęły w drzwiach.

- O Narnie! - krzyknęła Łucja siedząca nad leżącym Piotrem - Miałam rację!

- Coś ci się przyśniło - skomentowała Zuzanna siadając na łóżku.

- Wcale, że nie! - odwróciła się w stronę starszej siostry - Znów byłam u pana Tumnusa. Z resztą Edmund też tam był!

Loria spojrzała na niego, a jej serce ponownie przyspieszyło i zrobiło jej się gorąco.

- Widziałeś Fauna? - zapytał powątpiewająco Piotr.

Dziewczyna błękitnymi oczami, próbowała dostrzec na jego twarzy jakieś emocje. Chłopak jednak pokiwał przecząco głową. Coś w jego zachowaniu sprawiło, że mu nie wierzyła.

- Właściwie to nie cały czas byliśmy razem - Łucja mówiła już ciszej. Powoli odwróciła się w stronę brata - Co tam robiłeś?

- Po prostu się z nią bawiłem - odpowiedział - Przepraszam podpuściłem ją trochę. Małe dzieci już takie są. Nie wiedzą, kiedy zabawa się kończy.

W miarę jego słów na twarzy Łucji pojawiał się smutek. Wybiegła z pokoju płacząc. Loria omiotła wzrokiem trójkę rodzeństwa, po czym pobiegła za Łucją.

- Zacze.... - urwała w połowie słowa widząc jak dziewczynka przytula profesora Kirke'a.

Zatrzymała się. Chwilę potem Piotr i Zuzanna stanęli obok. Pojawiła się pani Macready, krzycząc. Na widok profesora zamilkła i zaczęła przepraszać. Mężczyzna odpowiedział, że nic się nie stało, po czym poprosił, żeby zabrała Łucję do kuchni na kubek gorącej czekolady. Piotr szarpnął Lorię za rękaw i pokazał głową, żeby za nim poszła. Razem z Zuzanną powoli zaczęli się wycofywać, ale profesor zatrzymał ich i zaprosił na rozmowę.

Zuzanna opowiedziała o dziwnych przygodach Łucji. Profesor wysłuchał ich i stwierdził, że on wierzy młodszej siostrze. Poza tym pomógł im wyciągnąć wnioski. Łucja zawsze mówiła prawdę, więc dlaczego teraz miałaby kłamać.

- Profesorze - odezwała się Loria zaraz po wyjściu rodzeństwa.

- Dziwi mnie, - zaczął - że nie wstawiłaś się za dziewczynką.

- Myśli pan, że to o nich mówi przepowiednia? - zapytała.

- A widziałaś gdzieś tutaj innych chłopców i dziewczynki? - spojrzał jej prosto w oczy. Nie spuściła wzroku - Dlaczego nie chcesz zabrać ich do Narnii? I tak już dużo czasu minęło. Możesz nie mieć więcej okazji.

- Nie chcę ich narażać - odpowiedziała - Jeżeli im się coś stanie to będzie moja wina. Nie chcę odzyskiwać władzy poprzez ich śmierć.

- Pomyśl o Narnii - profesor uderzył w jej słaby punkt - Pomyśl o twoich poddanych. O tym jak oni teraz żyją. Jakie katusze muszą znosić. A mimo to i tak większość czeka na ciebie. Nie możesz ich tak po prostu porzucić.

- Nie, nie mogę - przytaknęła.

Przez następne kilka dni nikt nie wspominał o Narnii. Edmund za to nie miał łatwego życia. Piotr, Zuzanna i Łucja prawie wcale z nim nie rozmawiali. Dopiero po wkroczeniu do akcji Lorii wszystko zaczęło się pomiędzy nimi układać. Ona z kolei całkowicie odcięła się od opcji zabrania ich do Narnii.

Dzień był bardzo ciepły i słoneczny. Podczas gdy Piotr, Zuzanna i Edmund grali w baseball Łucja siedziała w cieniu drzewa czytając książkę. Loria była zaraz obok z przymkniętymi oczami. Odgłos zbitego szkła i późniejszy huk sprawiły, że otworzyła oczy patrząc w stronę, z której dochodziły odgłosy. W szybie była dziura. Wszyscy poszli sprawdzić co jeszcze poza wybitym oknem zniszczyła piłka.

Spojrzeli na rozsypaną na podłodze zbroję rycerza. Poskładanie jej zdecydowanie nie należało do najłatwiejszych. Spojrzeli na siebie szeroko otwartymi oczami, gdy usłyszeli krzyk gospodyni. Zaczęli uciekać w poszukiwaniu schronienia. W większości drzwi były pozamykane. Ostatecznie, jednak udało im się znaleźć schronienie w pomieszczeniu z ogromną szafą. Wszyscy poza Edmundem zatrzymali się. Nikt nie chciał do niej wchodzić. Jednak zbliżające się kroki sprawiły, że wskoczyli do niej przymykając drzwi. Powoli zaczęli cofać się do tyłu popychając i depcząc sobie po nogach. Futra ocierały się o ich ubrania i twarze. Ale drewniana ściana się nie pojawiła. Cofali się jeszcze bardziej, aż Piotr i Zuzanna upadli na śnieg. Oboje podnieśli i rozglądali się. Lorii znowu zrobiło się gorąco. Stało się. Przepowiednia zaczęła się wypełniać.

- To nie możliwe - westchnęła Zuza.

- Wszystko na pewno ci się przyśniło - powiedziała z uśmiechem Łucja.

Próbując ją przeprosić, Piotr dostał śnieżką. Loria nazbierała zimnego śniegu i rzuciła nim prosto w blondyna. Chłopak nie pozostał jej dłużny. We czwórkę zaczęli bitwę na śnieżki. Zabawę zakończył Edmund, który oberwał śnieżką w ramię od Zuzanny. Wszyscy na niego spojrzeli.

- Okłamałeś nas - powiedział Piotr podchodząc do niego.

- Wy jej też nie wierzyliście - młodszy brat próbował się bronić.

- Masz ją przeprosić - nakazał Piotr.

- Przepraszam - wybełkotał.

Łucja od razu mu wybaczyła. Loria rozejrzała się po otoczeniu. Tak bardzo się tu zmieniło od jej ostatniego pobytu w Narnii.

- Wiedziałaś o tym miejscu? - zapytała podejrzliwie Zuzanna.

- Właśnie - przytaknął Piotr - Mieszkasz tu dłużej.

Loria była przyparta do muru. Wszystkie oczy były zwrócone w jej stronę. Nie mogła skłamać.

- Tak - odpowiedziała cicho - Wiedziałam.

- Dlaczego nie wstawiłaś się za Łucją? - zapytał Piotr.

- Nie mogę wam tego powiedzieć - odpowiedziała - Przynajmniej nie tutaj.

- Drzewa służą Białej Czarownicy - wyjaśniła Łucja - Nie przejmuj się - uśmiechnęła się do Lorii - Powiesz wszystko, gdy będziemy w bezpieczniejszym miejscu.

Złotowłosa pokiwała twierdząco głową.

- Jak już tutaj jesteśmy - zaczął Piotr - To może Łucja zadecyduje co robimy.

- Możemy iść do pana Tumnusa! - krzyknęła radośnie.

Piotr cofnął się wyciągając cztery brązowe i jedno szare futro. Z czego to damskie dostał Edmund. Łucja ruszyła przodem prowadząc ich do swojego przyjaciela. Loria tym czasem układała w głowie całą historię, którą im opowie.

Za drzwiami szafy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz