Rozdział III

759 29 0
                                    

Przez całą drogę Łucja opowiadała o tym co tutaj robiła. Kilka razy ktoś się poślizgnął i przewrócił. I tak w radosnej atmosferze doszli do domku pana Tumnusa. Łucja urwała w pół słowa na widok wyłamanych drzwi. Od razu ruszyła w ich stronę. Reszta bez namysłu pobiegła za nią.

- Kto mógł to zrobić? - zapytała rozglądając się po spustoszonym domku.

- Biała Czarownica - odpowiedziała Loria nie odrywając wzroku od poprzewracanych mebli.

Piotr zerwał ze ściany kartkę.

- Fauna Tumnusa - zaczął - uznaje się za winnym zdrady stanu i obrazy majestatu jej wysokości królowej Narnii - Loria zacisnęła ręce - Za udzielanie schronienia wrogom korony i zadawanie się z ludźmi. Podpisano Maugrim kapitan tajnej policji. Niech żyje królowa.

Po krótkiej wymianie zdań Piotr postanowił, że pomogą panu Tumnusowi. Loria spojrzała za drzwi słysząc świergot ptaka. Wszyscy wyszli przed dom. Ptaszek odleciał, a za skałami coś się poruszało. Zbili się w jedną gromadę i w napięciu obserwowali, gdy nagle zza skał wyszedł bóbr. Piotr zaczął cmokać wystawiając rękę i powoli zbliżając się do zwierzęcia. Cofnął się jednak, gdy zwierzę się odezwało. Dla Lorii to było normalne. W Narnii wszystkie zwierzęta mówiły. Ukryła twarz w płaszczu, żeby nie było widać uśmiechu.

- Łucja Pevensie? - zapytał bóbr patrząc na najmłodszą.

Dziewczynka przytaknęła i zbliżyła się. Dostała chusteczkę, którą dała swojemu przyjacielowi, gdy za pierwszym razem była w Narnii. Kiedy zapytała czy z nim wszystko w porządku bóbr powiedział, że nie mogą rozmawiać w tym miejscu. Łucja, Piotr i Loria od razu za nim ruszyli. Zatrzymali ich Zuzanna i Edmund, którzy nie wiedzieli co tu się dzieje i wcale nie chcieli tego wiedzieć. Chociaż patrząc na Edmunda Loria nie mogła mieć stuprocentowej pewności. Coś było z nim nie tak, a ona nie potrafiła stwierdzić co. Nie mogli rozmawiać w tym miejscu, ostatecznie ruszyli za bobrem, który zaprowadził ich do żeremi otoczonej drzewami. Z kupy patyków sterczał komin, z którego leciał dym.

Kiedy zbliżyli się do domu zostali przywitani przez panią bobrową.

- O mój - zaczęła szeroko otwierając oczy - Jakbym komuś powiedziała, to by mi w życiu nie uwierzył - patrzyła na wszystkich po kolei. Spojrzała na Lorię i jej oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły a usta szeroko się otworzyły - Czy ty widziałeś kogoś przyprowadził? - zwróciła się do męża nie odrywając wzroku od dziewczyny - Spójrz ma złote włosy. Tylko, że związane. To ona. W towarzystwie czterech.

Pan bóbr również na nią spojrzał i pokłonił się nisko.

- Nasza pani - zaczął - Proszę mi wybaczyć, ale nie zwróciłem na panią uwagi. Nie sądziłem, że dożyję czasów gdy...

- Tak, tak - przerwała Loria - Możemy porozmawiać gdzieś...

- Naturalnie - pani bobrowa cofnęła się i otworzyła im drzwi.

W norce bobrów było bardzo przytulnie i zupełnie jak w pomniejszonym ludzkim domu. Wszyscy usiedli przy małym okrągłym stoliku. Pani bobrowa przygotowała rybę i razem z Zuzanną zaparzyła herbatę.

- Nie można pomóc panu Tumnusowi? - zapytał Piotr.

- Został zabrany do zamku czarownicy - odpowiedział pan bóbr - A kto raz tam trafi już nie wraca.

- Przestań już - syknęła pani bobrowa - Nie martw się kochanie - położyła łapkę na ramieniu Łucji.

Pan bóbr zakrztusił się piwem.

- Są też i dobre wieści - powiedział - Ponoć Aslan ma wrócić.

Coś w Lori drgnęło. Zrobiło jej się zdecydowanie cieplej. Inaczej niż wtedy, gdy Łucja weszła do Narnii. To było przyjemne ciepło.

- Na reszcie - powiedziała z zachwytem.

- Kim właściwie jest Aslan? - zapytał Edmund.

Pan bóbr roześmiał się, po czym spoważniał zdając sobie sprawę, że nie wszyscy są w temacie.

- Na serio nie wiecie kim jest Aslan? - zapytał.

- Oni o niczym nie wiedzą - odpowiedziała Loria - Nic im jeszcze nie powiedziałam.

- No to chyba najwyższy czas - pan bóbr zrobił miejsce Lorii, która do tej pory stała pod ścianą - Aslan jest naszym królem. I ne było go w Narnii ładnych parę lat. A teraz czeka na was przy kamiennym stole.

- Jest proroctwo - odezwała się Loria - Śnieg stopnieje, śnieg opadnie gdy władczyni ze złotymi włosami powróci do Narnii, w towarzystwie dwóch córek Ewy i synów Adama, którzy będą jej rycerzami. Razem pokonają Białą Czarownicę a prawowita władczyni zasiądzie na tronie Narnii.

- Nie najlepiej się rymuje - powiedziała Zuzanna.

- Nie o rymy chodzi - zdenerwował się pan bóbr.

- Zacznijmy od samego początku - Loria czuła, że już czas - Aslan stworzył Narnię i był jej królem. Ale miał własny świat. Dlatego krainę zostawił pod opieką następcy. A właściwie następczyni. Mnie.

- Nie jesteś ze świata ludzi? - zapytała zaskoczona Łucja.

- Nie - pokiwała przecząco głową - Jestem prawowitą władczynią Narnii. Kiedy pojawiła się Biała Czarownica nie zasiadałam jeszcze na tronie. Atak nastąpił tak nagle.... Nie byliśmy przygotowani. Zmuszono mnie do ucieczki. Moi poddani znaleźli szczelinę pomiędzy naszymi światami. Tak wyszłam z szafy w domu profesora. On czekał na mnie. I wtedy usłyszałam przepowiednię. W wolnym tłumaczeniu dwie dziewczyny i dwóch chłopaków przybędzie tutaj ze mną i pomoże odzyskać tron, przywracając pokój i zażegnają trwającą od stu lat zimę.

- Ile ty masz właściwie lat? - zapytał Piotr.

- Zdecydowanie więcej niż wasza czwórka razem wzięta - złotowłosa uśmiechnęła się.

- Ale jak to możliwe, że wyglądasz - Zuzanna nie wiedziała jak to ubrać w słowa.

- Tak młodo - Loria dokończyła za nią - To klątwa wieczności. Wiecznie będę wyglądać tak. I nie umrę. Chyba, że spełni się przepowiednia. Klątwę wieczności rzuconą, zdjąć może małżonek krwią z nią spokrewniony.

- Czyli? - Łucja wyglądała na bardzo zainteresowaną.

- Czyli, że moim mężem musi zostać ktoś z mojej rodziny - odpowiedziała - Tylko problem tkwi w tym, że nie mam nikogo innego poza Aslanem. Ale tu nie chodzi teraz o klątwę. Tylko o Narnię i jej poddanych.

- To chyba jakaś pomyłka - powiedziała Zuzanna.

- Nie nadajemy się - poparł ją Piotr.

- Dziękujemy za gościnę - Zuzanna wstała od stołu.

- Nie możemy pomóc - Piotr poszedł w jej ślady.

- Bez was nic z tego nie będzie - Loria również się podniosła - Nie mogę dłużej czekać. To nie jest przypadek, że tu trafiliście. Profesor znał przepowiednię i jak tylko dowiedział się, że czwórka rodzeństwa potrzebuje schronienia od razu się zgłosił. Musicie mi pomóc. Bez was zima pozostanie na zawsze, a mieszkańcy Narnii będą umierać.

- Naprawdę nam przykro - Piotr nie dawał za wygraną - Ale nie możemy nic zrobić. Edek.

Wszyscy spojrzeli za jego plecy i zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu. Edmunda nigdzie nie było.

Za drzwiami szafy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz