Alicja zawsze była najlepsza. Najlepsze oceny, najlepsza frekwencja, nawet jej figura nie pozostawiała nic do życzenia. A jednak, gdy pewnego dnia jej ławka była pusta, nikt specjalnie nie zwrócił na to uwagi. Nauczyciele sprawdzili obecność, Sara cicho mruknęła wszystkim znane: „nie ma" i na tym się skończyło. Dzień, jak co dzień.
Dopiero wieczorem, gdy państwo Motyl po pracy wrócili do domu, zdali sobie sprawę, że Ali tam nie ma. Zniknęły też jej ulubione tenisówki i stara, dżinsowa kurtka, której matka dziewczyny tak bardzo nienawidziła. Od zawsze tłumaczyła córce, że wygląda w niej po prostu niechlujnie.
- Alicja? – zawołała pani Motyl, aby upewnić się, czy córka na pewno nie ukrywa się w jakimś kącie – Dziecko, jesteś tutaj?
Zero jakiejkolwiek odpowiedzi. Kobieta od razu pobiegła do pokoju dziewczyny, jednak jedynym, co tam zastała, było rozścielone łóżko i kupka wczorajszych ubrań rzucona na podłogę. Zostawianie pokoju w takim stanie totalnie nie było w stylu Alicji, chociaż trzeba przyznać, że każdy nastolatek robi czasami coś wbrew samemu sobie.
- Konrad, nie ma jej – stwierdziła drżącym głosem – Dlaczego jeszcze jej nie ma?
- Ej, spokojnie – objął żonę i delikatnie pocałował w czoło – Pewnie wyszła gdzieś z Sarą i zapomniała, że rodziców powiadamia się o takich rzeczach. Jest młoda. Nie możemy zabronić jej żyć.
Prawda była taka, że Alicja nigdy nie uciekała z domu. Nie wracała po czasie, chociaż i wychodzenie było u niej rzadkością. Impreza z Sarą raz na kilka miesięcy stanowiła jedyną formę jej integracji z zewnętrznym światem.
To była główna przyczyna tego, że pani Motyl aż tak spanikowała. Od razu wybrała numer Ali.
Abonent czasowo niedost...
- Wyłączyła telefon – ręce drżały jej jeszcze bardziej niż głos. Cud, że dała radę utrzymać telefon.
Mimo, że była w pełni świadoma, że gdy zadzwoni jeszcze raz, telefon Alicji nagle magicznie się nie włączy, spróbowała jeszcze trzy razy. Bez skutku.
- Wiola, to bez sensu. – mąż wyjął telefon z jej ręki, co w jej obecnym stanie w ogóle nie stanowiło problemu – Spróbuj lepiej zadzwonić do Sary, może ona coś wie.
- Tak, tak – nerwowo kiwnęła głową –Masz rację. Bez sensu.
Przejrzała kontakty i wybrała numer Sary, jedynej znanej jej przyjaciółki jej córki. Ta z kolei odebrała prawie od razu.
- Halo?
- Cześć, Sara – robiła wszystko, co w jej mocy, by jej głos jak najmniej drżał – Wiesz może, gdzie jest Alicja? Nie wróciła do domu i muszę przyznać, że odrobinkę się o nią martwię.
- Alicji nie było dzisiaj w szkole – urwała – Myślałam, że jest chora, lub coś w tym rodzaju.
Zamarła. Gdzie w takim razie była jej mała córeczka? I dlaczego, do jasnej cholery, nie ma jej jeszcze w domu?
- Hmm, dziękuję Ci bardzo.
Rozłączyła się nie czekając na odpowiedź Sary. Nie miała nawet pewności, czy dziewczyna usłyszała jej podziękowania.
- Nie było jej w szkole – krzyknęła, odtrącając męża – Jakim cudem nie było jej w szkole?
- Myślę, że najlepiej, jak się teraz położymy. Ma dobre oceny, może akurat dzisiaj postanowiła sobie darować. Poszła gdzieś indziej i zwyczajnie jej się przedłużyło – próbował grać silnego, ale i on coraz bardziej się bał – Jeśli do rana nie wróci, pójdziemy na policję. Znajdą ją, na pewno.
- Mam spać, nie wiedząc, gdzie jest moja córka? – darła się.
- Kochanie, my też byliśmy młodzi. Pamiętasz, jak raz wymknęłaś się w środku nocy i pobiegłaś do mnie? Nie mówiłaś rodzicom, bo byłaś pewna, że się nie zgodzą. A gdy się obudzili, byłaś już swoim łóżku – sztucznie się zaśmiał, próbując ją pocieszyć – Alicja na pewno wróci do rana. Jeszcze zobaczysz, obudzisz się, a ona będzie robić sobie śniadanie udając, że o żadnym zaginięciu nie miała pojęcia.
Pani Motyl zaczęła płakać. Łzy leciały jej ciurkiem po policzkach, a ona sama zdawała się sparaliżowana. Chciała coś powiedzieć, ale żadne słowo nie chciało przejść jej przez gardło.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie znała Ali. Nie miała adresów jej znajomych, nie miała zielonego pojęcia, czy córka się z kimś spotykała. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiedziała zupełnie nic o życiu swojej córki.
- A co jeśli nie? – wydukała, zanosząc się płaczem.
- Wioletta, spokojnie. Mówię ci, że do rana wszystko się wyjaśni. Alicja była święcie przekonana, że wrócimy w nocy. Ludzie w jej wieku nie spowiadają się rodzicom z każdej minuty poza domem.
- Hmm, tak, masz rację – mówiła strasznie niepewnie, kierując wzrok wszędzie, tylko nie na niego – Masz rację.
Dała mu się poprowadzić do sypialni. Konrad podał jej dwie tabletki nasenne, które trzymała na dnie nocnej szafki i szklankę wody, a ona niemal natychmiast zasnęła. Dopiero wtedy on też przestał kryć zdenerwowanie.
Przez całą noc nie zmrużył oka. Ciągle nasłuchiwał, czy aby frontowe drzwi się nie otwierają, aby później rozeszły się ciche, stłumione kroki. Mogły też być głośne i nieprzemyślane, w końcu Alicja nie wiedziała, że państwo Motyl wrócili już do domu.
I im dłużej czekał na tę chwilę, tym bardziej tracił nadzieję, że może ona nastąpić. Tykanie zegara wciąż przypominało mu o upływającym czasie, a on z każdą sekundą był coraz bardziej wystraszony. Zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze robi, nie dzwoniąc na policję, ale był pewny, że nawet gdyby coś zrobił, oni i tak zaczekaliby do rana. A Alicja przecież miała wrócić. Miała po cichu skraść się do pokoju i jakby nigdy nic położyć się do łóżka.
Poza tym, gdyby to zgłosił, cała sprawa nabrałaby dramaturgii. Jego córka byłaby oficjalnie zaginiona, więc na nic zdałyby się tłumaczenia, że zaraz, zdziwiona całą sytuacją, pojawi się w drzwiach ich domu.
Wmawiając sobie, że to wszystko jest zwyczajną pomyłką, postanowił, że zaczeka do rana. Niestety, bezskutecznie.
CZYTASZ
Jeśli nie wrócę
Teen FictionMacie czasem ochotę zniknąć? Bez żadnych tłumaczeń pewnego dnia wyjść z domu i już nigdy do niego nie wrócić? Wymazać się z pamięci wszystkich znanych wam osób i sprawić, że żyliby dalej nie mając świadomości, że kiedykolwiek istnieliście? Że jakako...