Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie ma ludzi idealnych. Każdy ma wady i zalety, i to czyni nas wyjątkowymi. Różnorodność. Idealność narysowana na nasz własny sposób.
Chyba mam problem z akceptowaniem swoich wad. Brzmi banalnie, w końcu kto lubi swoje wady, ale chęć bycia idealnym za wszelką cenę totalnie mnie przerosła. Tylko skoro wiem, że to niemożliwe, to dlaczego tak bardzo, za wszelką cenę, do tego dążę?
Liczba sześć w pewien sposób pomagała mi w utrzymaniu perfekcji. Czemu szóstka? Nie mam pojęcia. Jakoś podświadomie ją sobie wybrałam i nie mogłam przestać o niej myśleć.
Pobudka o 6.36, sześć tyknięć zegara na wstanie z łóżka, owsianka gotowana równe 6 minut (i ani sekundy krócej), 600 kalorii, które mogłam zjeść.
Z początku tak było mi wygodnie. To sprawiało, że choć coraz bardziej wtaczałam się w krąg obłędu, czułam się idealna. Dopiero później zaczęło mnie to przerastać. Szóstki nie starczały, a ja czułam się coraz gorsza.
Doskonale pamiętam, jak wpadłam w histerię, gdy na jednej z imprez, przekroczyłam dzienny limit kalorii, pijąc piwo w ramach przegranego zakładu. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale w jednej chwili pobiegłam do łazienki i zaczęłam ryczeć. Uderzałam pięściami po udach, po ścianach, wszędzie. Nie chciałam czuć. Chciałam, żeby ta postać z lustra zniknęła. Ryczałam, wyłam, nie potrafiłam się uspokoić.
Cała podłoga była zarzygana, a po chwili ja też zaczęłam rzygać. To nie tak, że zrobiłam to specjalnie. Po prostu momentalnie zrobiło mi się niedobrze.
Chyba zachowywałam się głośno, bo po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ej, jesteś tam? – chwilę mi zajęło, żeby rozpoznać głos Sary. – Alicja?
Chwila ciszy. Zamarłam. Nie miałam pojęcia, co jej odpowiedzieć.
- Ala? – powtórzyła – Słyszałam cię.
Wtedy zrozumiałam, że nie mam odwrotu. Wplotłam ręce we włosy i zaczęłam mocno ciągnąć. Liczyłam, że to pomoże mi coś wymyślić.
- Idź sobie – krzyknęłam – Chcę zostać sama.
- Hm... jak uważasz – odparła cichutko, a po jej krokach mogłam stwierdzić, że odeszła.
Nie wiem, na co wtedy liczyłam. Chciałam, żeby została. Potrzebowałam jej obecności, a jednak zdecydowałam się na wygonienie jej.
Gdzieś w środku czułam potworną złość. Byłam jednocześnie wściekła na siebie, że kazałam jej odejść, i na nią, chyba tylko dlatego, że nie potrafiła czytać w myślach.
Z perspektywy czasu widzę, jak wredna dla niej byłam. Dobrze, że wreszcie zostałam sama.
Do domu wróciłam dopiero nad ranem. Nie byłam nawet zdziwiona, gdy okazało się, że nikt nie zauważył mojej nieobecności.
Sara leżała właśnie w ramionach swojego chłopaka, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Zdawała sobie sprawę, że od mniej więcej godziny powinna znajdować się w domu, dlatego święcie przekonana, że to jej mama pragnie wygłosić jej kazanie, gwałtownym ruchem podniosła się do pozycji siedzącej. Dopiero wtedy dostrzegła, że na wyświetlaczu widnieje numer pani Motyl.
- Halo? – zaczęła, kierując swój najlepszy uśmiech w stronę Karola.
Chłopak chwycił ją za rękę i jednym ruchem przyciągnął do siebie. Lekko zachichotała, po czym posłusznie położyła głowę na jego klatce piersiowej.
- Cześć, Sara. – usłyszała roztrzęsiony głos Wioletty Motyl w słuchawce – Wiesz może, gdzie jest Alicja? Nie wróciła do domu i muszę przyznać, że odrobinkę się o nią martwię.
Karol ciągle całował jej czoło, więc przyłożyła palec do ust na znak protestu. Delikatnie się od niej odsunął.
Chwilę zastanawiała się, co ma odpowiedzieć. Już dawno przestała widywać się z Alicją, chyba że liczyć przelotne spojrzenia na korytarzu i kilka zdań zamienionych w ramach klasowej pracy w grupach. Dzisiaj powinny robić razem projekt na przedsiębiorczości, ale ławka Ali była pusta. To Sara pamiętała doskonale.
- Alicji nie było dzisiaj w szkole. Myślałam, że jest chora, lub coś w tym rodzaju.
Kobieta od razu się rozłączyła. Żadnego „okej", żadnych wyjaśnień. Po prostu trzy krótkie sygnały przerwanego połączenia.
- Kto to był? – zapytał Karol, bawiąc się jej włosami.
- Mama Alicji – uśmiech natychmiastowo zszedł jej z twarzy - Podobno gdzieś wyszła i do tej pory nie wróciła.
- Chyba się tym nie przejmujesz, co? Myślałem, że to, co było między wami jest już dawno skończone.
- Bo jest skończone – odłożyła telefon na bok i zebrała wszystkie siły, żeby uśmiechnąć się ponownie.
Mimo tego, że już od dawna nie rozmawiały, poczuła w sobie dziwny niepokój. Gdyby nie chodziło o coś poważnego, mama Ali nie brzmiałaby na tak wystraszoną.
Obróciła się w stronę chłopaka i delikatnie go pocałowała. Odniosła wrażenie, że to wszystko było nieszczere, ale robiła wszystko, co w jej mocy, żeby Karol nie poczuł tego samego.
- Powinnam być już w domu. – mruknęła, powoli się od niego odrywając – Naprawdę powinnam.
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że ten telefon nie odebrał jej chęci siedzenia tutaj. Momentalnie zamarzyła o swoim ciepłym łóżku i odrobinie czasu na przemyślenie tego, co usłyszała.
Nałożyła na siebie leżące na podłodze ubrania i lekko poprawiła włosy. Rodzice musieli uwierzyć, że przez ten czas robiła projekt z koleżanką. Była pewna, że gdyby dowiedzieliby się, że ma chłopaka, od razu by ją zabili. Albo jego. Albo ich oboje.
Którąkolwiek opcję by wybrali, ich miłość okazałaby się naprawdę tragiczna.
- Odwiozę cię – przytulił ją od tyłu, gdy czesała włosy – Nie możesz iść sama o takiej porze.
- Nie odmówię – zaśmiała się, chociaż w głębi czuła się tak, jakby ktoś obwiązał jej serce cienką nitką, która za nic nie chciała się rozerwać. Miała szczęście, że Karol nic nie zauważył.
Jak zwykle wysadził ją ulicę przed jej domem, żeby państwo Michalscy na pewno nie zorientowali się, że wcale nie jest koleżanką ich córki, i upewnił się, że dziewczyna na pewno dotarła bezpiecznie. Zdawał się być taki uroczy. W oczach wszystkich jej koleżanek był uroczy. A ona była prawdziwą szczęściarą, że to właśnie na nią zwrócił uwagę. Prawdziwą szczęściarą.
CZYTASZ
Jeśli nie wrócę
Teen FictionMacie czasem ochotę zniknąć? Bez żadnych tłumaczeń pewnego dnia wyjść z domu i już nigdy do niego nie wrócić? Wymazać się z pamięci wszystkich znanych wam osób i sprawić, że żyliby dalej nie mając świadomości, że kiedykolwiek istnieliście? Że jakako...