Rozdział 2

232 14 17
                                    


- O proszę jakie ładne słownictwo, rodzice nie nauczyli jak zachowywać się w stosunku do innych ? Sama uważaj jak chodzisz! - odpowiedział blondyn.

Jego pewność siebie i wygląd całkowicie zbiły mnie z tropu. Nie mogłam wykrzusić z siebie słowa. Czułam jak co raz bardziej się czerwienie, myśląc przy tym że zapewne w tym momencie wyglądam jak burak. Stałam i gapiłam się na faceta którego nigdy wcześniej nie widziałam na oczy, jednak wiedziałam że jest w nim coś co zapamiętam na długi czas, może na zawsze.

- Odpowiesz coś? Czy będziesz tak stać i się na mnie gapić ? Przez ciebie jestem cały mokry! - podirytowany odezwał się niebieskooki.

- Przepraszam - to jedyne co potrafiłam w tym momencie wykrztusić. Po tych słowach z zażenowania szybko odwróciłam się i uciekłam.

Dopiero kiedy dotarłam do pracy, oczywiście spóźniona, dotarło do mnie co zrobiłam.

"Cholera Nathalie! Uciekać przed facetem ? W dodatku niekulturalnym, opryskiwym i tak niesamowicie przystojnym ? To w ogóle nie w twoim stylu. Co się z Tobą dzieje?"

Nagle z moich przemyśleń wyrwał mnie głos jakże ukochanego kierownika.

Nienawidze faceta! Nie dosyć że wygląda jakby ktoś go pokroił, pogryzł i wypluł to jeszcze w dodatku ma tak wredny charakter że głowa mała.

- Nathaliie Shay jak ty wyglądasz? Cała mokra ! Czy ty zdajesz sobie sprawę która jest godzina? Jeszcze jedno takie spóźnienie i wylatujesz! Ostrzegam... - czerwony ze złości wydrał się na mnie.

- Jay to na prawde nie moja winna! Przecież nie spóźniłam się specjalnie! - odpowiedziałam broniącym tonem głosu.

- Nie interesuje mnie czy po drodze nie zdążyłaś na autobus, czy twoja babcia jest chora albo czy porwali Cię kosmici! Nie mam czasu na pogawędki, a ty bierz się do roboty !

"Uchroń proszę mnie Boże żebym kiedyś nie zabiła tego człowieka" pomyślałam.

Reszta dnia w pracy minęła jak co dzień. Czyli nudno i bez większych fajerwerków. Monotonia robienia ciągle tego samego już powoli zaczynała mnie nużyć. Czas biegł nieubłaganie wolno a ja jedynie o czym mogłam myśleć to o tej umięśnionej klacie i pięknych błękitnych oczach.

Po pracy kiedy dotarłam do mieszkania, okazało się że Kim nie ma. W sumie było mi to na rękę. Wdrapałam się pod kołdrę i postanowiłam w końcu odespać kaca.

- Hej skarbie ! Co ty spisz ? No nie ! Nie rób mi tego ! - usłyszałam kobiecy głos, otworzyłam oczy i zobaczyłam lazurowe duże oczy wpatrujące się we mnie.

- Kim, daj mi się proszę przespać. Jestem wykończona a dopiero co zasnęłam - lekko zamroczona snem odpowiedziałam przyjaciółce.

- Dopiero co zasnęłaś co ? Nie wydaje mi się. Wiesz która jest godzina?

- Nie wiem jakaś osiemnasta?

- Shay durniu! Jest już dwudziesta druga! A my za godzinę wybieramy się na karaoke z moim nowymi znajomymi - z uśmiechem powiedziała Kim.

- Dwudziesta druga ? Jak to możliwe? Śpię już ponad trzy godziny? Zaraz... zaraz ! Jakie karaoke ? Jacy NOWI znajomi? - Już dochodząc do siebie odpowiedziałam Kimberly.

- Po pierwsze: zajebiste kareoke w wypasionym klubie na Oxford Street.

Po drugie: zajebiści znajomi którzy na pewno przypadną Ci do gustu, zwłaszcza ta męska część.

Mr.BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz