Rozdział 1

9.9K 651 443
                                    

To był dobry dzień. Idealny. Wszystko układało się perfekcyjnie.

Po pierwsze wyglądał cholernie dobrze. Lepiej niż zazwyczaj. Ciemnozielony sweter, okulary w grubych oprawach, subtelny makijaż - wszystko dziś grało.

Po drugie dali im spać prawie do południa, a jedyne co mieli zaplanowane na ten dzień to sesja zdjęciowa, która minęła błyskawicznie.

Po trzecie Namjoon był napalony. Przynajmniej Jimin odniósł takie wrażenie, gdy lider przyszpilił go w łazience, szepcząc mu do ucha swoje świństewka. Grzechem byłoby nie skorzystać. Musiał się tylko pospieszyć.

Minęło pewnie co najmniej pół godziny, od momentu gdy reszta poszła się zameldować, zostawiając go samego w busie. On chciał jeszcze nagrać krótki vlog i wykorzystać swój wyjątkowo dobry wygląd tego dnia.

Posłał do kamery ostatni uśmiech i wyłączył sprzęt. Miał ochotę od razu obejrzeć nagrany materiał, ale spędził tu już za dużo czasu. Niegrzecznie byłoby trzymać Namjoona zbyt długo.

Zgarnął z siedzenia swoją torbę i wysiadł z samochodu. Ochroniarza stał w pobliżu i raczej nie był zadowolony, sądząc po rękach skrzyżowanych na piersi i srogiej minie. Ta zresztą błyskawicznie złagodniała pod wpływem przepraszającego uśmiechu Jimina. Mężczyzna wskazał mu drogę do windy.

Chłopak nie sądził, żeby mógł mieć dziś Namjoona na wyłączność. Lider od dłuższego czasu był dostępny tylko w pakiecie. Zawsze był przy nim Jin. Niedotykalski Jin, który nigdy nie przyłączył się do zabaw i tylko patrzył.

To był dziwny układ. Ta dwójka była parą, ale Namjoon wciąż utrzymywał bliskie kontakty z pozostałymi członkami zespołu, z niektórymi bardzo bliskie i to przy pełnym przyzwoleniu Jina. Najstarszy powtarzał, że nie ma nic przeciwko tak długo, jak lider niczego przed nim nie ukrywa. W praktyce oznaczało to, że Jin był przy wszystkich romantycznych schadzkach swojego chłopaka. Na początku jego obecność była krępująca, ale Jimin po pewnym czasie zmienił punkt widzenia. To właściwie było całkiem podniecające - czuć na sobie jednocześnie usta Namjoona i spojrzenie Jina.

-Jimin-ssi, nareszcie!

Recepcja była prawie pusta o tak późnej porze. W rozległym pomieszczeniu, czekała na niego jedna z asystentek. Na jego widok poderwała się ze skórzanego fotela.

-Przepraszam, straciłem poczucie czasu.

Uśmiech, który jej posłał, nie zrobił na kobiecie żadnego wrażenia. Na jej twarzy wciąż odmalowane było zniecierpliwienie.

-Żaden problem - odpowiedziała tonem, który wskazywał, że jest dokładnie odwrotnie.

Oczywiście, że to nie był problem. To był jej obowiązek. Mimo irytacji, Jimin nie przestawał się uśmiechać.

Nie przepadał za nią, bo wyczuwał, że i ona nie lubi jego. Pozostawała odporna na jego urok osobisty i wszystkie zagrywki, które topiły serca reszty ekipy. Jeszcze jej nie rozgryzł i coraz mniej chciało mu się dla niej starać.

-Pokój 318. Trzecie piętro - rzuciła, podając mu kartę magnetyczną. - Bardzo proszę.

Może nie powienien się nią przejmować? Może powienien po prostu zaakceptować, że ma w ekipie takie zgniłe jajo?

Ochroniarz odprowadził go pod same drzwi. Jimin poczekał aż mężczyzna zniknie za winklem i zapukał. Zrobił to raczej dla zasady. Bangtani i tak nie mieli przed sobą nic do ukrycia. Widzieli się już w każdej możliwej żenującej sytuacji. Nie czekając na odpowiedź, wsunął kartę do czytnika i nacisnął klamkę.

W trójkącie uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz