XVI

622 35 3
                                    

Na początku chciałam wam bardzo podziękować za przekroczenie 10 tysięcy wyświetleń mojego opowiadania. Nie spodziewałam się takiego przyjęcia tej historii,bardzo wam dziękuję!!!
***
-Co? Szpital psychiatryczny? Pan chyba żartuje?! Nigdzie nie idę!
Musiało minąć sporo czasu zanim dotarło do mnie, co ten facet w białym fartuchu mówi.
-Nie masz żadnego wpływu na tą decyzję Lilianno. Zgodnie z prawem,możemy umieścić cię na minimum dwutygodniowej obserwacji na oddziale zamkniętym w przypadku zagrożenia życia. A ty ewidentnie sobie zagroziłaś.
-Nieprawda. Wcale nie chciałam się zabić.
-Hmm...mówisz,że wskoczenie pod nadjeżdżający samochód to nie próba samobójcza? Ciekawe...
-Kiedy mnie tam zamkniecie?
-Jeszcze musisz tutaj trochę poleżeć. Twoje złamanie nie jest poważne,za dwa miesiące będziesz mogła zacząć wracać do sprawności,więc myślę,że za jakieś dwa tygodnie zostaniesz przyjęta na oddział.
Zaczęłam płakać.
Ja i psychiatryk?
Mam spędzić tyle czasu z jakimiś psycholami?
Opanowała mnie złość.
Jestem tak beznadziejna,że nawet nie potrafię się zabić?
Czemu ja?
Nerwowo zaczęłam szukać swojego telefonu.
Sięgnęłam po niego.
O dziwo nie rozładowała mu się całkowicie bateria.
Włączyłam internet.
Chciałam zobaczyć czy Sam coś pisał.
Wskoczyłam pod samochód,bo uznałam,że moje życie już nie ma sensu.
Miał mi pomóc,a wyjechał i przestał się odzywać.
A obiecał,że mnie nigdy nie zostawi...
Jak widać,jego dorosłe życie nie uwzględniało w sobie mnie.
Posmutniałam na myśl o nim.
Zero wiadomości.
Zero wiadomości od 2 miesięcy.
Pomyślałam,że nie powiem mu gdzie jestem.
Jego to już nie obchodzi.
Moje myśli zaprzątał kolejny samobójczy plan.
Teraz musi mi się udać.
Nie mam już nikogo bliskiego.
Zauważyłam rodziców wchodzących do sali.
Chciałam udać,że śpię ale zauważyli,że to nieprawda.
-Lily dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego nic nam nie powiedziałaś?!
Milczałam.
Pierwszy raz widziałam rodziców,którzy się nie klócili.
-Powiedz coś, Lily proszę!
-Dajcie mi spokój. Jeśli chcecie mi pomóc to nie pozwólcie mnie zamknąć w psychiatryku.
-Wiesz,że to niemożliwe. Tam ci pomogą,wyleczą cię.
-Więc spadajcie. Nie jestem chora.
-A więc uważasz,że targnięcie się na swoje życie i samookaleczanie jest normalne?
-Odwal się i idź stąd. Nie udawaj,że cię to teraz obchodzi. Chcę spać.
Rodzice odeszli,a ja zaczęłam płakać w poduszkę.
Chcę stąd uciec,ale z tą cholerną nogą to niemożliwe.
Nacisnęłam przycisk wzywający pielęgniarkę.
-Tak?
-Muszę do łazienki.
Przywiozła mi wózek i pomogła na nim usiąść.
-Dalej sama sobie poradzę.
Powoli dojechałam do łazienki i zaczęłam się rozglądać.
Jest okno.
Próbowałam wstać,ale paraliżujący ból mi to uniemożliwił.
Jest lustro.
Podjechałam i rozbiłam je.
Chwyciłam za odłamek i przejechałam nim po przedramieniach.
Odgłos tłuczonego szkła sprawił,że personel szpitala natychmiast tu przybiegł.
-Dziecko co ty zrobiłaś?!
-Nie podchodźcie,bo poderżnę sobie gardło.
Ta sytuacja poruszyła cały szpital.
Nawet nie wiem kiedy młody pielęgniarz zaszedł mnie od tyłu i wstrzyknął lek usypiający.
Obudziłam się znowu w białej pościeli.
Miałam zabandażowane ręce.
Do sali znowu wszedł lekarz.
-No ładnie się załatwiłaś. Teraz musimy cię natychmiast skierować na oddział psychiatryczny,bo udowodniłaś,że nie można czekać ani chwili dłużej. Już jutro się tam znajdziesz.
Kurwa mać.
Znowu mi się nie udało.
I przez własną głupotę przyspieszyłam wyjazd do tego miejsca.
Było już późno,a mnie dopadło zmęczenie.
Oddałam się w objęcia Morfeusza.
***
Cierpię na bezsenność i wreszcie
produktywnie wykorzystałam ten czas. To już 16 rozdział. Przewiduję ich około 30,więc zbliżamy się powoli do końca. Nie spodziewajcie się często rozdziałów,bo przytłacza mnie liceum i nie mam w ogóle wolnego czasu. Dziękuję tym,którzy są tu od początku jak i nowym czytelnikom :) Do zobaczenia

Motylem jestem })i({Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz