1: Sokovia

13 0 0
                                    


Avengers są zagrożeniem dla świata i samych siebie. 

Nie takiej opinii spodziewali się bohaterowie, stawiający na szali własne bezpieczeństwo i życie. Nadstawiali karki za cały świat, choć mieli przecież tak samo jak pozostałe siedem miliardów osób swoich bliskich. Tak samo jak inni się bali i tak samo mieli  wiele do stracenia. Robili to jednak, mając świadomość swojej wyjątkowości, swojego daru.
Że nie wykorzystując go w obronie świata, nie byliby wcale lepsi od złoczyńców, którzy chcieli go zniszczyć.
Opinie na temat protokołu ograniczającego samowolę drużyny były podzielone. Byli tacy, jak Rogers i Wilson, którzy stawiali na swoją niezależność, ale także ci, którzy podzielali zdanie Starka i Romanoff: jeśli masz jedną rękę na kierownicy, nadal jesteś w stanie kierować. Może i Czarna Wdowa również nie była do końca przekonana co do słuszności protokołu, może i wolała działać w zupełności na własną rękę. Uważała jednak, że kompromis czasem się przydaje, by ostatecznie wywalczyć swoje.
W końcu swoje podpisy, oprócz wyżej wymienionej dwójki, złożyli: Vision, rodzeństwo Maximoff (które aktualnie i tak wycofało się z wszelkich akcji), Rhodes, oraz Peter Parker, zmuszony do tego, jeśli chciał rozpocząć szkolenie pod okiem Iron Mana. 

Podpisanie (lub nie) jednego pliku dokumentów rozpoczęło pewną nową erę w życiu każdego z Avengerów (lub osób, które dopiero miały do drużyny dołączyć). Nie dało się na to spojrzeć z jednej strony: niemożliwe jest ocenić, czy ten postąpił dobrze, a ten źle. Każdy miał swoją rację, którą w tym wyborze się kierował, i każdy uznawał sam sobie jej słuszność. Według tej decyzji musiał teraz podporządkować swoje życie.
Tony jako pierwszy dostał swoje zadanie. W związku z pojawieniem się nowego uzdolnionego, dostał pod swoje złoto-czerwone skrzydła młodego Petera Parkera. Pod przykrywką weekendowego stażu w firmie Stark Industries nastoletni bohater, zwany przyjacielem z sąsiedztwa, inaczej Spidermanem, szkolił swoje zdolności. Zdecydowanie osobą, której bardziej na tym zależało był Parker. Stark traktował to niemal jak przykry obowiązek, chociaż w miarę upływu czasu... Cóż, jak on to ujął "przyzwyczaił się", ale każdy mniej lub bardziej wnikliwy obserwator mógł dostrzec, że mężczyzna zwyczajnie chłopaka polubił. Zaczął zabierać go ze sobą nawet na jakieś drobne akcje (nic wielkiego zresztą się nie działo). O głębszej relacji ciężko byłoby tu mówić, ale te kilkanaście miesięcy współpracy na pewno zrobiło swoje.
Natasha, w związku z brakiem lepszego zajęcia, postanowiła wyjechać do Rosji, pozamykać sprawy, którym należało się to już od dawna. Zamierzała na dobre zerwać z dawnym wizerunkiem Czarnej Wdowy, który przecież od dawna był już nieaktualny. Natasha nadal walczyła z demonami przeszłości, ale przecież mogła zmienić to chociaż w niewielkim stopniu - i teraz właśnie nadeszła pora, by tego dokonać. To były jej prywatne sprawy, nie uważała więc, żeby było jej potrzebne specjalne pozwolenie od ONZ. Nie działała przecież na skalę światową i zdecydowanie nie przewidywała masowej zagłady - jedynie kilka drobnych morderstw, które zresztą wyjdą tylko na dobre nie tyle nawet Rosji, co całemu światu. Przy okazji rozglądała się także za pewną sprawą zleconą jej od Kapitana, ale o tym nikt nie miał, i przede wszystkim nie musiał wiedzieć. Rogers w końcu nadal był jej przyjacielem.
Rhodes raczej nie wychylał się bez potrzeby. Oczywiście czekał na wezwanie do pomocy i był w gotowości, wolał się jednak się skupić na własnym życiu.
Vision również nie spędzał tego czasu bezczynnie. Pomijając fakt, że zgłębiał ludzkie życie i starał się nauczyć funkcjonowania w jakimś stopniu jak normalny człowiek, a nie droid, bardzo często pomagał Starkowi w wielu jego sprawach. Dostawał drobne (jak dla niego) zadania, mające na celu usprawnić działanie firmy (i w rzeczywistości naprawdę to robiły), pomagał w szkoleniu Spidermana... I wykonywał wiele innych drobnych przysług, przez co Tony w końcu intuicyjnie włączył go w poczet swoich robotów. Dla niego przecież i tak każdy miał duszę, a można wręcz rzec, że traktował je lepiej niż ludzi, cóż więc za różnica? Miał jednak przeświadczenie, że Vis będzie na każde jego zawołanie.
Ten jednak miał też inne zajęcia. Bardzo często pojawiał się w małym domku, zamieszkiwanym przez Pietro i Wandę. Fury poczuł się odpowiedzialny za to, że młody Maximoff omal nie zginął podczas akcji jego ludzi. Gdy tylko wyszedł ze szpitala wraz z Wandą dostał niewielki, świeżo wybudowany budynek, położony jakieś dziesięć minut drogi od farmy Clinta (który zdecydował się przejść na emeryturę, schował łuk do szafy i spędzał jak najwięcej czasu zajmując się gospodarstwem i rodziną. Zaglądał też do bliźniąt, a one do niego. Często pomagali sobie nawzajem, a i rodzeństwo zaprzyjaźniło się z rodziną Bartonów. Brzmi jak sielanka, prawda?). Wanda również miała zostać wciągnięta w sprawy Kapitana Ameryki, jednak wyraziła swoją gotowość do działania dopiero, kiedy Pietro ostatecznie stanie na nogi i sam będzie w stanie wychodzić na jakieś mniej znaczące akcje (co, biorąc pod uwagę jego zdolność do szybkiej regeneracji, która jako jedyna umożliwiła mu przeżycie tego ostrzału, zbliżało się wielkimi krokami).
Co stało się z Bannerem i Thorem?
Hulk rozbił się w miejscu, które z czystym sercem można by nazwać końcem świata. Dużo czasu po powrocie do ciała Bruce'a zajęło mu ustalenie, gdzie w ogóle się znajduje. Teoretycznie miał możliwość powrócić do Nowego Jorku, jednak odkrywając uroki nowego miejsca (a szczególnie spokoju, którego tu doświadczył i odcięcia od tak mocno rozwiniętej cywilizacji, choć to nie oznacza, że nie było jej tu wcale) postanowił wykorzystać fakt, że nikt nie wie, gdzie aktualnie się znajduje.
Wielki bóg piorunów, po załatwieniu kilku spraw w kosmosie postanowił nie powiadamiać nikogo o swoim powrocie na ziemię, a spędzić w końcu czas ze swoją ukochaną. Wbrew więc oczekiwaniu wszystkich zamiast objąć asgardzki tron, zajął miejsce u boku Jane Foster, ciesząc się jej towarzystwem i życiem zwykłego śmiertelnika. Mjolnir czekał jednak na dogodną okazję, chociaż jego właściciel nie wiedział nawet o powstaniu czegoś takiego, jak protokół wiążący im ręce.
Cóż więc za tajemnicze sprawy załatwiał symbol narodowy Stanów Zjednoczonych? Gdy nie zabierał akurat na randki pani sąsiadki-agentki Sharon Carter, pochłonięty był poszukiwaniem swojego najlepszego przyjaciela, Jamesa Barnesa, obecnie znanego jako Zimowy Żołnierz. Nie zastanawiał się, co zrobi, kiedy faktycznie w końcu do niego dotrze, gdyż przez długi czas nie miał najmniejszego pojęcia gdzie choćby zacząć poszukiwania mężczyzny. Mimo nieocenionej pomocy Sama i Nat, poszukiwania szły bardzo mozolnie. Sharon zresztą, mimo, że również zdawała się robić co w jej mocy, w opinii Wilsona tylko przeszkadzała Rogersowi i odciągała jego uwagę od faktycznego zadania. Mieli też w pewien sposób ograniczone pole do działania przez protokół. Choć go nie podpisali, jakiekolwiek wychylenie się lub gwałtowniejszy krok mógłby oznaczać okropne konsekwencje, na skutek których nie mieli by nawet możliwości, by wpaść na trop Bucky'ego. 

W końcu jednak nadszedł dzień, który miał zapoczątkować kolejny punkt zwrotny.

To był całkiem przyjemny, ciepły poranek...

UnassembledWhere stories live. Discover now