2: Bukareszt

13 1 1
                                    


To był całkiem przyjemny, ciepły poranek...

Natasha wróciła właśnie do swojej małej kwatery po całonocnym wypadzie do moskiewskich podziemi. Prawdę mówiąc, jedyne, o czym teraz marzyła, to ciepła kąpiel i powrót do luksusów, jakie miała w bazie Starka.
Och tak, cóż to była za przyjemna perspektywa.
Z ciężkim westchnięciem opadła na kanapę, decydując się najpierw na chwilę odpoczynku dla mięśni. Kąpiel mogła poczekać, a ona ledwo już stała na nogach. Gdyby tak przymknąć na chwilę oczy, zdrzemnąć się...
Wtedy odezwał się jeden z jej telefonów. Niechętnie uniosła powieki, z trudem sięgając do małego stolika, odrapanego już i praktycznie nadającego się jedynie do wyrzucenia.
Zresztą, całe to miejsce było jedną, wielką meliną i Romanoff naprawdę nie lubiła tutaj przebywać. Czasem jednak okoliczności ją do tego zmuszały i miała nadzieję, że to był już definitywnie ten ostatni raz.
Musiała przeczytać tę wiadomość kilka razy, nim dotarło do niej, o co tak naprawdę chodzi.

Od: Zastrzeżony

Znaleźliśmy go. Bukareszt. Najszybciej jak to możliwe.

Chwilę później zerwała się z miejsca, krzywiąc nieco twarz w grymasie bólu, wzięła prysznic, zgarnęła swoje rzeczy i opuściła mieszkanie, przeklinając to miejsce nie pierwszy i pewnie nie jednak nie ostatni raz.

Wanda akurat przygotowywała śniadanie dla siebie i swojego brata. Gotowanie zawsze ją odprężało, a ostatnio, gdy nic ciekawszego się nie działo w oczekiwaniu aż Pietro dojdzie do siebie, stało się jej ulubioną rozrywką. Zaraz musiała obudzić tego śpiocha, niedługo powinien przyjść Vision z tradycyjną już, wtorkową wizytą. Zdaje się, że bliźniakom odpowiadał spokój, jakiego mogli doznać w ostatnich czasach, jednak czegoś tak po prostu im brakowało. Jakiegoś ruchu. Jakiejś akcji. Szczególnie Pietro, który długi (jak na niego) czas musiał spędzić w łóżku, by się zregenerować.
Akurat wykładała jajka na talerz, gdy usłyszała, że telefon ostrzega ją o przychodzącej wiadomości. Właściwie ostatnio nie wiele osób się do niej odzywało i w głębi już wiedziała, kto to był. Nie miała jednak pojęcia, o jak ważnej sprawie pisze tym razem.

Od: Zastrzeżony

Znaleźliśmy go. Lotnisko. Najszybciej jak to możliwe.

Cholera. Szybko wbiegła na piętro małego domku, gdzie znajdowały się ich niewielkie sypialnie. Potrząsnęła bratem, by ten się obudził.
- Pietro, MUSZĘ wyjechać. - powiedziała na tyle głośno, by dotarło to do zaspanego jeszcze umysłu młodego Maximoffa. Ten zamrugał kilka razy siadając na łóżku i posłał jej pytające spojrzenie.
- J-jak to wyjechać? Dokąd? Nie puszczę cię samej. - odparł po dłuższej chwili ciszy, gdy w końcu przekalkulował informacje powoli docierające do jego mózgu.

- Po prostu muszę, Pietro. To ważne. Nie martw się, nic mi się nie stanie, a ty powinieneś wymyślić jakąś wymówkę dla Visa, dlaczego mnie nie ma w domu. - głos dziewczyny brzmiał bardzo stanowczo. Opuściła pokój, by przejść obok i zacząć pakować najpotrzebniejsze rzeczy do niewielkiej torby, tamten ruszył więc za nią.
- Wanda, nie ma mowy! Powiedz mi przynajmniej, o co chodzi! - irytacja bliźniaka narastała z każdą sekundą tej rozmowy. Kłótnie między nimi zdarzały się niezwykle rzadko, jednak gdy w końcu do nich dochodziło, robiło się naprawdę nieprzyjemnie. Oboje woleli tego unikać, ale...
- Nie mogę, braciszku. Nie tym razem. - ucięła, rozglądając się nerwowo po pomieszczeniu. Byleby tylko mieć to, co najważniejsze, reszta nie jest tak istotna, zresztą, nie będzie sama...
- Wando Maximoff, jestem twoim starszym bratem i jedynym opiekunem, zdecydowanie... - tu jednak spakowana już siostrzyczka ułożyła mu palec na usta i uspokajająco spojrzała mu w oczy.
- Zostaw sobie wenę na tłumaczenie się przed naszym "prawdziwym" opiekunem. Wrócę za jakiś czas. - ucięła, kierując się do wyjścia.
No i co miał zrobić? Zatrzymać ją siłą?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 17, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

UnassembledWhere stories live. Discover now