¤Rozdział 1¤

170 6 3
                                    

Poniedziałek. Nienawidzę poniedziałków. Wydaje mi się, że to powie każdy, uczeń jak i dorosły. Wyłączyłam budzik, który dzwonił na godzinę 6:20. Poleżałam na łóżku jeszcze jakieś 10 minut i wstałam z niego ociężale. Poszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Kiedy z niej wyszłam podeszłam do szafy i chciałam wybrać mój ubiór na dziś. No właśnie chciałam. Kiedy tylko ją otworzyłam poleciała na mnie lawina ubrań. Westchnęłam. Wiedziałam że już dawno powinnam to poukładać. Teraz mam nauczkę. No nic. Spojrzałam na ciuchy walające się pod moimi stopami, pokręciłam głową i spróbowałam wepchnąć to powrotem do jej wnętrza ale coś tak jakby nie wyszło. Lekko wkurzona wzięłam to co mi wpadło w ręce i poszłam jeszcze raz do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w te nieszczęsne ciuchy. Podeszłam lustra i pomalowałam sobie rzęsy tuszem. To mi w zupełności wystarczy. Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do biurka wpychając do plecaka wszystkie książki jakie na nim się znajdowały. Usłyszałam brzęczenie w tylnej kieszeni moich spodni więc wyjęłam telefon i zobaczyłam esemesa od mojej przyjaciółki Rose.

Od: Lamorożec 💕💕

Ile jeszcze mam na ciebie czekać? Jestem w kuchni więc jak zaraz nie zejdziesz to zjem twoje śniadanie :*

Zaśmiałam się. Ale po chwili spoważniałam wiedząc do czego jest zdolna ta jakże mile wyglądająca osóbka.

Do: Lamorożec 💕💕

Spróbuj tylko a powiem Dylanowi, że się w nim podkochujesz od pierwszej klasy liceum :)

Od: Lamorożec 💕💕

Nie odważyłabyś się małpo...

Do: Lamorożec 💕💕

A chcesz się przekonać? :)

Od: Lamorożec 💕💕

No dobra wygrałaś 😈 Złaź już ty istoto z piekła rodem ♡

Na tym zakończyła się nasza jakże interesująca rozmowa przez esemesy. Poprawiłam włosy i wyszłam z pokoju. Zeszłam pomału ze schodów i weszłam do kuchni skąd wydobywał się piękny zapach naleśników. Po przywitaniu z przyjaciółką zaczęłam pałaszować śniadanie. Po chwili wychodziłyśmy już z domu aby wejść do samochodu Rose. Spojrzałam na zegarek który znajdował się na mojej prawej ręce. Wiem, że niby trzeba mieć zegarek na lewej ale tak mi jest wygodniej. Zobaczyłam że jest już godzina 7:50.
- Rose jeśli nie chcesz żebyśmy spóźniły się na lekcje to przyspiesz.
- A która jest godzina? - spytała marszcząc brwi.
- 7:52 - powiedziałam spokojnie
- O kurwa! - krzyknęła - Przecież my do szkoły będziemy jeszcze jechać z 10 minut. Na bank nie zdążymy - pokręciła głową.
- Który to będzie już raz? - spytałam ze śmiechem
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Może 7 lub 8 - powiedziała niby niepewnie.
- Oj tam - machnęłam ręką - Pani Bannet nas lubi więc nic nam nie zrobi - uśmiechnęłam się
- Masz rację - ona także się uśmiechnęła.

Po jakichś 10 minutach byłyśmy pod szkołą. Oczywiście spóźnione już jakieś 5 minut a zanim weszłyśmy na ostatnie piętro minęło następne 5 minut. Tak więc pod salą byłyśmy z 10 minutowym spóźnieniem. Uspokoiłyśmy oddech i weszłyśmy do pomieszczenia.
- Dzień Dobry proszę pani, przepraszamy za spóźnienie - uśmiechnęłam się do nauczycielki.
- Nic się nie stało - odwzajemniła uśmiech - Usiądźcie na swoich miejscach - wskazała ręką na ostatnią ławkę pod oknem. Już nic nie mówiąc usiadłyśmy na swoich miejscach i słuchałyśmy uważnie tego co ma nam dzisiaj do przekazania pani od Biologi.

Po lekcjach

Wyszłam właśnie że szkoły wraz z Rose.
- Idziesz ze mną do kawiarni? - spytałam
- Niestety nie mogę. Mama powiedziała żebym od razu po lekcjach przyszła do domu. - westchnęła
- Dlaczego? - zdziwiłam się
- Dzisiaj ma do nas przyjechać ciotka ze swoim mężem i mama poprosiła mnie abym pomogła jej zrobić żarcie na kolację - przewróciła oczami.
- Okey to później zadzwonisz do mnie i powiesz jak było - mrugnęłam do niej okiem. Zaśmiała się.
- Jasne kochana to paa - dała mi buziaka w policzek, wsiadła do samochodu i odjechała. Westchnełam i ruszyłam do kawiarenki która znajdowała się za rogiem. Weszłam do środka i złożyłam zamówienie na latte macchiato. Po chwili miałam kawę w ręce. Odwróciłam się i w tym momencie na kogoś wpadłam a moja niedoszła kawa znajdowała się na koszulce jakiegoś faceta.
- O boże! - krzyknęłam - Przepraszam pana najmocniej ja nie chciałam...- zaczęłam się tłumaczyć ale nagle przerwałam i coś mnie podkusiło aby spojrzeć nieznajomemu w oczy. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w śliczne ciemno - brązowe tęczówki, które na chwilę zmieniły kolor na krwisto czerwony. Zamrugałam kilka razy ponieważ zapiekły mnie oczy. Po chwili usłyszałam głośny krzyk " MOJA!" a ja znajdowałam się w czyichś wielkich i ciepłych ramionach...

-----------------------------------------------------------------
Ubranie Massie

-----------------------------------------------------------------Ubranie Massie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
My Little Rebellious PrincessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz