Epizod 1

755 64 11
                                    

Twój przyjaciel, Alfred, prowadził wyprzedaż. Chciałaś uzyskać nowe ozdoby do niedawno odmalowanego i odnowionego salonu, więc zdecydowałaś się zatrzymać, i sprawdzić. Znalazłaś kilka poduszek, które wyglądałyby ładnie na twojej nowej kanapie, ładne małe lustro, które według ciebie dobrze pasowało do kominka i piękny, drewniany stolik.

Przeszukiwałaś stare koce, kiedy nagle coś upadło. Odłożyłaś swoje rzeczy i podniosłeś to.

To była mała lalka była w fatalnym stanie. Blada tkanina skóry była przytępiona, brudna i poplamiona... Bóg wie czym. Żółta przędza, która tworzyła włosy była postrzępiona, stępiona tak bardzo, że prawie wyglądała na brązową, a większość jej brakowało. Czarny guzik, który miał być lewym okiem, był rozdrobniony, a guzik, który był jego prawym okiem, zwisał luźno, połączony jedynie starą, cienką, czarną nicią. Czerwona nić, która była jego ustami, była na wpół zaginiona, a to, co pozostało, widniało krzywo na jego twarzy. Zabawka poczuła się bezwładnie w twojej dłoni; można powiedzieć, że przez te wszystkie lata stracił wiele swoich farszów.

W sumie było to dość brzydkie, zaniedbane maleństwo. Myślałaś, że jego strój był uroczy. Miał na sobie szmaragdowozieloną kamizelkę z podkoszulkiem długą, białą koszulą i spodniami na nogach. Ubrania, podobnie jak sama lalka, były stare, poplamione i postrzępione.

Podniosłaś swoją torebkę, koce, które wybrałaś, i małą lalkę, po czym poszłaś poszukać Alfreda. Znalazłaś go sprzedającego starą grę wideo dzieciakowi z bloku. Czekałaś, aż skończy mówić, zanim się zbliżysz.

- Cześć, Alfred. - powiedziałaś.

- Siema ziom! Masz teraz więcej rzeczy? - odpowiedział z szerokim uśmiechem.

- Tak, lubię te koce. Poza tym, gdy je przeglądałam, wypadała to. - Podniosłaś lalkę. - Wyglądało to trochę nie na miejscu w pudełku pełnym koców i kołder.

- JEZUS CHRYSTUS, TO ARTHUR! - wykrzyknął.

- Więc to jest twoje? - zapytałaś.

- U-u-uh n-n-n-no cóż - wyjąkał, drżąc. Co z nim było? Zachowywał się tak, jakby za nim stał slenderman! - H-hej [imię], c-c-czy c-c-ci też, też podoba ci się ta l-lalka?

- Cóż - zastanawiałaś się trochę - Nie wiem. Podobał mi się mały projekt ulepszeń tu i tam, ale nadal poruszam rzeczy w moim domu i wolałabym, żeby lalka mnie nie rozpraszała.

- Nie bądź głupia, stara! - Alfred był naprawdę zdesperowany, żeby się tego pozbyć. Dlaczego nie wyrzucił go w kosza? - P-powiem ci coś; Dam ci to! - Właściwie to tutaj wepchnął dwadzieścia monet w twoje ręce - Zapłacę Ci za to! A i weź koce jako prezent! Bez opłat!

- Um... Okej? Dzięki?

Co się dzieje?

W drodze do domu

Miałaś wszystkie swoje nowe meble z tyłu i trzymałeś... Arthur'a, prawda? ... Tak, Arthur na siedzeniu obok, z zapiętym pasem bezpieczeństwa, aby zapobiec dalszym uszkodzeniom. Ciągle spoglądałaś na lalkę, zastanawiając się, o co Alfred się wścieka. Pewnie, że lalka była trochę przerażająca, ale to nic trudnego, a igła do szycia nie może naprawić!

Mimo to dostałaś dziwne wrażenie z powodu lalki. Prawie jak ludzka obecność, jakby naprawdę cię obserwowała.

- Dlaczego Alfred tak się ciebie bał? - powiedziałeś do niego, chociaż nie mógł odpowiedzieć. - Jasne, jesteś trochę gorszy z powodu noszenia tego czegoś, ale odrobina miłości i opieki może naprawić wszystko. Nie martw się Arthurze. Zatrzymam się jutro w sklepie rzemieślniczym i podniosę kilka rzeczy, żeby cię naprawić. Kiedy skończę, będziesz wyglądać, jakbyś był świeży z półek!

Ta dziwna obecność, którą dostałaś od zabawki, zaczynała cię trochę przerastać.

Później tej nocy

W końcu wszystko zostało zaaranżowane w salonie. Stałaś na środku pokoju, podziwiając swoją pracę z uśmiechem. Ziewnęłaś i spojrzałaś na zegar. 21:36. Dobre dwie godziny przed pójściem spać, ale postanowiłaś zrobić wyjątek na dzisiaj. Spojrzałaś na księżyc w pełni za oknem, potem na Arthur'a, którego położyłaś na kanapie.

- Do zobaczenia rano Arthur - powiedziałaś sennie.

Poszłaś do swojej sypialni, zamieniłaś się w ulubioną parę piżam i szybko zasnęłaś pod kołdrą.

Obudziłaś się ze swojego snu, przez nagłe pojawienie się na korytarzu. Usiadłaś i spojrzałaś na zegar. Północ. Powoli wstałaś z łóżka i złapałaś młotek, który przypadkowo zostawiłaś na nocnej szafce. Cicho wkradłaś się do sali i weszłaś do salonu. Nikogo tam nie było, nie było też żadnych oznak, że ktoś był. Poszłaś i sprawdziłaś frontowe drzwi. Wciąż były mocno zamknięte. Może dźwięk był twoją wyobraźnią?

Wróciłaś do salonu i położyłeś młotek na stoliku. W ogóle nie zapaliłaś lampy; światło z pełni księżyca wypełniało pomieszczenie idealnie. Nagle ciężka ręka spadła na twoje ramię. Wrzasnęłaś, po czym szybko odwróciłaś się. I od razu tego żałowałaś.

TUTAJ JEST ZOMBIE!!

Brudna, krwawa, brzydka istota powoli zbliżała się do ciebie. Była pomarszczona i oszpecona, jedno z jego oczu wypadło, a na jednym z ramion pojawiła się krew i kość. Zaczęłaś krzyczeć, cofając się najszybciej jak potrafisz. Niestety, zapędziłaś się w drugi koniec salonu, stawiając zombie i co najmniej dwadzieścia stóp między tobą a najbliższym możliwym wyjściem.

Rzecz zbliżała się coraz bardziej, jęcząc okropnie. Kiedy się zbliżyło, zamknęłaś oczy i odwróciłaś głowę, modląc się cicho, by ktoś cię zbawił. Właśnie wtedy usłyszałaś kolejne; THUMP; tym razem jednak było to tuż przed tobą i byłaś przytomna. Czułaś, że dwie dłonie chwytają dno twojej piżamy i szarpią za nią. Otworzyłaś oczy i spojrzałaś w dół. Zombie klęczał, trzymając spuszczoną w dół głowę, a jego ręce mocno obejmowały twoją koszulę.

- P-po-p-p-p-pomóż m-m-mi... P-p-p-p-proszę... - Powoli jęknął, a jego głos był pełen bólu.

Zamrugałaś oczami i patrzyłaś na to. Było coś dziwnie znajomego w tym potworze u twoich stóp. Nie było Arthur'a! Spojrzałaś na zombie.

- A-Arthur...? - zapytałaś cicho, a zombie powoli kiwnął głową.

Uklęknęłaś, tracąc na chwilę swój strach i spojrzałaś na niego w pełni. Brakowało mu większości włosów, lewego oko brakowało, prawe wypadało z oczodołu, jego ciało było pomarszczone, lewe ramię miało rany, a nogi wyglądały jak kości. Naprawdę był uosobieniem wersji lalki!

- P-p-p-pr-proszę... P-p-p-pomóż m-mi... - ponownie błagał, a mała, czerwona łza spadała z jego lewego oka.

- N-nie wiem jak. - powiedziałeś przepraszająco, kładąc ręce na jego ramionach.

Nagle światło w pokoju zgasło, a Arthur natychmiast zamienił się w okropną lalkę, którą był wcześniej. Siedziałaś oszołomiona, a potem wyjrzałaś przez okno. Wielka ciemna chmura zablokowała księżyc. Twoje oczy się rozszerzyły.

- To księżyc! - zawołałaś łagodnie, położyłaś Arthura na podłodze, a potem szybko pobiegłaś, żeby zasłonić zasłony, zapaliłaś lampę, a potem wróciłaś do miejsca, w którym leżał Artur.

- Nie martw się. - powiedziałaś. - Pomogę Ci.

Przeklęta lalka! - Anglia x Reader √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz