Pierwsza lekcja - wychowanie fizyczne, potocznie wf.
Cholera, czemu nie urodziłem się dziewczynką?! Mógłbym powiedzieć, że jestem niedysponowana i przesiedzieć godzinę w szatni, bez wytykania palcami. I brakiem zagrożenia, że mogę być nieklasyfikowany. Chociaż, gdy słyszę jak starsze siostry narzekają na to jak bolesny jest okres... to mi się odechciewa. I w dodatku musiałbym sikać na siedząco, masakra. Totalnie niepraktyczne.
Wszedłem do szatni od razu czując smród potu, dezydorantów i głupoty. Chłopacy z mojej klasy i z równoległej śmiali się niczym hieny z kreskówek, najpewniej z jakiegoś mema. Wywróciłem oczami i skierowałem się w kąt, zaraz przy kaloryferze. Ściągnąłem koszulkę i czując jak ktoś mi się przygląda, odwróciłem się rozglądając. Niebieskooki blondynek, gdy tylko spostrzegł, że patrzę na niego pytająco odwrócił się i wrócił do przebierania jak gdyby nigdy nic. Prychnąłem pod nosem i ubrałem koszulkę.
- Lasoń, wiesz, że dzisiaj zaliczamy?
- Kogo niby? - odwróciłem się do chłopaków z uśmieszkiem, a oni zaśmiali się.
- Nie kogo, tylko co. Skok przez kozła. Mamy z dziewczynami, więc będzie na co patrzeć! - wyszczerzył się, najpewniej myśląc o krótkich spodenkach i obcisłych bluzkach naszych koleżanek.
Nie, żebym wolał chłopców, ale co takiego zachwycającego jest w tyłkach i cyckach płci przeciwnej? Nie rozumiem tego. Część ciała, jak każda inna.
Po tym jak się przebrałem, czym prędzej wyszedłem z szatni i stanąłem przy przeszklonych drzwiach wzdychając. Miałem dosyć tych niewyżytych seksualnie idiotów, ale szczerze mówiąc bardziej martwiłem się tym całym kozłem.
Jako jedyny byłem taką łamagą w klasie, nie było mowy żebym to przeskoczył. Najpewniej biorąc rozbieg przewrócę się na twarz i nie będę miał życia do końca tego miesiąca. Z drugiej strony mógłbym nie ćwiczyć wymyślając jakąś wymówkę, ale wtedy i nauczyciel i chłopacy by na mnie krzywo patrzyli i się śmiali.
Zagryzłem wargę, zastanawiając się nad wyborem i z utęsknieniem patrząc za okno. Miałem ogromną ochotę zapalić papierosa, ale niestety nie miałem jak wyjść. Pani woźna pilnująca drzwi za dobrze mnie znała. Potrafiła rozpoznać mnie z odległości dwóch korytarzy, co było niezłym wyczynem.
Słysząc dzwonek wszedłem na salę gimnastyczną od razu siadając pod grzejnikiem. Powoli zaczynali pojawiać się chłopcy, a po dziesięciu minutach pojawiła się rochichotana grupka dziewczyn. Nikt nigdy nie rozumiał z czego się śmieją, przez co uznawane były za dziwaczki.
Wyznaczone osoby przyniosły kozła i rozłożyły materace dookoła, aby na wrazie czego zamortyzować upadek. Objąłem się rękami, patrząc ze zdenerwowaniem na przedmiot mojej rychłej śmierci.
Gwizdnięcie wszystkich poderwało z miejsca i nieco zirytowało. Wszyscy stanęliśmy na środkowej linii, by sprawdzić obecność. Modliłem się w myślach, aby jednak nauczyciel zmienił plany i żebyśmy na przykład zagrali w zbijaka. Zszedłbym od razu i nie byłoby problemu. Gorzej z tym, gdybym po raz kolejny oberwał od Damiana [chłopaka z przeciwnej klasy], przez co znów miałbym siniaki.
Osoby wyczytywane pokolei z listy wykrzykiwały, że są obecne, a ja coraz bardziej zdenerwowany myślałem o tym co mnie czeka. Myślałem, że zginę w bardziej godnych warunkach niż w zasyfionej sali gimnastycznej, no ale cóż. Z paniką obesrowałem jak tworzy się kolejka do tego cholernego kozła. Czemu tak bardzo skrzywdzili biedne zwierzę nazywając od jego imienia ten diabelny przedmiot zagłady?
Ustawiłem się pod koniec, uczniowie szeptali coś za mną na temat biustu jakiejś dziewczyny, która stała z przodu. Wuefista też widocznie był zadowolony z łączonego wf'u. Żenujące.
Po paru minutach zaczęło się.
Pierwsza osoba, druga ... trzynasta...
Nadeszła moja kolej.
Wziąłem rozbieg i już miałem przeskoczyć... Ale się zatrzymałem. Usłyszałem ciche chichoty za sobą. Zacisnąłem pięści i spojrzałem na nauczyciela.- Lasoń, nie opierdzielaj się tylko skacz! Jeszcze raz.
Cofnąłem się pod drabinki i ponownie zacząłem biec. Podskoczyłem i jakimś cudem przeleciałem nad kozłem lądując na podłodze. Chłopacy zaczęli się ze mnie śmiać, a dziewczyny podeszły i pomogły mi wstać pytając czy wszystko w porządku.
Lewe żebro i siniaki na plecach, na nowo zaczęły boleć, ale starałem się tego nie okazywać.
Wuefista pokręcił głową z rozbawieniem i wpisał coś do dziennika. Usiadłem pod grzejnikiem oddychając z ulgą. Dobrze, że miałem to za sobą, ale znów wstawiłem się na pośmiewisko.
Patrzyłem jak kolejne osoby przeskakiwały. Nadeszła kolej tego blondyna, który przyglądał mi się w szatni.
Jak on miał na imię? Chyba Alan, ale pewny nie byłem.
Przeskoczył z gracją i wylądował na środku materaca w pozycji wyjściowej. Gdyby mój wzrok mógłby zabijać, chłopak najpewniej padłby martwy. Czułem się okropnie z tą myślą, iż ta chudzina, ten babochłop jest ode mnie lepszy.
Tamtego dnia postanowiłem sobie, że będę lepszy od Alana we wszystkim co tylko się da.
CZYTASZ
Blondyneczka | Yaoi
Short StoryMikołaj to szesnastoletni uczeń liceum z dość pesymistycznym podejściem do ludzi i ogólnie całego świata. Pierwszego dnia szkoły poznaje Alana - blond babochłopa, z dobrą kondycją i pozytywnym podejściem do życia. Nastawienie chłopaka do blondynec...