Rozdział 1

131 14 0
                                    

Zack widząc auto agenta Bootha ruszył w jego kierunku, aby przywitać i wprowadzić w szczegóły doktor Brennan. Biegła antropolog wysiadła szybko z samochodu i z wymalowanym na twarzy niezadowoleniem trzasnęła drzwiami. Mimo zdziwienia złym humorem przełożonej Zack podszedł i podał jej lateksowe rękawiczki.
-Dzień dobry doktor Brennan.- powiedział,  ale nie zdążył nawet napomknąć o ofierze, bo wychodzący z pojazdu Booth postanowił kontynuować rozmowę, która wprowadziła antropolog w niezbyt przyjemny nastrój.
-Nie o to mi chodziło Bones!- krzyknął, a ona nawet nie zareagowała na przezwisko. Zaczęła iść w stronę ogrodzonego taśmami miejsca zbrodni, a jej asystent starał się nadążyć za nią. Gdy była zła przemieszczała się szybciej i dynamiczniej niż zwykle.- Nie chciałem tego powiedzieć! Dobrze wiesz, że nie to miałem na myśli.
-Nie.- zatrzymała się gwałtownie, a Zack cudem uniknął wpadnięcia w jej plecy. Obróciła się i spojrzała wściekle na agenta federalnego.- Dobrze wiesz, Booth jak straciłam rodziców. Więc nie mów mi, że tego nie zrozumiem.

Po tych słowach ponownie obróciła się na pięcie i z obranym z cel miejscem zbrodni zniknęła Boothowi z oczu. Podążający za nią Zack wolał nie zastanawiać się nad przebiegiem tej rozmowy i nie zadawać zbędnych pytań, które mogłyby doprowadzić do nieprzyjemnej konfrontacji z doktor Brennan.
Biegła antropolog pochyliła się nad trupem i zanim zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie dotyczące ofiary Zack oznajmił co już wiedział.
-Kobieta, wiek- około trzydziestu lat, wzrost- metr, siedemdziesiąt trzy centymetry,  biała, nie rodziła, jeszcze nie wiadomo czym kości zostały oczyszczone. Czas zgonu nieznany.
-Świetnie Zack. Urazy?- pochwała przełożonej jak zwykle wywołała uśmiech na twarzy praktykanta, co nie umknęło uwadze Brennan, która mimo złego nastroju również się uśmiechnęła. Mimo to skarciła go jak zwykle surowym tonem. - Jeden sukces nie oznacza, że zawsze będziesz wyciągał poprawne wnioski.
-Dobrze doktor Brennan. Zauważyłem dwa urazy pośmiertne: jeden na żuchwie- wskazał palcem drobne pęknięcie pod lewym kłem- i drugi na obojczyku. -tu również gestem pokazał uszkodzenie.- Jeden uraz, prawdopodobnie powstały we wczesnym dzieciństwie. Mianowicie złamanie kości łokciowej, które już dawno się zrosło.
-Kości są połączone srebrnymi śróbkami.  Bardzo precyzyjnie, ponieważ nie powstały pęknięcia wokół otworów. To musiał zrobić ktoś z wprawą.- Bones ujęła w dłoń staw łokciowy dokładnie go oglądając. Wysnute na jego oględzinach wnioski wypowiedziała na głos bardziej dla siebie niż dla Zacka.

W tym momencie na miejsce dotarł Booth, który nie śpieszył się i po drodze wypytał techników czy zostały zrobione zdjęcia miejsca zbrodni i kto zgłosił znalezienie ciała... a właściwie szkieletu.
-Co już mamy Bones?- zapytał, po czym został zamordowany spojrzeniem kobiety. Wciąż na niego wściekła nie wyraźnie nie miała zamiaru odpowiadać na pytanie zadane przez agenta.
-Mógłbyś nie przeszkazdzać?- Zack stanął w obronie starającej się skupić na pracy atropolog. Agent FBI lekko zdziwiony miał już coś powiedzie, ale praktykant nie dopuścił go do głosu.- Doktor Brennan próbuje skupić się na zwłokach, a ty jej przeszkadzasz. Jeśli masz zamiar dalej to robić to znajdź innego biegłego antropologa, albo sam zbadaj kości i później tłumacz się przełożonym z popełnionych błędów i nie rozwiązania sprawy.
-Zack. Poradzę sobie sama.- Brennan ucięła sucho wypowiedź asystenta i nie przejmując aię wyrazem twarzy Bootha, na której malował się szok zmieszany z rozjuszeniem, wróciła do oględzin ofiary.- Trzeba przenieść ją do laboratorium. Zack, powiedz technikom, żeby się tym zajęli.
-Już się robi. Mają zabezpieczyć kwiaty?
-Do osobnedo pojemnika. Czy Hdgins przyszedł zebrać próbki?
-Jestem! I mam już sporo próbek!- Jack Hodgins wyłonił się zza wielkiej kępy trawy i jak zwykle uśmiecnięty uniósł w dłoniach dwa pojemniczki, w których były próbki ziemi i białe, wijące się larwy, na które mężczyzna patrzył z fascynacją, którą Zack czasem brał nawet za miłość.- Spójżcie jakie śliczne larwy chrząszcza z rodziny Silphidae znalazłem tuż przy ofierze. A wiecie co to znaczy? -po tym pytaniu Bones i Booth spojrzeli na Hodginsa, który podszedł bliżej, tak ostrym wzrokiem, że zrozumiał konieczność wytłumaczenia im tego.
-To znaczy, że gdzieś w pobliżu jest ciało.-uprzedził go Zack mówiąc powoli i patrząc podejrzliwie na szkielet uśmiechający się do nich szyderczo.

Kości 《King Of The Lab》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz