PROLOG

16 4 0
                                    

- Nie martw się mamo. Wrócę cała i zdrowa. - rzekła dziewczyna do mamy przytulając ją i całując w oba policzki.
- Wiesz już gdzie jedziesz najpierw? - zapytał jej ojciec.
- Najpierw do USA, potem Meksyk i zobaczę gdzie potem. - odparła i się pożegnała z nim.
- Rose idziesz?! Bo pojadę bez ciebie! - krzyknęła z samochodu jej przyjaciółka.
- Już, już. - odkrzyknęła.

Jeszcze raz się pożegnała na szybko z rodziną, wpakowała ostatnią walizkę do bagażnika i wsiadła do samochodu. Na początku panowała cisza w taxi, lecz szatynka wyjęła mapę świata i wcisnęła Rose jej fragment.

- To lecimy najpierw do Los Angeles?- wskazała palcem.
- Nie, pierwszy Nowy York.- pokazała brunetka.
- Czyli do statuy wolności? A widziałaś te ciekawostki o niej? Ponoć u swoich nóg ma podziemne pokoje!
- O tym akurat nie słyszałam.

Przyglądały się mapie myśląc co będzie następne. Może Meksyk? Brazylia? Potem się zobaczy jest jeszcze czas.

Annette otworzyła okno, aby był delikatny przewiew. Włosy dziewczyn natychmiast ruszyły do tańca.

- Przymknij to trochę - powiedziała Rose przygładzając czarne jak smoła włosy.

- Już, już - zamknęła okno - tylko abyś potem nie narzekała.

- Ja? Chyba żartujesz. Nigdy nie narzekam.

- Na pewno? Mam ci przypomnieć parę sytuacji? - zapytała szatynka unosząc brew.

- No dobra prawie nigdy... Lepiej? - Oparła się o ramię przyjaciółki.

- O wiele lepiej - uśmiechnęła się delikatnie.

Przez kolejne 20 minut wpatrywały się w krajobraz za oknem wskazując poniektóre charakterystyczne budynki i wspominając chwile, których nigdy nie zapomną. Po drodze liczyły też czerwone samochody i ludzi, którzy szli z dzieckiem u boku. Było ich co prawda nie wiele, lecz i tak dużo jak na tak małe miasteczko.

- Już jesteśmy. Należą się 3 dolary. - powiedział kierowca.

- Proszę. - Dała mu do ręki i wysiadły z samochodu.

- Dziękujemy - dopowiedziały na koniec wyjmując walizki i udając się w stronę wejścia na lotnisko.

Bilety miały już dawno zakupione. Wystarczy teraz tylko przejść przez kontrolę i podróż samolotem przez 6 godzin. Z Ivujiviku do Nowego Yorku.

***********

Po wypełnieniu wszystkich formalności Inuitki czekały już tylko na lot, który miał zacząć się za 20 minut. Niby nie wiele, ale dla dziewczyn, które świata nie widziały była to wieczność. Rozmawiały o miejscach, które tam odwiedzą i ciekawostkach.

- Upewnij się czy wszystko wzięłaś. Jeszcze pięć minut i możemy wsiąść na pokład samolotu! - Złapała za ramiona Annette.

- Już spokojnie Rose. Wszystko mam. Aż trzy razy sprawdzałam. - Policzyła powoli na palcach i się zaśmiały razem.

- No dobrze, wiesz tak na wszelki wypadek. - Uśmiechnęła się.

Chwilę posiedziały w ciszy nasłuchując czy można już wsiadać. Czekały, aż nie usłyszały upragnionego głosu z radia.

- Osoby lecące do Nowego Yorku proszę udać się do wejścia numer 2! - Rozprzestrzenił się po całej hali.

- Annette! Chodź! - Chwyciła ją za rękę i podbiegły do drzwi z numerem 2. Dały bilety i weszły.

Usiadły na miejsca. Dużo ludzi nie było, ze względu na małą wioskę, lecz turystów pragnących poznać ich kulturę nie brakowało. Szczególnie, gdy było lato, a u nich było chłodno.

Po paru minutach stewardessa podała instrukcje, a wszyscy pasażerowie wykonali je. Samolot zaczął delikatnie się trząść i ruszyli. Teraz czekała je podróż w nieznane. Ich marzenie powoli zaczęło się spełniać. Marzyły, aby zwiedzić cały świat i poznać różne kultury, a jako, że są Inuitkami to i może kogoś zaznajomić z ich kulturą?

Nowe miejsce, Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz