Walka to bardzo ryzykowna dziedzina. Gdy staję przeciw jednemu, jakie mam szanse na wygraną? Wyjdę albo ja, albo on, czyli 50%. A jakie jest prawdopodobieństwo pokonania trzech przeciwników pod rząd? 12,5%, dokładnie tyle. A co będzie, gdy zawalczę z trzema jednocześnie, gdy będą się wzajemnie wspierać? To już ciężej policzyć. Wiem jedynie, że zakrawa to na cud.
W takiej sytuacji właśnie się znalazłem. Trzech strażników, ubranych w jednolite, niebieskie kombinezony i kaski zasłaniające twarze czarnymi przyłbicami, wcale nie utrudniającymi widzenia. Wyszli zza rogu, przy skrzyżowaniu korytarzy i całkowicie mnie zaskoczyli. Nie mogłem uciec. Musiałem walczyć. Byłem spokojny. Było ich więcej, to nie ulegało wątpliwości. Możliwe, że byli lepiej wyszkoleni i wyposażeni. A mimo to miałem pewność, że wygram.
Błyskawicznie ściągnąłem miecz z pleców, skoczyłem na nich. Za wolno. Jeden z nich zdążył wyciągnąć pistolet z kabury i wystrzelić. Pocisk przebił moje ramię i przeszył mnie prądem. Krzyknąłem z bólu, upadając na kolana. Drugi strażnik sięgnął po szablę i zamachnął się.
Nim uderzył, zdążyłem w myślach wypowiedzieć zaklęcie.
Trzech strażników, ubranych w jednolite, niebieskie kombinezony i kaski zasłaniające twarze czarnymi przyłbicami, wcale nie utrudniającymi widzenia. Wyszli zza rogu, przy skrzyżowaniu korytarzy. Spodziewałem się tego. Błyskawicznie ściągnąłem miecz z pleców i ruszyłem w ich stronę. Skoczyłem w prawo w tym samym momencie, gdy jeden z nich wyciągnął pistolet i strzelił. Pocisk minął mnie o włos. Odbiłem się od ściany i ciąłem pierwszego z brzegu. Ten zdążył dobyć szabli, sparował mój cios. Trzeci zaszedł mnie od boku. Nie zdążyłem uniknąć ani się zasłonić. Ale zdążyłem cofnąć czas po raz kolejny.
Trzech strażników wyszło zza rogu. Skoczyłem w prawo, gdy ten środkowy wystrzelił. Odbiłem się od ściany. Ciąłem po nogach, przewidując blok pierwszego z brzegu. Krew trysnęła mu z uda, cofnął się i upadł. Naskoczyłem na niego, dobiłem sztychem w krtań, przy okazji unikając ciosu trzeciego z wojowników. Jeszcze tylko dwóch. Obróciłem się tak szybko jak tylko mogłem, jedynie po to, by ujrzeć, jak strażnik po nieudanym ataku szablą sięga po pistolet i poczuć, jak pocisk przebija się przez moje serce.
Wróciłem po raz kolejny. Skoczyłem w prawo, odbiłem się od ściany, przeciąłem udo jednego z nich i dobiłem, uchylając się przed ciosem. Padłem na ziemię, unikając strzału. Cisnąłem mieczem w tego, który wystrzelił już wcześniej i dobył szabli, jednocześnie rzucając się na tego, który właśnie wyciągnął pistolet. Odsunął się, tnąc mnie po głowie. Cofnąłem.
Trzech strażników leżało martwych. Otarłem miecz z krwi i włożyłem z powrotem do pochwy na plecach. Cała walka trwała jakieś piętnaście sekund - pomijając to, że musiałem stoczyć ją dwanaście razy, by wygrać. Życie temporalnego nindży wymaga cierpliwości, za to nie ryzykuję niczym. Cokolwiek się nie stanie, zawsze mogę cofnąć czas. Najwyżej o pół minuty, ale to starczało, by wyjść z każdej opresji. Jestem najemnikiem wysyłanym samotnie na najcięższe misje. Moje usługi słono kosztują. Nie tylko dlatego, że daję gwarancję na wypełnienie powierzonego mi zadania. Ważniejsze jest to, że jestem jedyny w swoim rodzaju. Cały mój klan został zamordowany. Nie mam pojęcia, w jaki sposób zabito setki wojowników takich jak ja, którzy mogli wygrać każdą walkę. Pragnę rozwiązać tą zagadkę. A potem zemścić się na tych, którzy za tym stoją. A do tego potrzebowałem pieniędzy w dużej ilości.
CZYTASZ
Temporalny Ninja
AdventureWyobraź sobie, że potrafisz cofnąć przebieg ostatnich kilkunastu minut. Jak to wykorzystasz? Ninja chce użyć swojej niezwykłej zdolności, by dokonać zemsty. Wkrótce przekona się, że igranie z czasem jest śmiertelnie niebezpieczne. Los nie lubi, gdy...