III

11 2 2
                                    

Drzwi rozsunęły się i do pokoju wpadł przerażony oficer, prawie strącając kryształową wazę stojącą na jadeitowym cokole.

- Wasza Wysokość! - zawołał, kłaniając się nisko i ściągając z głowy czapkę - Jesteśmy zgubieni! Zaatakował nas... - Przełknął głośno ślinę - Temporalny ninja!

Rozpostarty na szerokim fotelu z aksamitu, Magnus nawet nie spojrzał w stronę podwładnego. Sięgnął lewą dłonią, zakrytą czarną rękawiczką, po diamentową szklankę, stojącą na mahoniowym biurku. Prawą, nieubraną ręką nalał sobie whiskey, która leżakowała od czasów, gdy ludzkość dopiero odkrywała magię. Spokojnie upił dwa łyki. Dopiero wtedy zdał się zauważyć oficera.

- Ach tak. Ninja. - powiedział beznamiętnie, jakby jego życie nie było w żaden sposób zagrożone. - Cofa czas, interesujące. Więc wysadźmy statek w powietrze.

- Panie, to szaleństwo!

- Ach tak, masz rację, Edmundzie - przyznał Admirał. - Przecież jesteśmy w kosmosie. Wysadźmy więc statek w próżnię.

- Jak rozkażesz, Wasza Wysokość - Oficer otarł pot z czoła. - Przypomnę tylko, że Lewiatan to największy i najnowocześniejszy galeon naszej floty. Nie wspominając o załodze. Nie dla wszystkich starczy szalup ratunkowych.

- Trudno - Magnus wzruszył ramionami. - Kupię sobie nowy statek. I nowych ludzi. Stać mnie.

- To na nic! Ninja przewidzi wszystkie nasze ruchy, powstrzyma nas, cokolwiek zrobimy!

- Jego moc jest ograniczona - Blaxe pociągnął kolejny łyk alkoholu. - Nie może cofać się za daleko, inaczej uratowałby swój klan. Uciekniemy po cichu, potem wysadzimy galeon. Dopadnie go eksplozja, przesunie się kilka chwil w przeszłość. Będzie szukał rozwiązania, ale nie znajdzie. Wybuch zabije go ponownie. Jak zając zamknięty w klatce, będzie skakał i skakał. Aż zda sobie sprawę, że niezależnie od tego, ile razy będzie próbował zmienić los, nie zdąży powstrzymać autodestrukcji. Uwięzi swoją świadomość, aż w końcu podda się i umrze. Genialne, prawda?

- Tak jest, panie admirale - Edmund ukłonił się nisko. - Plan Waszej Cesarskiej Mości jest idealny. Wykonam go.

Nagle Magnus cisnął szklankę w stronę oficera. Ten nie zdążył się uchylić, diamentowe naczynie rozprysnęło się na jego głowie.

- Ty kretynie! - Admirał nie krzyknął, jedynie nieznacznie podniósł głos. - Nie mogę pozwolić sobie na zniszczenie Lewiatana. Stać mnie na kolejnego, ale do tego mam już sentyment. Na szczęście ułożyłem znacznie lepszy plan na powstrzymanie płatnego zabójcy. Każ wszystkim wziąć wolne. Niech odpoczną. Gdy zobaczą nindżę, mają natychmiast zejść mu z drogi. Poczekam, aż do mnie przyjdzie.

- Poprzedni plan miał sens - Edmund ścierał krew z czoła czapką. - Ale ten to już czyste szaleń... Znaczy się... rozkaz, Wasza Wielmożność!

Temporalny NinjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz