Tatuś cię kocha

3.8K 668 430
                                    

Włączcie muzykę z góry, warto.

Myślałem, że żartował mówiąc, że czekają mnie fizyczne tortury, będące niewielką próbką tego, co nastąpi w Ciemności, ale niedługo po jego zniknięciu okazało się, że byłem w wielkim błędzie.

Siedziałem oparty o jedną z półprzezroczystych ścian w przerwie między kolejnymi parami drzwi i próbowałem nie wrzeszczeć z bólu. Drżałem, a jakaś niewypowiedziana siła rozrywała mi wnętrzności (o ile duchy takowe mają). Gdybym miał taką możliwość, chętnie bym się w tamtym momencie zabił, ale na dobrą sprawę moje życzenie zostało już spełnione. Innych rozwiązań nie widziałem.

Czysty przyszedł wyjątkowo wcześnie, a przynajmniej takie miałem wrażenie. Stał nade mną i gapił się uparcie. Byłem przekonany, że będzie się śmiał, że dobrze mi tak, ale nic z tych rzeczy, on tylko patrzył.

– Pomógłbyś – wycharczałem, kuląc się z bólu.

– Nie za bardzo mam jak – odparł współczująco i klęknął tuż obok mnie. Spojrzałem nieprzytomnie w jego stronę.

– Czyli jednak nie kłamałeś – parsknąłem pod nosem, próbując zachować resztki honoru. Wystarczyło mi, że leżałem przed nim skulony w kłębek.

– Dziś ostatni dzień. Masz kilka godzin, żeby zacząć żałować i przeprosić, wiesz?

– Chętnie skorzystałbym, żeby przestało boleć, ale znając życie, to tak nie działa, co?

– Niestety – westchnął. – Pamiętasz co ci powiedziałem, prawda?

– Trudno zapomnieć.

Skinął lekko głową.

– Po prostu weź to pod uwagę, kiedy będziesz po tamtej stronie. I przemyśl to jeszcze.

Przytaknąłem dla świętego spokoju. Było mi już wszystko jedno.

Czysty wstał z klęczek i wyjął cygaro. Chmurka dymu pofrunęła tuż za jego wydechem.

– Wiesz, że już tu nie wrócisz? – mówił. – Po ostatnim dniu na Ziemi pozostają już tylko dwie opcje. Ja jestem jedynie przewodnikiem, więcej się nie zobaczymy.

Nie wiem czemu, ale chyba posmutniałem. Z jakichś powodów zdążyłem już Czystego polubić i myśl, że więcej nie zapali przy mnie tego jakże charakterystycznego cygara wręcz przyprawiła mnie o dreszcz.

– Czas na nas – rzucił lekko.

Spróbowałem wstać. Nawet się udało, choć z trudem zdołałem wykrzesać z siebie tę siłę. Powiedziałbym, że niemożliwie bolało mnie całe ciało, ale przecież ja nawet ciała nie miałem. Opierając się o ścianę, powoli podnosiłem się z ziemi.

– Tak czysto z ciekawości, Czysty – zacząłem jakby mimochodem – skoro mamy się już nie spotkać, to powiedz mi czemu palisz?

Chyba nie spodziewał się takiego pytania, bo spojrzał na mnie niemalże jak na idiotę. Zachęcałem go wzrokiem, lecz ten nie odezwał się prędko. Wolałem nie naciskać, lecz na szczęście nie musiałem.

– Niewielu o to pytało – stwierdził zamyślony. – To dosyć długa historia i...

– Mam czas – przerwałem.

– Niekoniecznie – stwierdził tamten. – Ale skoro chcesz wiedzieć, to czemu nie.

Pstryknął palcami. W jednej chwili zniknął zatłoczony korytarz, a ja z Czystym znaleźliśmy się gdzieś pośrodku niczego i patrzyliśmy prosto na siebie. Nie mogłem się ruszyć.

Trzy lata po śmierci [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz