część 1

15 1 0
                                    


Mały osobowy samochód, zaparkowany niemal przed wejściem zamkniętego baru oświetlała oddalona o kilka metrów, migocząca latarnia. Nie przeszkadzało to drobnej postaci. Z naciągniętym na głowę kapturem puchowej kurtki obeszła go omijając co większe grudy zmarzniętego śniegu.

– Jak mogłeś mi to zrobić! Ja o ciebie tak dbam, a ty co? – Pokiwała z niedowierzaniem głową. – Tak mi się odwdzięczasz?! – Z kieszeni wyjęła telefon. Jedno spojrzenie na wyświetlacz sprawiło, że skrzywiła się jeszcze bardziej. Dochodziła trzecia w nocy. – Nie, nie mogłeś poczekać do jutra! Musiałeś to zrobić teraz? Popsuć się środku nocy i to na pustym parkingu! – Z wyrzutem spojrzała na tylne koło sędziwego opla.

Całkowicie pozbawione powietrza straciło swój pierwotny kształt opierając się jedynie na metalowej części. Niezbyt delikatnie postukała czubkiem buta w miejsce nad nią.

Na upartego da się na tym jechać. – Westchnęła starając przekonać samą siebie. Równocześnie uruchomiła wyobraźnie. Obraz samochodu nienaturalnie przechylonego oraz snop rozżarzonych iskierek, wypadających spod podwozia nie wyglądał zachęcająco.

Taksówka?Zrezygnowana spojrzała na druga stronę ulicy.

Miejsce wypełnione w weekendy równiutko zaparkowanymi taksówkami cierpliwie czekającymi na klientów, było puste.

Oczywiście mogła wykręcić numer gdzie dyspozytorka sennym głosem z wymuszoną grzecznością przyjmie zamówienie na kurs. Pomimo co najmniej dwudziestu minut oczekiwania było to jedyne sensowne rozwiązanie. Niestety przemęczony umysł podsunął jej zupełnie inne.

Pewna siebie podniosła klapę bagażnika. Przekopawszy się przez kilka warstw rzeczy których nie powinno tam być z samego dna wygrzebała lewarek. Niepewnie obróciła go w dłoniach.

Co w tym może być trudnego?

– Ależ nic! Banalnie proste! – marudziła już po chwili. – A byłoby jeszcze prostsze, gdyby jakiś kretyn nie wpadł na pomysł je tu upchnąć! – Niemal weszła do bagażnika, starając się wyjąć z niego dojazdówkę. – Później się dziwią, że kobiety proszą ich o pomoc!

Marudząc pod nosem przeciągnęła je na krawędź bagażnika. Resztkami siły szarpnęła po raz ostatni.

– No nareszcie. – Ucieszyła się, stawiając je pionowo. – Nie można było tak od razu?

Ku jej zaskoczeniu, mimo braku instrukcji, założenie lewarka okazało się dość proste. Niestety, nie znalazła na nim żadnego znacznika sugerującego, na jaką wysokości można go podnieść. Pewna obaw, że stanie się bliżej nie określone „coś", zagrażające ukochanemu samochodowi, jej, a nawet całemu światu, oderwała koło zalewie o kilka centymetrów od ziemi.

Kolejnych kilka minut wystarczyło, by zgasło w niej naiwne przekonanie, że najgorsze ma już za sobą. Skoro trzy pierwsze śruby odkręciła podejrzanie łatwo, to tak samo będzie z tą ostatnią.

– Rusz się do cholery! – Sapała.

Raz za razem, co raz to mocniej uderzała stopą w klucz. Miała dość. Była zmęczona, zmarznięta a mała, wredna śruba jak na złość trzymała.

– Uparte bydle! – Uderzyła kolejny raz stopą przelewając na kawałek metalu nagromadzoną złość. W odpowiedzi zsunął się on z koła i z metalicznym brzdęknięciem odbił od pokrytej cieką warstwą lodu kostki brukowej. Za nim zdążyła odskoczyć trafił w jej nogę.

CZERŃOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz