Lawirując pomiędzy stolikami, Alicja nie mogła wyjść z szoku. Cicho pobrzękujące radio zagłuszał radosny gwar i tu gdzież cichy stukot zastawy stołowej. Pierwszy raz od kilku miesięcy Bastet było pełne gości i to nie byle jakich. Takich, których zamówienia wykraczały poza listę napoi chmielowych. Było to na tyle nie spotykane, że zastanawiała się czy przypadkiem nie pomylili lokali.
Normalnie, taka odmiana losu, była by powodem do radości. Dziś jednak po raz kolejny brakowało personelu. Rano, Iwona, jedna z kelnerek poinformowała ją, że jej córeczka dostała gorączki, musiała zostać w domu. Musiała, nie musiała... Kaja miała również ojca. Niestety tylko w teorii. Pijak i awanturnik nie był w stanie zadbać o siebie, co dopiero, o siedmioletnie dziecko.
Co mała począć? Powiedzieć „nie", „masz przyjść do pracy"? Nie potrafiłaby.
I właśnie dlatego zarywała kolejną noc.
Przez ostatnich kilka tygodni pracowała codziennie na podwójnych zmianach, za siebie i w zastępstwie, za którąś z kelnerek. Doszło do tego że słysząc, „Szefowo, możemy porozmawiać?" robiło się jej niedobrze. Choroby, wywiadówki, śluby, pogrzeby, rozwody były tylko jednymi z nielicznych powodów przez które któryś z pracowników nie mógł stawić się w pracy.
Wracając do kuchni z tacą pełną brudnych naczyń, Alicja wolną ręką wyjęła z tylnej kieszeni spodni wibrujący telefon.
– Hejka, stęskniła się? – Od razu rozpoznała chropowaty głos Spidera.
Niższy od niej o głowę mężczyzna, napakowany niczym paczka chipsów swoją ksywę zawdzięczał realistycznie wytatuowanemu pająkowi. Jego odrażający tułów pośrodku dłoni miał długie odnóża, których część w całości pokrywała palce. Robiło to dość oryginalne wrażenie, bo ruszając nimi, poruszał również kosmatymi nogami pająka. Za każdym razem, gdy to widziała, przyprawiało ją to o dreszcze.
– Tak, stęskniłam. – Biodrem pchnęła kuchenne drzwi.
– Super. – Jego śmiech przypominał chichot hieny. – To co, chce co ciekawego? Co do czytania? – chichotał po cichu.
– Tak, chce. – odpowiedziała, kręcąc głową. Rozmowa z nim, nawet kilkuminutowa, była wyjątkowo męcząca. – Wiesz co lubię. – Ustawiła tacę na metalowym blacie obok rosnącej sterty brudnych naczyń.
– Ano wiem, to co, będzie jutro w knajpie?
– Wolałabym dzisiaj, jak możesz. – Po drugiej stronie zapadła na chwilę cisza.
– Niech będzie – odezwał się w końcu – tylko zara.
– Czekaj. – krzyknęła zanim się rozłączył.
– No, co jest?
– Masz może coś, co pomoże mi odpocząć, wyspać się?
– Coś się znajdzie. – odpowiedział po chwili wahania. – Tylko uważa, to naprawdę wciągająca czytanka. Dwa rozdziały stynką, kapujesz?
– Aha, po drugim będę spała jak aniołek.
– No właśnie lepiej, żeby nie. – Rozłączył się bez pożegnania.
Większą część wieczoru, Alicja zmuszała się do szerokiego i wyjątkowo sztucznego uśmiechu. Na prawdziwy nie wystarczyło jej już siły. Trzy kawy, tyle samo energetyków, oraz kilka tabletek przeciwbólowych, niewiele pomogły.
Kiedy ten dzień się wreszcie skończy? – westchnęła błagalnie.
Cały dzień na nogach robił swoje. Ledwo nimi powłóczyła, idąc do stolika w samym końcu sali.
CZYTASZ
CZERŃ
FantasyAlicja, odkrywa, że wampiry i magowie nie są jedynie wytworem fikcji literackiej. Oni istnieją naprawdę. Dzień w którym się o tym dowiedział najchętniej wymazałaby z pamięci.