Kiedy dowiedziałam się o koncercie swoich idoli, którzy są dla mnie całym światem zrozumiałam, że to ostatnia rzecz jaką życie wymaga abym zrobiła. Po to czekałam. Po koncercie moge już odpocząć. Zapaść w wieczny sen. W końcu....Zacznijmy od początku. Jestem zwykła, nudną 17 letnią dziewczyną, której największym marzeniem jest smierć. Pewnie juz sie domyślacie, że choruje na depresje. Nienawidzę siebie, swojego charakteru, swoich myśli. Żyje poczuciem winy.
Żadne leki na mnie nie działają, żadna terapia, żaden pobyt w szpitalach psychiatrycznych - nic. Rodzina tyle razy mnie juz wysyłała gdzieś aż powiedziałam STOP. Uciekłam. Odizolowała sie od wszystkich. Za pieniądze, które zbierałam na studia wykorzystałam na wynajem mieszkania na 'jakis czas'. Wszystko miałam już zaplanowane. Tym razem nie żadne podcinanie sobie żył czy przedawkowanie leków. Teraz postanowiłam zrobić to raz na zawsze. Moje dni były policzone. Odliczałam je. Żadnych szans juz sobie nie dam. Za bardzo dręczą mnie wspomnienia. Nie umiem, nie dam rady. To postanowione. Jeszcze chwilkę i pójdę odpocząć. Ale dziś musze iść na ten koncert. Musze ich przytulić i podziękować. Byli ze mną przez ten cały czas i będą do końca. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na zewnątrz. Ledwo doczołgałam sie do przystanku. Cały swiat wirował mi przed oczami. Mialam mroczki i cała sie trzęsłam. Serce biło mi tak szybko, że czułam jakby miało wybuchnąć. Olałam to. Nie raz tak sie czułam, przyzwyczaiłam sie do tego stanu. Założyłam słuchawki na uszy i zanurzyłam sie w swoj swiat. Nie umiem zyc innym. Widze tylko zło. Nie umiem zobaczyc niczego dobrego. Przez to tak bardzo nienawidze swojego charakteru. Zdaje sobie ze wszystkiego sprawę. Ale ja nie umiem, jestem za słaba. Ten swiat mnie wyniszcza. Nie moge już....
Autobus zatrzymał sie z piskiem. Coraz bardziej sie denerwowałam. Bylam kilka godzin za wcześnie chociaz fanów było już w chuj dużo. Jakoś przepchnęłam sie bliżej sceny. Mój stan nasilił sie ale mialam to w dupie. Starałam sie po prostu skupić uwagę na tym co powiem chłopakom gdy ich spotkam.
3, 2, 1 !!!!
Efekty były naprawdę zajebiste. To było niesamowite. I jeszcze chłopcy. Tacy boscy...
Nagle poczułam sie tak jakby ktos podciął mi nogi, swiat wywrócił sie do góry nogami a ja razem z nim. A pozniej już ciemność. Urwał mi sie film.*RYE*
Nagle zauważyłem rozproszone fanki. Chlopaki tez to zobaczyli, wymieniliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i przestaliśmy śpiewać. Ochrona odgoniła dziewczyny a my zeszliśmy ze sceny pomóc.
- Prosze was o spokoj i miejsce. Ktoś zemdlał i staramy sie jej pomóc - powiedziałem głośno przez mikrofon
Posłuchały i zrobiło sie troche spokojniej. Dziewczyna, która zemdlała była drobna, niska i przerażająco chuda ale za to śliczna. Widać było też, że jest naprawde młoda. Twarz miala wychudzoną, łagodną i jakąś taką smutną. Wyciągnęliśmy ją na scenę. Nagle odzyskała przytomność. Przez chwile nie kontaktowała i starała sie zrozumieć co sie dzieje. Gdy nas poznała zaniemówiła przerażona i rozpłakała sie. Często spotykaliśmy sie już z taką reakcją. To naprawde urocze.
- Chorujesz na coś? Jak sie czujesz?? - zapytał Andy
Spojrzała na niego ze wzrokiem jakby zobaczyła anioła i jąkając sie wydusiła:
- Nieee..nie jestem... nic mi nie jest...znaczy No słabo mi troche...ale naprawde nic..... - przerwałem jej:
- Zemdlalas. Napewno wszystko Ok? Jakies leki zażywasz? Moze chorujesz na cos? I czy w ogole cos jadłaś dzis? Strasznie blada jestes. Potrzebujesz pomocy.
- NIEEE. Naprawde juz lepiej. Potrzebuje tylko usiąść gdzies i posiedzieć chwilkę. Ale nie chce stracić koncertu - odpowiedziała mi
Westchnęłam głęboko. Nie możemy przerwać koncertu ani tez zmusić jej aby skorzystała z pomocy. Machnąłem reka aby przywołać ochroniarza by zaprowadził ją na backstage skąd będzie miała możliwość oglądać nas siedząc.*Bella*
Cholera... jaki przypal. Zawsze cos zrobie nie tak...zawsze. Zostałam odprowadzona przez trzymetrowego ochroniarza na backstage. Usiadłam na krześle i oglądalam koncert od tyłu. Mialam dość. Tak bardzo sie bałam, że odkryją, że jestem niepełnoletnia, znajdą moją rodzine...Boze.... znów zrobiło mi sie słabo. Zacisnelam mocno pieści. Nie moge zemdleć, nie moge zemdlec - powtarzałam sobie cicho. Nie umiałam skupić sie na koncercie. Głowa napieprzala mnie tak, czułam że zaraz nie wytrzymam. Zobaczyłam jakiegos faceta zmierzającego w moją strone.
- Dobrze sie pani czuje?- Polak... kurwa on podejrzewa
-Tak już dużo lepiej, dziękuje - starałam ukryć swoje zdenerwowanie ale gdy zapytał mnie o dowód ręka telepała mi sie jak opętana. Spokojnie wdech wydech. Podałam mu swoj podrobiony dowód na którym wyraźnie pisało że mam 18 lat. Facet mruknął z niezadowoleniem i kiwnął głową.
- Jest pani pewna, że nie potrzebuje pani pomocy i zawiadomienia rodziny?
- Tak jestem tego pewna i gdyby był pan tak miły i dał mi juz święty spokoj bo nie po to wydawałam pieniądze na bilet aby sie z panem kłócić - syknęłam niezadowolona
Facet odszedł z grymasem na twarzy. Westchnęłam głęboki. Udało sie.
Gdy chłopcy skończyli spiewac postanowiłam juz isc i dokończyć to co postanowiłam. Ale gdy bylam juz na zewnątrz usłyszałam głos Rye'a.
- Hej! Wszystko w porządku? Nie zostajesz na M&G? Widze, że masz VIPA zakupionego.
O Boze. To Rye Beaumont. Co robic?!? Co robic??! Nie moge mu powiedziec tak po prostu że wychodze z ich koncertu. Tak bardzo ich kocham jejku.
- Nie, ja tylko wyszłam chwile pooddychać świeżym powietrzem. Prawdopodobnie przez to zemdlałam. Naprawde rozmawiam z Ryem Beaumontem?!?- próbowałam zmienić temat
Piosenkarz sie zaśmiał.
- Tak jestem prawdziwy. Mozesz mnie dotknąć jak chcesz. Bedziesz tu tak stać? Chodź tam jest taka ławeczka. Usiądź bo znowu zemdlejesz
Nie moglam w to uwierzyć, że rozmawiam z moim najukochańszym idolem. Boze. Tyle razy wyobrażałam sobie jak to jest byc na ich koncercie ale nie spodziewałam sie, że wydarzy sie cos takiego. Musiałam sie jakoś odprężyć bo czułam że nerwy mi zaraz rozjebią łeb. Chyba mialam jeszcze gdzies dwie albo trzy puszki Żubra skradzionego z żabki. Tylko siedzi tu Ryee Beaumont nie moge tak przy nim sie napić. Jejuu. Dobra mam to w dupie. Zajrzałam do torebki. Maaaam!
- Moze chciałbyś spróbować polskiego piwa? - zapytałam
Rye spojrzał na mnie zdziwiony
- Chętnie, chętnie ale mysle że nie wypada przed M&G
- No dawaj jedna puszka - otworzyłam i napiłam sie wielkiego łyka - Nikt nie bedzie wiedział. I spróbujesz jak to Polska smakuje - zaśmiałam sie
- A No dobrze, dobrze troszkę spróbuje - spróbował i po zadowolonej minie stwierdziłam, że mu bardzo posmakowało - o kurde to naprawde dobrze smakuje
- Wiem - zasmialam sie - A najlepsza jest nazwa tego piwa. Powiedz ' żubr '
- Szłubrh - wybuchnęliśmy śmiechem.
Byliśmy na śrubie. Nie myślałam. On też. Nawet nie wiem kto pierwszy zaczął. Nasze usta złączyły sie razem. Poczułam fale gorąca. Pożądałam go. Chciałam go mieć. Chciałam znać każdą jego część ciała. Chciałam stać sie jednością.
Rye zaprowadził mnie do hotelu w którym chłopaki mieli zarezerwowane pokoje. Zamknął drzwi na klucz, zgasił światło. A ja dosłownie rzuciłam sie na niego. Popchnelam na łóżko i ściągnęłam bluzkę. Jego mięśnie były takie piękne. Zaczelam całować jego tors a on za ten czas zaczął rozbierać mnie. Schodziłam coraz niżej. Odpielam pas i zsunęłam spodnie. Byliśmy juz pół nadzy. Czułam jego oddech. Całowaliśmy sie bardzo długo, było tak przyjemnie. Pozniej naprawde nie wiem nawet jak bez żadnych zabezpieczeń, dosłownie niczego zsunelam mu bokserki on mi resztę bielizny i fala błogości, bezpieczeństwa, wartości i szczęścia uderzyła we mnie. Tak dawno nie bylam taka szczęśliwa. Przez chwile poczułam sie dla kogoś wystarczająca. Przez chwile ktoś docenił moją wartość. Sprawiłam, że komuś dzięki mnie było przyjemnie. Przez chwile poczułam sie bezpieczna. Przez chwile poczułam że życie nie musi byc takie zle.
Bolalo ale był to tak przyjemny ból, że raczej nie moge nazwać tego bólem. Byliśmy jednością. Ja i on. Było nam tak błogo. Nie bałam sie, nie czułam wstydu. Chcialam żeby ta chwilą trwała wieczność. Zostac tak na zawsze. Słyszałam jego ciche pomrukiwania. Doszliśmy Pocałowałam go czule i wplatałam ręce w jego śliczne loczki. Dyszelismy ciężko, odpoczywaliśmy. Wtuliłam sie w jego tors i wsłuchałam w bijące serce. Rye jeździł ręką po moich plecach, głaskał mnie sprawiając, że mialam na całym ciele ciarki.
- Zróbmy to jeszcze raz - wyszeptałam.
CZYTASZ
8 bilion of people but all I see is you|| Rye's princess ||
Novela JuvenilBrytyjski boyband RoadTrip to jedyna rzecz dla której śliczna 17-sto letnia Polka jeszcze żyje. Co jeżeli los uśmiechnie się do niej? Co jeżeli bliżej pozna cały swój świat? Co jeżeli Rye Beaumont... Czy ona pozwoli wygrać depresji? Czy jest jeszcze...