Moja terapeutka na powrót kazała mi założyć coś na wzór mojego poprzedniego bloga.
Gabinet zamknąłem, przynajmniej narazie, póki moja depresja nie opuści mnie na dobre.
Po wielu przeżyciach, w większości tych złych, okazało się, że nie wystarczy tylko "chcieć" aby móc. Przekonałem się o tym na własnej skórze.
Moja druga żona opuściła mnie, razem z dzieckiem. Powiedziała, że nie chce spędzić życia z takim człowiekiem jak ja. Zapytacie zapewne - z jakim?
Otóż nazywam się Ludwik M. B. Montgomery, mam 28 lat i na ten moment jestem po drugim rozwodzie. Kilka lat temu zdiagnozowano u mnie depresję, z której, rzekomo, się wyleczyłem. Jednak jak okazało się kilka miesięcy temu - niestety nie.
Prowadziłem swój gabinet, w którym pomagałem biednym, zbłąkanym ludziom. Jednak z dnia na dzień coraz bardziej brałem do siebie problemy obcych mi osób. Przeżywałem je niepotrzebnie podczas gdy moja ówczesna żona mówiła mi "Ludwiku, przestań, ci ludzie sami muszą dać sobie radę, Ty wystarczająco im pomogłeś". Na nic zdały się jej słowa.
Po ponad roku ponownie wpadłem w odmęty głębokiej depresji, która przed dwoma laty postanowiła, że ukryje się na jakiś czas. Na czas, w którym zdążę ułożyć sobie jako tako życie, znaleźć żonę, założyć rodzinę..
Kilka miesięcy temu moja ukochana powiedziała mi "kochany, nie mogę dłużej z Tobą być. Nie potrafisz poradzić sobie z samym sobą, nie powinieneś pomagać w takim razie innym ludziom. Odchodzę, zabieram dziecko i swoją część majątku. Weź się za siebie, Ludwiku" i wyszła.
Ludwik M. B. Montgomery, ponownie siedzę w kuchni. Z kotem. Tak, z tym kotem. Wrócił po ponad roku. I dalej je karmę dla psów.
CZYTASZ
Rok Ludwika
Non-FictionRok z Ludwikiem, ponownie powróciłem. Ponownie dzięki, albo przez, moją terapeutkę. I kolejny rok będę wam smęcił. Zapraszam! Albo nie jeśli masz choć trochę chęci do życia.