Dalej, wyżej

261 13 32
                                    




Hall recepcyjny zionął pustką, oczywiście jeżeli nie liczyć pucołowatego Pazuriana Clowhusera, , atmosfera była tak spokojna jak na grzybobraniu. Pachniało odświeżaczem powietrza, a z głośników leciała muzyka, która uspokajała, ale nie rozleniwiała. Nick oparł się dziarsko o ladę i zagadał do geparda.

- Cześć kotku. Masz jeszcze dla mnie jakieś zlecenie ?

- Och! Hej Nick. - przywitał się Pazurian, trzymając w tłustej łapie nadgryzionego pączka z różową posypką i adwokatem. - Dostawa przyszła na czas?

Nick wzruszył ramieniem z miną doświadczonego pracownika.

- Martin, jak zwykle kazał na siebie czekać, ale przynajmniej dorzucił kilka niezłych bajerów.

- No opowiadaj ile wydałeś? - Zapytał Pazurian, otwierając swojego laptopa, żeby zapisać wynik.

- Siedemset pięćdziesiąt tysięcy.

Pazurian zamarł i spojrzał na niego z zaskoczeniem.

- Eee...to znaczy siedemdziesiąt pięć tysięcy - poprawił się Nick.

- A już się bałem, że pomyliłem się w obliczeniach. - westchnął z ulgą Pazurian, wprowadzając dane do komputera.

- Wybacz. Przejęzyczenie. - westchnął Nick. Parząc przepraszająco na przyjaciela.

- Och naprawdę nic się nie stało. - zapewnił go Pazurian, wręczając mu teczkę z dokumentami. - A propo....dzwoniła twoja dziewczyna.

Powiedział pokazując mu na telefon recepcyjny.

- Twierdzi, że pilnie potrzebuje twojej pomocy.

Nick po raz ostatni skinął na Pazuriana i ruszył na drugie piętro marszcząc ciemne brwi. Nie rozumiał tego. Dorabiał sobie na boku od szóstego roku życia. W szkole miał najlepsze stopnie z matematyki. Wygrywał nawet olimpiady matematyczne do których wcale się nie przygotowywał. Jak mógł pomylić siedemdziesiąt pięć tysięcy z siedemset pięćdziesięcioma tysiącami? Wciągnął jeszcze raz w nozdrza sporą dawkę odświeżacza powietrza. Nie przypominał też sobie, żeby kiedykolwiek zamawiali coś takiego, do wentylacji.
Pewnie to przepracowanie.

Judy stukała bez przerwy w klawiaturę monitora, przeglądając policyjną bazę danych, gdzie miała nadzieję znaleść, jakiekolwiek informację na temat Franka i Casey Newton. Była wściekła na siebie. Do tej pory nie udało jej się znaleść ani jednego śladu. Jeśli to co powiedział im Magnus wieczorem nad Jeziorem Arktycznym jest prawdą i jeśli Iris, rzeczywiście porywała zwierzęta, żeby przeprowadzać na nich okrutne eksperymenty, to oznaczałoby, że Glen i inne porwane ssaki są w wielkim niebezpieczeństwie. Była zła również z innego powodu. Jej mózg ostatnio nie pracował tak jak powinien. Zawsze znajdowała jakieś racjonalne wyjście z każdej sytuacji, a tu nagle....... pustka.

Zaćmienie, albo blokada umysłowa. Pokręciła energicznie głową. Musiała jak najszybciej się jej pozbyć. Od tego mogło zależeć życie dziesiątek niewinnych ofiar i drapieżników. Spojrzała na fotografię w bazie danych przedstawiającą parę lisów. Była to właśnie Casey Newton w fartuchu lekarskim, wraz ze swoim mężem. Judy nachyliła się, żeby przyjrzeć się fotografii. Kobieta była bardzo piękna. Miała krótkie jasnorude futro, niemal beżowe, piwne oczy o wyjątkowo pięknym kształcie i długie smukłe palce. Jakby stworzone do leczenia innych. Jej uśmiech był taki ufny i promienny. Stojący obok niej, wysoki chudy lis o ciemno czerwonym futrze, obejmował ją ramieniem. Wydawali się tacy szczęśliwi. Judy pochyliła się do przodu i dotknęła palcami monitora, jakby miała nadzieję, że przeniknie na drugą stronę i znajdzie się wśród nich. Poczuła piekące łzy pod powiekami. Dlaczego Iris zrobiła im coś tak okropnego? Czym jej się narazili? Nie zasłużyli na taki los....

" Zootopia" Niebezpieczne dorastanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz