Kuna za kaloryferem

348 14 14
                                    




Około godziny siódmej Richard zaparkował samochód niedaleko publicznego gimnazjum w Sawannie Głównej. Jak twierdził Gyps: tam mają najlepsze. Darwin odpiął pasy i wyszedł z samochodu. Miał na sobie niebieski sweter i jasne beżowe spodnie. Richard podał mu plecak, po czym sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyjął z niej kilka banknotów. Zwilżył palce i przeleciał nimi po bloczku, wyjmując z dziesięć dolarów.

- Masz tu na powrót do domu.- odparł chłodno, wręczając króliczkowi pieniądze. Jednak po namyśle wyjął jeszcze ze dwa papierki.

- Jakbyś zgłodniał po drodze.

Resztę schował do kieszeni.
- Mam nadzieję że docenisz ten szczodry gest.

Darwin wsadził pieniądze do plecaka i objął go serdecznie, miażdżąc mu przy tym przeponę. Zadarł głowę do góry i spytał.

- Czy gimnazjum naprawdę jest takie straszne jak mówią?

- Napewno nie będzie ci tam gorzej niż w domu.- stęknął Rich, klepiąc go po plecach, albowiem ściśnięta przepona utrudniała mu mówienie. - Idź już bo się spóźnisz. 
Dodał ponaglająco.

Darwin zrobił zbolałą minę. Puścił lisa i zamiast tego zaczął go głaskać łapką po klatce piersiowej, z oklapniętymi uszkami.

- Wiem dlaczego mnie odtrącasz, żeby ból po rozstaniu nie był taki silny - westchnął z udawanym smutkiem. Lis zmrużył oczy i spojrzał w górę beznamiętnie.

- Nie. Otrącam cię, bo to lubię - odparł ze szczerym grymasem na twarzy, zdejmując białą łapkę Darwina z siebie.- No i mnie wkurzasz.

- Zostało nam już tak mało wspólnych chwil. Przeżyjmy ich jeszcze trochę - odparł słodko, niezrażony słowami lisa królik i kontynuował wcześniej robioną czynność. Uśmiechnął się chytrze pod nosem. Tak strasznie uwielbiał drażnić tego z natury niezbyt wylewnego faceta. Rich uśmiechnął się na ten nie do końca szczery nadmiar czułości, po czym na jego twarzy znów pojawił się zniecierpliwiony grymas.

- No zmykaj już - powiedział, trącąc go w ramię - i nie rób nic głupiego.

Królik zarzucił plecak na grzbiet i po raz ostatni spojrzał na lisa. Po czym odwrócił się czując jak ogarnia go nie małe podniecenie. Nie wiedział jaka ta szkoła będzie, ale miał nadzieje że to co go tu spodka, będzie leprze niż to co zostawił za sobą. Ruszył pewnym krokiem w stronę zatłoczonego budynku szkolnego. Miał cudowne uczucie że zaczyna nowe życie.  Tymczasem Richard jeszcze przez dłuższą chwile gapił się w stronę budynku szkolnego, w którym zniknął jego króliczek.  Następnie wzruszył ramionami, wszedł do samochodu i odjechał.

...............
Gimnazjum niczym nie różniło się od poprzedniej szkoły, a przynajmniej tak się wydawało Darwinowi. Cały korytarz był zapełniony czerwonymi szafkami oraz nastolatkami z najrozmaitszych gatunków. Snuli się, grali na telefonach, mimo wyraźnego zakazu korzystania z komórek podczas przerwy albo po prostu gadali. Króliczek szedł przed siebie szukając numeru swojej szafki, który mu wręczono, jednak kiedy wsunął klucz do właściwego zamka pojawił się problem, albowiem szafka za nic nie chciała się otworzyć. Przekręcał to w jedną, to w drugą stronę. Bez skutecznie. W końcu stracił cierpliwość, wyjął z kieszeni maleńki śrubokręt i z sporą domieszką agresji zaczął wbijać go w dziurkę od klucza z coraz większą furią.

  - Co za badziewie! - powiedział uderzając łapą w drzwi - Nic dziwnego że wszyscy zostawiają rzeczy w domu!

- Pomóc ci? - spytał jakiś bardzo cienki, piskliwy głosik. Darwin rozejrzał się dookoła, jednak minęło trochę czasu zanim dostrzegł na wysokości pasa, drobną, zadartą mordkę liska pustynnego o blado-niebieskich oczach. Fenek posłał mu przyjazny uśmiech.- Siostra miała tę szafkę w zeszłym roku, to trzeba sposobem.- wyjaśnił kładąc łapę na drzwiach, żeby się lepiej przyjrzeć zamkowi. Miał na sobie krótką, ciemnobrązową bluzę z kapturem, idealnie kontrastującą się z jego piaskowym futrem. Króliczek wzruszył ramionami i upuścił klucz prosto do otwartej łapy liska. W końcu. Co miał do stracenia?

" Zootopia" Niebezpieczne dorastanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz