- Hej chłopaki patrzcie co znalazłem!!! - Krzyczał Ringo stojąc na progu domu. - Nigdy nie
uwierzycie!
John, Paul i George siedzieli w salonie oglądając właśnie jakiś nudny program gdy do ich uszu
dotarł przesadnie entuzjastyczny krzyk ich kumpla. A to ostatnimi czasy mogło oznaczać tylko
jedno.
- Jeśli znów przyniósł jakąś biedna pokrzywdzoną wiewiórkę to go normalnie zabiję – Powiedział
śmiertelnie poważnie George – Zeżarła mi wszystkie moje orzeszki i inne przekąski.
- Daj spokój, możesz kupić sobie nowe słodkości, ja muszę wybulić na nową gitarę – odpowiedział
przyjacielowi Paul – Jego ostatni podopieczny, biedna porzucona ptaszynka, zrobiła sobie gniazdo
we wnętrzu tej starej.
- Faktycznie trzeba znaleźć mu jakieś inne hobby bo długo tak nie pociągniemy – Skwitował John,
spoglądając w stronę przedpokoju z którego dobiegały dziwne hałasy i zaciągając się skrętem –
Zamierzasz pokazać nam jakie stworzenie tym razem potrzebuje twojej pomocy czy też masz
zamiar ukrywać się z nim w pokoju?!
W tym momencie w drzwiach salonu pojawił się Ringo z wielkim, włochatym „czymś” na rękach i
uśmiechał się od ucha do ucha lekko sapiąc, najwyraźniej jego nowe znalezisko nie było aż tak
lekkie.
- No nie, czy ty właśnie przyprowadziłeś do naszego domu niedźwiedzia?! TO już chyba LEKKA
przesada, nie sądzisz? - Zawołał Johny, miażdżąc przyjaciela wzrokiem.
- Ty to jesteś jednak durny jak noga stołowa Lennon. Albo sprzedali ci jakieś felerne zioło... -
Odpowiedział przyjacielowi z grymasem na twarzy
- Richardzie, cokolwiek by to nie było oświadczam ci że to nie może tu zostać. - Paul starał
zachować się spokój.
- Właśnie, zobacz jakie to bydle, wiesz ile to je, nie myśl że podzielę się z tym moim obiadem –
Zawołał George z pełną buzią ciasta i wytarł okruszki z twarzy w rękaw swojej marynarki – Poza
tym spójrz na Marthę, boi się tej kreatury którą przyniosłeś. - To prawda, suczka Paula skuliła się
za swoim właścicielem i tylko wystawiała głowę powarkując na nowego gościa. Ringo, który
spokojnie wyczekał ataki swych przyjaciół teraz postanowił powiedzieć swoje 3 zdania.
- Po pierwsze, to nie jest niedźwiedź tylko pies, tak samo jak Martha, tylko trochę większy
-Trochę, proszę cię, mój pies wygląda przy tym jak ratlerek – Zadrwił Macca
- Ja tobie nie przerywałem McCartney więc teraz i ty siedź cicho – Warkną Ritchie – Po drugie
właśnie, że może tu zostać, znalazłem go siedzącego w krzakach za rogiem, nie miał obroży ani
znaczka. Ktoś się go pozbył
- Powinniśmy zrobić to samo... - Zaczął Lennon ale szybko zamilkł widząc wzrok przyjaciela.
CZYTASZ
Martha My Dear (Ringo gdzie twój pies?) {The Beatles Fanfic PL}
FanfictionKiedy Lennon, McCartney i Harrison odpoczywali po ciężkim dniu prób do swojej kolejnej płyty nie podejrzewali nawet, że ich błogi spokój zostanie zmącony przez kolegę z zespołu. Ringo Star, perkusista Beatlesów, wrócił do domu z nowym mieszkańcem, k...