Taehyung siedział na balkonie opatulony armią koców, z wieloma ciepłymi kompresami pod swetrem, a zimno gryzło go w policzki. Było wczesne popołudnie, normalny dzień w tygodniu w związku z czym większości watahy nie było w domu - albo byli w pracy, albo załatwiali swoje sprawy. Z racji tego, że Jimin miał dzień wolny, udał się z Seokjinem do centrum, zostawiając Taehyunga w mieszkaniu tylko z Jeonggukiem.
Przez większość ostatnich 24 godzin Jeongguk był zaszyty w swoim pokoju, pracując nad zadaniem, które musiał oddać, zanim rok dobiegnie końca i jedynie okazjonalnie z wyglądał z pomieszczenia. Jego twarz i ramiona pokryte były smugami farby, a włosy tworzyły jeden wielki nieład. Więc Taehyung spędzał popołudnie samemu, siedząc w swoim ulubionym miejscu.
Kochał ten balkon. Mimo że jego krawędzie pokrywał śnieg, a na zewnątrz było chłodno, lubił go. Tutaj było spokojnie, słyszał nikły dźwięk ulic w dole. Miał cały świat u stóp. A z kocami i kompresami nie było mu zimno.
Po prostu siedział, rozważając, wracając myślami do momentu spotkania Wonshika i Jaehwana, zastanawiając się nad tym, jak szczerzy wydawali się być, jak bardzo też chcieli wydostać się z tego krwawego kręgu bezsensownych morderstw.
W jego klanie nie zawsze było źle. Nie naprawdę. Mimo że pamiętał tylko ostry i wyczerpujący trening, który przechodził od czasu, gdy skończył trzynaście lat oraz zdystansowane i raczej zimne zachowanie, które pokazał mu jego własny ojciec... Pamiętał też te czasy, kiedy otrzymywał ciepło.
Kiedy wszyscy byli mniej więcej dziećmi, bardziej niewinnymi, nieskażonymi morderstwem i północnymi pogoniami przez las, również dzielili się miłością i wsparciem. I dopiero teraz dotarło do niego to, że te uczucia trzymały ich w jakiś sposób przy ziemi, sprawiały, że uważali na siebie, chronili się.
Nie zawsze było tak, jak teraz.
Seul, Styczeń 2006
Taehyung powiedział sobie, że nigdy nie opuści tego pokoju. Nigdy. Tęsknił za mamą, babcią i za Jeonggukiem. Tak bardzo za nimi tęsknił. Czuł się samotny i porzucony, a jego ojciec nie rozmawiał z nim, ani z nikim w domu.
Tylko krzyczał.
Jego wuj, Sungjin, którego nigdy wcześniej nie spotkał, miał ładny uśmiech. To on wyciągnął Tae z samochodu i zaniósł do domu, gdy dotarli do Seulu wczesnym rankiem, a Taehyung wciąż płakał, zmęczony i blady. Mówił do niego łagodnie, próbując go uspokoić, ale gdy tylko Tae rozbudził się, zaczął na nowo płakać. Sungjin zaniósł go do jego nowego pokoju, tak powiedział. Pokoju, który - pomijając małe łóżko, biurko i szafę - był kompletnie pusty.
Taehyung nie chciał tego pokoju. Chciał ten swój w Daegu, który miał wszystkie jego zabawki, maskotki i książki z obrazkami. Ten z kolorowymi plakatami jego ulubionych bohaterów z kreskówek. Jedyną książką z obrazkami, którą wciąż miał przy sobie, była ta z zakręconymi kolorami, którą mama dała mu na jego dziesiąte urodziny. Wciąż leżała w walizce, gdy jego ojciec wrzucał w nią przypadkowe ubrania. Tae wyciągnął ją dopiero wtedy, gdy był sam, a teraz trzymał ją kurczowo pod kocem.
CZYTASZ
I'm only human (after all) | vkook PL
Aléatoire!TŁUMACZENIE PL! - Nie bój się, hyung - powiedział Jeongguk, oczy wciąż trzymając na brązowym wilku stojącym na polanie, nieruszającym się, tylko patrzącym na nich. - Nie bój się, ona nas nie skrzywdzi. Może to przez to, w jaki sposób Jeongguk nagl...