Rozdział 5

14 2 0
                                    

- Hahaha! I kto się teraz śmieje? - Popadł w atak śmiechu jeden z trzech chłopaków siedzących na schodach pod kamienicą. Siedzieli razem trzymając butle z alkoholem. Rozmawiali, a co chwila popijali i wybuchali jeszcze większym zanoszącym się w dalekie strony śmiechem.
- Bracie, możesz na nas liczyć. Przecież to żaden problem móc Tobie pomagać - powiedział najniższy z nich wszystkich i przybił piątkę z chłopakiem z obok. Dookoła panował niezmierny hałas. Odsunęli się ze schodów na chodnik, by przepuścić kobietę z wielkim koszem do środka budynku. Podążyli wzrokiem za dziewczyną, ale ciche mruknięcie świadczyło, że była taka sobie według ich gustu. Rozmawiali tak o wszystkim. O problemach, o miłości, o pracy aż wreszcie usłyszeli krzyk z okna. To ich mama prosząca o pomoc w domu.
- Może tak zamiast nielegalnie pić, to może byście mi pomogli, co?!
Znów się zaśmiali. Spojrzeli na siebie, jakby nigdy nic się nie stało, a następnie wstali. Gęsiego poszli do mieszkania w kamienicy. Na klatce śmierdziało, było brudno i mokro. Gdy wchodzili do pomieszczenia poczuli zapach piekącej się drożdżówki. Zapach, który roznosił się po wszystkich pokojach, tak cudowny, że aż zapierał dech w piersiach. Kiedy byli młodsi Yotushi piekła takie ciasto co weekend, ale jak się stało jak stało musiała trzymać grosz przy duszy i odpuścić sobie wraz z rodziną takie pyszności.
- Oliv! Zanieś te skrzynie do piwnicy – zwróciła się do najniższego z nich. - A wy reszta – wybiegła z pokoju i wręczyła chłopakom mop i ścierkę. - Wy posprzątacie swój pokój, bo gdy tam weszłam to wasz pokój, aż prosi o litość. Ale już!
I pokazała im ręką z wyciągniętym palcem wskazującym, że mają iść posprzątać. Mieszkanie było średniej wielkości. Mieściły się w nim cztery pokoje, kuchnia i łaźnia. Byli jednymi z niewielu, gdzie taka łaźnia była. W pierwszym pokoju mieszkała Yotushi, a do niedawna również jej mąż. W następnych trzech synowie kobiety. Jako jedyny – Kumtimir, założył już swoją rodzinę i zamieszkał z nią kilka ulic dalej. Kuchnia była miejscem gdzie wszyscy się spotykali i odbywało się tam najwięcej rozmów. Sprzątanie nie było mocną stroną braci. Całkowicie ociągali się, a niechęć do pracy była coraz większa. Nastał wieczór, więc dopiero skończyli. Przygotowywali się do kolacji, by wszyscy razem zasiąść do stołu. Teraz, gdy pan Kontenia został powieszony nie przelewało im się i jedli stare produkty. Każdy już usiadł i zaczęli zajadać. Cisza, sam szmer. W pewnym momencie Konsta zakrztusił się czerstwym chlebem. Tydew siedzący obok poklepał go po plecach. Skorzystał z okazji i się odezwał.

- Byłem dziś w karczmie – rzekł z wzrokiem wbitym w talerz. Bał się reakcji matki. Na szczęście tylko mruknęła, aby mógł kontynuować. - Rozmawiałem z nim o zakonie, który babcia zaproponowała babcia. To jest jedyna szansa dla Cynthii! Musimy z niej skorzystać.

- Wiesz – powiedziała splatając ręce i kładąc je na stole, a pomiędzy nimi miała naczynie. - Jakby spojrzeć pozytywnie na to, to owszem. Jest szansa i nie mała.

Rodzina uśmiechnęła się i od tego momentu zaczęli opowiadać o swoich przeżyciach z dzisiejszego dnia. Okazało się, że Konsta wreszcie poznał ciekawą dziewczynę i chciałby z nią przejść na bliższy kontakt. Oliv i Alax znając życie narobili sobie dużo problemów z sąsiednimi chłopakami, którzy za nimi nie przepadali. Yotushi poszła spać tej nocy spokojna o córkę. Wiedziała, że będzie dobrze, bo będzie.


Nieposłuszna Księżna Rodu KonteniiWhere stories live. Discover now