Spójrz na mnie – powiedziała Zosia wskazując na siebie. – I ty się dziwisz, że nie mam chłopaka? - Nie jesteś aż taka gruba, za jaką się uważasz. - Tak? A te fałdki na brzuchu, a te grube nogi. Wyglądam jak słoń! - To, że nie masz ciała modelki, nie znaczy, że możesz się nazywać słoniem! - No dobra, nie będę tak mówić. Ale ładna też nie jestem. - Co? – Oburzyła się Natalia – Popatrz w lustro! Jesteś bardzo ładna! Chciałabym tak wyglądać jak ty – powiedziała wskazując na jej piękne, duże, zielone oczy, pełne usta, ładny, mały nosek i rumiane policzki. – Jesteś śliczna, nie to co ja. A, i jeszcze coś! Patrz na swoje włosy – Natalia dotknęła jej jasnobrązowe, sięgające ramion włosy. – Twoje włosy są takie gęste i błyszczące, a moje są jak siano. - Twoje włosy naprawdę wyglądają jak siano – Zosia przyjrzała się jej krótkim jasnym i postrzępionym włosom, ślicznym migdałowym, ciemnobrązowym oczom, dużemu nosowi i wąskim ustom. - Czy tu nie jest za cicho? Która jest godzina? Obie spojrzały na zegar na ścianie, zaklęły cicho i już biegły na język polski. Stanęły przed klasą zdyszane, odetchnęły, zapukały i weszły. - Dzień dobry! Przepraszamy za spóźnienie! – powiedziały razem. Pani Malinowska pisała coś na tablicy, a kiedy usłyszała dziewczyny to od razu się odwróciła. Miała na sobie długą, babciowatą spódnice w kwiaty i szarą, prostą koszulę. Jej wysoki, szary kok wyglądał już na zmęczonego, bo gdzieniegdzie wystawały z niego niesforne kosmyki włosów a pod okularami-połówkami były zmęczone jasnoniebieskie oczy, które miotały błyskawice. - Do ławek – powiedziała zdenerwowana nauczycielka. – Żebyście tylko wiedziały, że ostatni raz toleruję wasze spóźnienia! Dziewczyny odwróciły się i zaczęły iść w stronę swoich ławek ale nagle Zosia stanęła jak wryta, bo na jej miejscu siedział bardzo przystojny chłopak. Miał ciemnobrązowe, migdałowe oczy, pełne usta, śniadą cerę i ciemnobrązowe, kręcone włosy okalające jego twarz. Pomyślała, że to chyba najprzystojniejszy chłopak, jakiego widziała w życiu, ale zaraz zaprzeczyła, bo w Ameryce przecież widziała Johnny’ego Deppa, Orlando Blooma, Brada... - Zofiooo, natychmiast siadaj do ławki – krzyknęła nauczycielka. Dziewczyna szybko podeszła do ławki i usiadła obok chłopaka, którego najwyraźniej rozbawiła całą sytuacja, bo trząsł się ze śmiechu. - I z czego się śmiejesz? – szepnęła Zosia. - Z twojej miny, wtedy, kiedy się zatrzymałaś – zaśmiał się cicho – Co ci się stało? Ducha zobaczyłaś czy może zauważyłaś, że za szybko idziesz i, że spalisz za dużo kalorii i się zatrzymałaś żeby przestać? – chłopak wyglądał jakby za chwilę miał nie wytrzymać i wybuchnąć śmiechem. - Mi też miło cię poznać – uśmiechnęła się słodko – Jestem Zosia. - Wiem – uśmiechnął się – nauczycielka mówiła… Wiesz, wtedy kiedy się zatrzymałaś, a ona kazała ci usiąść do ławki – znowu prawie nie wybuchnął śmiechem – Jestem Dominik. - Masz bardzo oryginalne poczucie humoru. - Hmm… To pewnie po tacie. Ale żebyś znała jeszcze więcej moich zalet, to powiem ci, że jestem też bardzo przystojny. - Też po tacie? - Nie, urodę mam po mamie. – uśmiechnął się - A skromność to po mamie czy po tacie? - A ty po kim masz ten tłuszczyk? – znów mina za bardzo napompowanego balona, który ma zaraz wybuchnąć. - Jeśli twój ojciec też lubi się tak z kogoś nabijać to dlaczego twoja matka się w nim zakochała? - Mówiła, że zakochała się w jego oczach. – chwilę popatrzył jej w oczy i powiedział – Oczy też mam po nim – uśmiechnął się. - Nie wiem jak można zakochać się w kimś tak zarozumiałym tylko ze względu na oczy? - Widocznie można. – powiedział i uśmiechnął się smutno. Tak, krzyknęła w myślach Zosia, udało mi się go zgasić. Trudno, że sprawiłam mu przykrość, on mi sprawił dwa razy taką. - Wiesz, Zuza – zaczął pod koniec lekcji – lubię cię, jesteś spoko. - A ty wiesz, że znam cię dopiero pół godziny? - Tak, wiem. Czy ty mnie lubisz chociaż trochę? - To było dziwne pytanie. - Tak, wiem. Odpowiesz? - Tak, odpowiem. Nie lubię cię. Dominik spuścił głowę, a jego piękne oczy posmutniały. Zosi zrobiło się go trochę żal i pomyślała, że powie mu, że jednak trochę go lubi, ale odpędziła tę myśl, kiedy przypomniała sobie te okropne żarty. Ostatnie 10 minut lekcji spędziła na zastanawianiu się czy czegoś do niego nie powiedzieć i na zgłaszaniu się do odpowiedzi. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Zuza zaczęła zbierać swoje rzeczy do torby, ale przestała, kiedy zobaczyła jak szybko Dominik zerwał się z krzesła i poszedł do drzwi. Wszyscy zauważyli jego nagłe wyjście. Podeszła do niej Natalia i zapytała: - Co on tak szybko wyszedł? - Bo ja wiem? Może był głodny. – Zuza uśmiechnęła się do Natalii. - No właśnie. Teraz jest długa przerwa. Jedzonko! – powiedziała zadowolona i zaczęła udawać, że coś je. – No i … muszę ci coś powiedzieć. - Mów. - Później, jak usiądziemy. – powiedziała zakłopotana. - OK. Poszły razem do stołów na dworze zamiast do stołówki, bo było jeszcze w miarę ciepło, jak na początek października, a pomimo tego, każdy chciał wyjść na dwór aby odetchnąć świeżym powietrzem, bo szkoła była na uboczu (niby to jeszcze Zakopane, ale jednak świeże powietrze było), i popatrzeć na te piękne góry. Usiadły przy ich ulubionym, stojącym na uboczu, małym, 4-osobowym stole. Natalia wyglądała na bardzo zakłopotaną więc Zuza spojrzała jej w oczy i już miała pytać o co chodzi, ale przypomniało jej się, że Dominik miał takie same ciemnobrązowe migdałowe oczy, więc zapytała o coś innego. - Jak to możliwe, że masz takie same oczy jak Dominik? - Właśnie o tym chciałam porozmawiać… - zawahała się. - Mów. - No, bo Dominik… - pauza – no, on jest… - kolejna pauza – moim bratem przyrodnim. pisać kolejne rozdziały? to jest pierwszy rozdział. jak mogę ją nazwać, bo nie mam pomysłu? xd