Atmosfera była niesamowita...
Wszędzie wokół rozchodził się aromat korzennych ciasteczek z cytrusową nutą, a smak czarnej herbaty przyjemnie pieścił kubki smakowe.
Mimo okropnej pogody na zewnątrz i obskurnego, odrażającego wyglądu pomieszczenia, dało się poczuć ciepło promieniujące od barwnej postaci, a oficjalniej mówiąc - Grella Sutcliffa.
Nadal nie mogłam zrozumieć, kim tak właściwie jest i jakim cudem znalazł się w moim domu, a gdy pytałam o ,,Shinigami" milczał lub sprytnie omijał ten temat.
Czułam się zagubiona, miałam mętlik w głowie...
Mimo tego mój rozmówca okazał się bardzo błyskotliwy(i gadatliwy przy okazji...).
Rozmawiał ze mną o tym, jak poprawnie zaparzyć angielską herbatę, jakiej zastawki użyć, aby dopełniła piękno pomieszczenia i jak dobierać podkład do odcienia cery:,,Nono kochana...
Myślę, że twoja cera mieści się w zakresie porcelana, a kwiat wiśni!
Nie możesz używać bronzera, bo tylko zamroczysz jej piękno!" - mógłby tak opowiadać godzinami.Szczerze przyznam, że lepszego rozmówcy nie spotkałam w całym Londynie!
Na pierwszy rzut oka wyglądał na potencjalnego psychopatę - transwestytę, jednak wystarczyło parę kropelek aromatycznego naparu i namiastka dobrych manier, aby ukazać prawdziwe oblicze tajemniczego nieznajomego...- Ach, ten cały Michael to kawał drania!
Nie był Ciebie wart, Biscuit,
nie był ciebie wart... - kontynuował poklepując mnie po ramieniu.- Dziękuję za tak miłe słowa Grellu, ale zastanawia mnie, jakim cudem masz tak dobre podejście do mężczyzn? -zapytałam.
- Och, panno Biscuit...
Moje życie to pasmo bólu i cierpienia! - zawył z cierpienia.- Doprawdy?
- Na imię mu Sebastian...
Nikt nie ma bielszej cery, nikt bardziej lśniących włosów!
Ooch, Seeeb-chan!!!- M-może... - chciałam go pocieszyć, ale...
- No już Grell, uspokój się!!!
Jesteś silnym, niezależnym mężczyzną - motywował się - wdech i wydech, wdech i...W oddali słychać było uderzenia Big Bena.
Shinigami pośpiesznie wyjął kieszonkowy zegarek i przełykając ślinę poprawił swoje ozdobne okulary.- Już siódma rano...
Z tego co widzę, już po herbatce - mamrotał obracając filiżankę do góry nogami, jak gdyby chcąc sprawdzić jej zawartość - po ciasteczkach również ani śladu...- Jak to, jest ich pełno na talerzyku! - zdziwiłam się wskazując na porcelanę.
- Jak to? Ja żadnych nie widzę! - czym prędzej czmychnął całą porcję i wypchał nimi kieszenie.
- Pfff...
- My tu gadu gadu, a Ty nadal żyjesz! - spochmurniał i w tej samej chwili odpalił piłę mechaniczną.
Tym razem działała.- Nie, poczekaj!!! - zaczęłam bronić się rękoma.
- Wybacz kochana, naprawdę Cię polubiłem - wytarł niewidzialną łezkę przy powiece.
Zamachnął się, gdy niespodziewanie piła napotkała na swojej drodzę niewidzialną osłonę, niby tarczę.
- Na Adriana Crevana!
Co do licha?Grell zamachnął się raz jeszcze, i kolejny... bez skutku.
Powietrze przeszywał świst za świstem, obelga za obelgą, co poskutkowało jedynie zmęczeniem mężczyzny.- Słaba kondycja, ojj słaba - chciałam ocieplić atmosferę.
- Mów za siebie wredny biszkopciku... - chciał mi dogryźć - Czekaj, czekaj chwilę!
Ta cała sytuacja, arszenik, problemy z piłą mechaniczną, tarcza...- Słucham?
- Nie dziwi Cię fakt, że jeszcze żyjesz!?
Trucizna rozchodzi się po całym ciele w ciągu dwudziestu minut...
Już w tej chwili twoje zwłoki znajdowałyby się w świeżym stanie rozkładu!!!
CZYŻ NIE JESTEM GENIALNY!?? - na jego ustach można było dostrzec psychodeliczny uśmiech.- Myślę, że Willuś wie co jest na rzeczy...
Podał mi dłoń i pociągnął za sobą w stronę okna.
Nie minęło pięć sekund, a już znajdowałam się na zewnątrz szybując ponad budzącym się królestwem.
Byłam jednocześnie podekscytowana, jak i pełna obaw o mój dalszy los...*Ohayou!
To już druga część...
Gdzie Grellu porwał naszą bohaterkę, co będzie dalej???
To wszystko w następnej części ^^
Ps. Chciałabym wam baaardzo podziękować za 13 gwiazdek, to baardzo motywuje! ;*
Sayounara matane!*
CZYTASZ
Arszenik ~ Kuroshitsuji
FanfictionRaz na sto lat... Ten jeden, jedyny raz ludzka dusza przybiera postać mrocznego żniwiarza... Nie ważny czas, nie ważne miejsce czy środki... To ,,coś" ma się tam w środku. Nie w sercu, nie w duszy, a... w TAŚMACH FILMOWYCH. . .