Chapter 2

78 17 0
                                    

Atmosfera była niesamowita...
Wszędzie wokół rozchodził się aromat korzennych ciasteczek z cytrusową nutą, a smak czarnej herbaty przyjemnie pieścił kubki smakowe.
Mimo okropnej pogody na zewnątrz i obskurnego, odrażającego wyglądu pomieszczenia, dało się poczuć ciepło promieniujące od barwnej postaci, a oficjalniej mówiąc - Grella Sutcliffa.
Nadal nie mogłam zrozumieć, kim tak właściwie jest i jakim cudem znalazł się w moim domu, a gdy pytałam o ,,Shinigami" milczał lub sprytnie omijał ten temat.
Czułam się zagubiona, miałam mętlik w głowie...
Mimo tego mój rozmówca okazał się bardzo błyskotliwy(i gadatliwy przy okazji...).
Rozmawiał ze mną o tym, jak poprawnie zaparzyć angielską herbatę, jakiej zastawki użyć, aby dopełniła piękno pomieszczenia i jak dobierać podkład do odcienia cery:

,,Nono kochana...
Myślę, że twoja cera mieści się w zakresie porcelana, a kwiat wiśni!
Nie możesz używać bronzera, bo tylko zamroczysz jej piękno!" - mógłby tak opowiadać godzinami.

Szczerze przyznam, że lepszego rozmówcy nie spotkałam w całym Londynie!
Na pierwszy rzut oka wyglądał na potencjalnego psychopatę - transwestytę, jednak wystarczyło parę kropelek aromatycznego naparu i namiastka dobrych manier, aby ukazać prawdziwe oblicze tajemniczego nieznajomego...

- Ach, ten cały Michael to kawał drania!
Nie był Ciebie wart, Biscuit,
nie był ciebie wart... - kontynuował poklepując mnie po ramieniu.

- Dziękuję za tak miłe słowa Grellu, ale zastanawia mnie, jakim cudem masz tak dobre podejście do mężczyzn? -zapytałam.

- Och, panno Biscuit...
Moje życie to pasmo bólu i cierpienia! - zawył z cierpienia.

- Doprawdy?

- Na imię mu Sebastian...
Nikt nie ma bielszej cery, nikt bardziej lśniących włosów!
Ooch, Seeeb-chan!!!

- M-może... - chciałam go pocieszyć, ale...

- No już Grell, uspokój się!!!
Jesteś silnym, niezależnym mężczyzną - motywował się - wdech i wydech, wdech i...

W oddali słychać było uderzenia Big Bena.
Shinigami pośpiesznie wyjął kieszonkowy zegarek i przełykając ślinę poprawił swoje ozdobne okulary.

- Już siódma rano...
Z tego co widzę, już po herbatce - mamrotał obracając filiżankę do góry nogami, jak gdyby chcąc sprawdzić jej zawartość - po ciasteczkach również ani śladu...

- Jak to, jest ich pełno na talerzyku! - zdziwiłam się wskazując na porcelanę.

- Jak to? Ja żadnych nie widzę! - czym prędzej czmychnął całą porcję i wypchał nimi kieszenie.

- Pfff...

- My tu gadu gadu, a Ty nadal żyjesz! - spochmurniał i w tej samej chwili odpalił piłę mechaniczną.
Tym razem działała.

- Nie, poczekaj!!! - zaczęłam bronić się rękoma.

- Wybacz kochana, naprawdę Cię polubiłem - wytarł niewidzialną łezkę przy powiece.

Zamachnął się, gdy niespodziewanie piła napotkała na swojej drodzę niewidzialną osłonę, niby tarczę.

- Na Adriana Crevana!
Co do licha?

Grell zamachnął się raz jeszcze, i kolejny... bez skutku.
Powietrze przeszywał świst za świstem, obelga za obelgą, co poskutkowało jedynie zmęczeniem mężczyzny.

- Słaba kondycja, ojj słaba - chciałam ocieplić atmosferę.

- Mów za siebie wredny biszkopciku... - chciał mi dogryźć - Czekaj, czekaj chwilę!
Ta cała sytuacja, arszenik, problemy z piłą mechaniczną, tarcza...

- Słucham?

- Nie dziwi Cię fakt, że jeszcze żyjesz!?
Trucizna rozchodzi się po całym ciele w ciągu dwudziestu minut...
Już w tej chwili twoje zwłoki znajdowałyby się w świeżym stanie rozkładu!!!
CZYŻ NIE JESTEM GENIALNY!?? - na jego ustach można było dostrzec psychodeliczny uśmiech.

- Myślę, że Willuś wie co jest na rzeczy...

Podał mi dłoń i pociągnął za sobą w stronę okna.
Nie minęło pięć sekund, a już znajdowałam się na zewnątrz szybując ponad budzącym się królestwem.
Byłam jednocześnie podekscytowana, jak i pełna obaw o mój dalszy los...

*Ohayou!
To już druga część...
Gdzie Grellu porwał naszą bohaterkę, co będzie dalej???
To wszystko w następnej części ^^
Ps. Chciałabym wam baaardzo podziękować za 13 gwiazdek, to baardzo motywuje! ;*
Sayounara matane!*

Arszenik ~ KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz