Chapter 1

131 16 0
                                    

*Już w tym momencie, drogi czytelniku, polecam włączyć media.*
,,Był taki dzień, jeden, jedyny...
świat go już nie pamięta.
Blade słońce chowa się za uśpionymi chmurami, te zaś z wolna znikają z nieba, aby jutro znów wrócić w te samo miejsce i zawisnąć gdzieś tam na górze, gdzie człowiek jeszcze nigdy nie dotarł...
Niebo jest obojętne na ludzkie krzywdy, śmierć, głód, zarazę.
Ono nic nie widzi, owe obłoki nie pozwalają mu widzieć, przyzwyczaiło się do tego stanu rzeczy.
Jedynie nocą zmienia swą barwę i otula ludzkość ramionami czerni, martwi się, patrzy na pogrążony we śnie świat...
ale wtedy jest już za późno, w mroku cierpienie znika, świat umiera.
Jednak nie tym razem(...)

Ulice Londynu spowiła delikatna smuga mgły, jakże idealnie komponująca się z martwymi uliczkami i alejkami.
Na zewnątrz nie było żywej duszy, no może jakiś bezdomny co chwila ogrzewał dłonie nad przygasającym paleniskiem.
  
   Trzecia nad ranem...
Z małego, ozdobnego okienka można było dostrzec tlące się światło lampy naftowej.
Płomyk był maleńki, jednak mimo tego dzięki świetle bijącym z okna, mały, obskórny dom sprawiał wrażenie żyjącego...
Jako jedyny..."

- Hah, koniec bajeczki, czas spać księżniczko - przeciągnęłam się i podniosłam łokcie z parapetu.

Ugasiłam ostatnie cygaro, które wypaliłam z obrzydzeniem, no cóż, uzależnienie...
I wzięłam ostatni łyk czerwonego wina z kielicha...
- Bodajże 44 rocznik, bardzo dobre wino - pomyślałam i niechętnie spojrzałam na pustą butelkę - Och, ty mała alkoholiczko.

Kołysząc się w rytm muzyki,
delikatnie stąpałam bosymi stopami po starej, spruchniałej podłodze, lecz czego można się spodziewać po XIX-wiecznej kamienicy?

Robiąc krok za krokiem starałam się przypomnieć wszystkie chwile spędzone w tym miejscu...

Pustka.

Nawet te najbardziej bolesne wspomnienia, śmierć rodziców, utrata ukochanego...
Nawet one pozostawiały po sobie jedynie delikatne nacięcie w sercu, mdłe wspomnienie.

Może to lepiej?

Osunęłam się na ziemię chcąc pozbierać myśli...

Bezowocnie.

Miałam w głowie jedynie obraz zamglonych londyńskich uliczek, szarych domów, jak i równie szarego nieba.
Przez szare uliczki przedzierały się sylwetki pogrążonych w rozpaczy ludzi, goniących za czymś, nie wiadomo za czym...
Każdy żył w ciągłym biegu, tu bogactwa, tam firma, a jeszcze dalej rodzina i dzieci... a gdzieś za rogiem siedzi inny człowiek, może zarażony, może konający z głodu...

- NIE! To nie jest mój świat!!! - wykrzyknęłam najgłośniej jak się dało - Ja tu nie pasuję! Nie chcę takiego życia...

Delikatnie przetarłam łzy bezwładnie spływające po policzkach.

- Nie, po prostu mówię nie... - wyszeptałam.

Upojona alkoholem zdołałam ogłuszyć moje zmysły.
Ze spokojem udałam się do salonu spowitego czernią i drgającą dłonią podniosłam małą, ozdobną szkatułkę z dębowego stołu.
Odkluczyłam owe pudełeczko malutkim, posrebrzanym kluczykiem służącym mi za naszyjnik i wyjęłam fiolkę z bezbarwną cieczą.
Arszenik...
Może wachałabym się, może szlochałabym... jednak lampka wina zrobiła swoje.

Bez zastanowienia wypiłam wszystko, łyk za łykiem, aż do dna.

I czekałam.

Na efekty nie musiałam długo czekać.
Nagle cały obraz przed moimi oczami zlał się w jedną całość, a przez głowę przelatywały urywki wspomnień.
   I nagle... jeden mały, czerwony punkt.
Ryk piły mechanicznej.

Arszenik ~ KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz