Prolog

27 4 1
                                    

- Rosemary, zejdź na dół z łaski swojej, zaraz się spóźnisz na pociąg do Hogwartu! - krzyknęła zirytowana młoda kobieta, która już od przeszło pięciu minut czekała na swoją młodszą siostrę w salonie ich wielkiego domu
- Już idę, idę! - odpowiedziałam jej i zilustrowałam wzrokiem mój pokój, aby mieć pewność, że niczego nie zapomniałam spakować
- Pośpiesz się, inaczej pójdziesz do Londynu piechotą! Miałaś dużo czasu, aby pożegnać się ze swoimi roślinami!
- Daj mi dwie minuty, okej? -krzyknęłam i ostatni raz spojrzałam na moją sypialnię, czas na teleportację do Hogwartu. Rośliny dadzą sobie radę, skrzatka domowa dostała już instrukcje jak się z nimi obchodzić. Rodzice i Lily często mówią mi, że mój pokój bardziej przypomina dziką dżunglę niż sypialnię nastolatki. W sumie mają trochę racji, ale to nie moja wina, że nasz ogród jest za mały, aby pomieścić wszystkie genialne gatunki zwykłych jak i magicznych roślin! W Hogwarcie będzie to mój ostatni rok, ten czas tak szybko leci...muszę go wykorzystać. Z tą myślą złapałam moją czerwoną torbę za rączkę i zamknęłam drzwi od sypialni - Schodzę!
- Och, wreszcie! Myślałam, że zemdlałaś albo jeszcze gorzej! - powiedziała zdenerwowana i odwróciła się w moją stronę - Rodzice poszli do pracy i kazali mi cię teleportować na peron, a ja mogłabym mieć teraz randkę z super gościem z mojej pracy, także złap mnie za rękę i miejmy to już za sobą!
- Rozumiem, ale skąd ta złość? Własnej siostrze nie chcesz pomóc? - odpowiedziałam jej lekko rozbawiona, udając smutek - Strasznie mi smutno, chyba mdleję! Pomocy! - zaśmiewałam się w duchu, ale udawałam powagę i mdlenie
- Ty mała, nie szalej, bo żyłka ci jeszcze pęknie od tej nieszablonowej gry aktorskiej - powiedziała, śmiejąc się - Ale tak na serio, musimy naprawdę już przenieść się na dworzec - poprawiła swoje włosy ręką i przełknęła ślinę - Za piętnaście minut Hogwart Express odjeżdża, także pośpiesz się!
Złapała mnie mocno za rękę i poraz kolejny poczułam to nieznośne uczucie w okolicach pępka związane z teleportacją, brrr. Sama jeszcze nie zdałam tego cholernego egzaminu na legalną teleportację, dlatego Lily musiała mi pomóc.
Wylądowałyśmy w pobocznej, małej uliczce obok dworca, aby nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi mugoli. Jestem taka szczęśliwa, że znów wyjeżdżam do Hogwartu! Wreszcie spotkam się z Nevillem, Hermioną oraz Ambrely! Przez wakacje wymienialiśmy się listami, nawet parę razy z Ambrely udało mi się spotkać, ale to nie to samo co być ze sobą w dormitorium cały rok! Będę mogła znowu zaszywać się w spokojnej bibliotece godzinami znajdując jakieś ciekawe fakty na temat roślin, przechadzać się po błoniach w leniwe sobotnie poranki oraz chodzić na kremowe i jakże przepyszne piwo ( oczywiście bezalkoholowe ) w Hogsmeade z całą moją paczką. Z tych przemyśleń wyrwał mnie głos mojej siostry:
- Młoda, wiesz jak dojść do dworca? - spytała i po chwili dodała - Ja niestety muszę już zmykać! Do zobaczenia w święta, pisz do mnie co miesiąc co tam u ciebie słychać, nie zapomnij o tym! - uśmiechnęła się szczerze
- Wiem jak tam dojść, aż tak źle ze mną nie jest - zaśmiałam się lekko i uniosłam brwi na co ona postukała się w głowę i powiedziała, że zastanowiłaby się nad moim zdrowiem psychicznym - Och, nie przesadzaj! Będę pisać nawet codziennie jeżeli sobie tego zażyczysz! - mówiąc to przytuliłam ją mocno
- Zmykaj już, chyba, że naprawdę chcesz iść piechotą do Hogwartu! - wykrzyknęła i popchnęła mnie do wyjścia na główną ulicę - Uważaj na siebie, cześć!
- Do świąt, Lily! - powiedziałam i w tej samej chwili po dziewczynie nie było śladu
Uśmiechnęłam się i wyszłam na zatłoczoną ulicę na której końcu mieścił się dworzec. Zaczęłam wspominać moje wcześniejsze lata w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Bardzo dobrze je wspominam mimo mojego nieudolnego wybrania mnie do Slytherinu przez Tiarę Przydziału, naprawdę nie wiem co nią kierowało w wyborze mojego domu. Kompletnie tam nie pasowałam, byłam inna niż te wszystkie rozkapryszone i puste lalki Barbie z domu węża. Nie mówię, że tylko takie dziewczyny tam trafiają, wyjątkiem jestem na przykład ja bądź moja najlepsza przyjaciółka, Ambrely. Byłam czarownicą czystej krwi ze szlachetnego rodu, ale moja rodzina zazwyczaj była  przydzielana do Gryffindoru bądź Ravenclawu. Nie wiem o co chodzi ze mną, ale stawiam na 100 galeonów, że Tiara była wtedy niespełna rozumu, jeżeli w ogóle go posiadała. Spróbuje również swoich sił w Quiddichu, chciałabym grać w drużynie mojego domu. Miejmy nadzieję, że ten rok będzie inny, o wiele lepszy niż poprzedni. Z tą ciekawą perspektywą skierowałam się na peron 9¾.

Cześć! c:
Jak Wam się podoba prolog? :) Piszcie w komentarzach! Wiem, że nie jest idealnie i mogą gdzieś się znajdować błędu, mimo iż parę razy sprawdzałam rozdział przed opublikowaniem.
Do przeczytania!

Green roseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz