Idzie sobie Feliks
Przez zielony las.W torebce ma paluszki
I pieprzowy gaz.Ciągle podśpiewuje
Pieśń swą ulubioną,Aż tu nagle widzi
Koszulkę zieloną!Zdziwił się,
Bo wisiała na drzewie."Czy żaden z przechodniów
o tym nie wie?"Pobiegł prędko
Za ubraniem w chaszcze.Pożałował szybko,
Rzeczy widział straszne!W krzakach siedzi Prusak,
A pod nim...
No właśnie!Austria się wygina!
Jęczy jak dziewczyna!"Co tutaj się dzieje,
Na brodę Merlina?!"Polska się przeraził!
Chciał już uciekać,
Ale wtedy Gilbert
Kazał mu zaczekać."To nie to co myślisz!
Ja ci wytłumaczę!To co tutaj widzisz
To nienawiść raczej!""Jaką nienawiścią, jest że chędożenie?!"
"To było tylko takie...
Analne duszenie!"Gilbert zorientował się
Co właśnie powiedziałI aż się położył,
Bo dotychczas siedział."Błagam tylko Polsko!
Nie mów nigdy Elce!Jeśli tak uczynisz
Będę wdzięczny wielce!"Austria aż zapłakał.
Na kolanach stanął."Może, zobaczymy,
Pomyślę o tym rano!"Feliks się oddalił
Nadal zszokowany."Co to kurde było?!"
Pomyślał zmieszany.~~~~~
To pierwsza i chyba jedyna taka książka na moim profilu, ale nie mogę być pewna. Wiem, że nie jest idealnie, ale niestety jestem tylko dzieckiem z internetu, a nie Adasiem, czy Julkiem. W komentarzach poprawiajcie wszystkie moje błędy jeśli chcecie. Do następnego. Baj.