Szósty

5K 415 155
                                    


— Nie podoba mi się to — powiedziała, kucając na znajomej, kamiennej płycie.

Nataniel wyglądał na równie poddenerwowanego. Wzrok Kory wciąż uciekał w jego stronę, obciął włosy i wyglądał teraz inaczej, jakby obco. Były teraz najwyżej dwucentymetrowe i wydawały się ciemniejsze.

Chłopak oparł dłonie na zimnym kamieniu, stał teraz naprzeciw niej.

— Jestem gotowy na jakąś akcje. — Brzmiał na zdecydowanego i pewnego siebie.

Bardzo szybko złożył na jej ustach bardzo suchy pocałunek, wyciągnęła rękę, żeby uderzyć go w ramię, ale zręcznie usunął się z drogi. Wrócił na swoje wcześniejsze miejsce po prawej stronie Kory, tuż przy młodej brzózce.

Las tego dnia pachnął latem, suchym, gorącym, sierpniowym powietrzem. Głęboki oddech Kory zdawał się poruszać nieruchomą dotąd ściółką i koronami zmęczonych, zielonych drzew.

— Nic nie mów gdy się zjawią — zastrzegła jeszcze i w tym samym momencie ciszę rozdarł potężny grom.

Natan podskoczył, w tym samym momencie co Persi i zaklął cicho, wytrącony z równowagi. Chmury pojawiły się znikąd i w nienaturalnym tempie zasnuwały niebo. Na ziemi pojawił się nieproszony gość.

Wśród tej co zawsze sadzy i tego samego śmierdzącego dymu, pojawił się w całej swej doskonałości Hades, wokół jego stóp, utworzył się wypalony krąg trawy. Tuż za jego zakapturzoną sylwetką stał wysoki, smukły mężczyzna.

Długie, miodowe włosy powiewały mu swobodnie aż do paska, niebieskich, wypranych dżinsów. Nie miał na sobie koszuli i był bosy, a jego skóra była chorobliwie blada. Miał całkiem przyjemną twarz, jeśli można tak powiedzieć. Mimo, podkrążonych oczu i ziemistej cery, sprawiał wrażenie przyjaznego i przystojnego, tylko jakby chorego lub poważnie skacowanego, uśmiechał się.

Wyszedł zza Hadasa, spokojnie z leniwą pewnością siebie. Wprawny obserwator dostrzegłby jak jego oczy rozszerzyły się odrobinę, gdy spojrzał na Nataniela.

— Persefono, kochana, tęskniłem — powiedział, cichym i melodyjnym głosem.

Kora udawała opanowanie.

— Cześć Mo, fajnie, że przyszedłeś.

Mężczyzna wzruszył ramionami, jakby starał się rozluźnić napięte mięśnie. W tym czasie Hades zdążył zbliżyć się do miejsca, w którym kucała dziewczyna i stanąć u jej boku.

— Wiesz jaki bywa przekonywujący — mruknął przybysz w odpowiedzi, jakby odrobinę niezadowolony. — Przerwałbym dla ciebie każdą drzemkę Persefono — dodał ze zmęczonym uśmiechem.

— Jakiś ty miły — odpowiedziała ze skwaszoną miną.

Niczego byś dla mnie nie przerwał, pomyślała ze złością.

Nataniel zerwał się na nogi i podszedł do nowoprzybyłego z nieśmiałym uśmiechem. Wyciągnął przed siebie dłoń, jeszcze zanim znalazł się na tyle blisko, by Mo, mógł ją uścisnąć. Był naprawdę zdenerwowany, lub może było to silne podekscytowanie.

— Jestem Natan — przedstawił się, uśmiechając się przy tym krzywo, jak to miał w zwyczaju.
Stojącemu naprzeciw mężczyźnie zabłysły oczy, przechylił lekko głowę, jakby chciał ją położyć na swoim prawym ramieniu.

— Niebywałe, niczym Ganimedes — szepnął, jakby zapomniał o swoim towarzystwie.

Otrząsnął się jednak szybko i na jego twarzy zabłysł zaspany uśmiech.

— Nazywam się Morfeusz — oświadczył z dumą. — Bardzo mi miło.

Trzymał teraz jego dłoń, i Nataniel zauważył, że jego była strasznie gładka, nikt kogo znał nie miał tak przyjemnych i miękkich dłoni. Nie zauważył przez to, że stojący naprzeciw mężczyzna, ściska jego rękę trochę zbyt długo.

Kora zerwała się z miejsca i niemalże wbiegła pomiędzy witających się.

— Nawet o tym nie myśl, ty obrzydliwy, obślizły robalu — warknęła, wyrywając dłoń chłopca, z delikatnego uścisku bóstwa.

Krew zagotowała się w jej żyłach.

— Nie bądź nieuprzejma — odpowiedział jej zimno, Mo.

Spróbowała popchnąć Nataniela, tak aby stał za jej plecami.

— To jeszcze dziecko.

Morfeusz uśmiechnął się przebiegle.

— Jest już mężczyzną, zapewniam cię.

Kora była zła. Mieli to wszystko, całą potęgę Hadesu, lata doświadczenia jego władcy i zastępy umarłych, a ona wciąż nie mogła zapewnić bezpieczeństwa tym kilku osobom, na którym jej zależało. Wciąż musiała ryzykować życiem Nataniela, wciąż musiała knuć i prosić o przysługi. Czego jeszcze brakowało? Jak wielkiej potęgi potrzebowała być czuć w końcu, raz na zawsze, że nic złego nie spotka jej brata i matki? Kogo musiała jeszcze oszukać lub uwieźć, jak wielu wrogów zabić, co ukraść? Gdzie leżała granica, czy kiedykolwiek poczuje się nasycona i bezpieczna?

— Zrywam umowę! — oświadczyła nagle.

Hades złapał jej ramię i odwrócił się ją w swoją stronę.

— Chciałaś tego — przypomniał jej delikatnie.

Dziewczyna zarumieniła się ze złości. Spojrzała najpierw na rękę Hadesa wciąż ściskającą jej ramie, a potem w jego oczy.

— Pierdolę kainitów i Morfeusza, nie przehandluje młodego.

Nataniel poczuł się trochę zmieszany i wyłączony z dyskusji, która przecież jego losu w dużej mierze dotyczyła, to stanie w cieniu Korci zaczynało mu przeszkadzać.

— Nie będziesz teraz niczego cofała, to też moja decyzja — odpyskował z grymasem niezadowolenia na twarzy.

Prawdę mówiąc był trochę urażony. Jeśli był na tyle dorosły, żeby ryzykować życiem, był też na tyle dorosły, żeby decydować o sobie. Poza tym nie chciał już dłużej czekać.

— Wszystko już ustaliliśmy, nie przyprowadzę go tutaj po raz drugi — przypomniał Hades.
— Tak — Odpowiedziała cicho.

Wiedziała, że Hades na racje. Wyrwała się z jego uścisku i odwróciła do uśmiechającego się szeroko Morfeusza.

— Jeśli go dotkniesz, staniesz się moją osobistą Vendettą i obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś nie zaznał spokoju — przemówiła, patrząc prosto w jego zielone oczy.
— Aż mnie ciarki przeszły — wyszeptał Mo, z aroganckim wyrazem twarzy.

— Dotkniesz? — zapytał zmieszany Nataniel, nie był pewny czy dobrze zrozumiał. 


AN: Nie chce mi się już tego pisać, chyba wyrosłam z pisania opek dla nastolatków raz na zawsze, ale postaram się to Wam skończyć. Nic nie obiecuję, ale miłego czytania! 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 06, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

TyranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz