Rozdział II

167 6 1
                                    

Mijały godziny od rozpoczęcia operacji Yigita, jednak dotąd nie było żadnych wieści. Yaren I Iclal pod naciskiem Cahita wróciły do domu, a sam Cahit pojechał do sądu na rozprawe rozwodową. Yagmur, Emin I Nur siedzieli na korytarzu. Siostra Kozanów starała się rozchmurzyć Nur, jednak na darmo.
- Czy Państwo są rodziną pana Yigita Kozana? - zapytał lekarz wychodzący z sali operacyjnej.
Wszyscy w tym samym momencie szybko wstali. Nur popatrzyła na Yagmur, a potem na Emina.
- Co z Yigitem? - zapytała drżącym głosem Nur.
- Udzielam informacji tylko rodzinie, kim pani jest dla pana Yigita? - zapytał lekarz Nur.
- Ja ... Jestem jego rodziną, jego siostrą - wtrąciła się Yagmur.
- W porządku - uśmiechnął się przyjaźnie do Yagmur - Skończyliśmy operować pana Yigita, jednak istnieje ryzyko powikłania. Następne dwadzieścia cztery godziny będą decydujące.
- Powikłania? Co to znaczy? On może umrzeć? - zapytała drżącym głosem Nur.
- Och, Nur. Jesteś niezwykłą optymistką - wtrącił się Emin, a Yagmur lekko kiwnęła głową na znak, aby już nic nie mówił.
- Możemy go zobaczyć? - zapytała Yagmur.
- Teraz nie - odrzekł. Najlepiej jak wrócą państwo do domu, odpoczną, a później przyjadą - powiedział z przyjaznym uśmiechem lekarz.
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziała z
uśmiechem Yagmur, a lekarz odszedł.
- Nigdzie nie jadę, od razu mówię - powiedziała Nur siadając na fotel - Zaczekam na Yigita, aż się obudzi, wtedy będę mogła pojechać do domu.
Yagmur usiadła obok niej. Oboje z Eminem popatrzyli na siebie, wiedzieli, że jej nie przekonają.
*****
Iclal siedziała w salonie razem z Mertem. Bardzo martwiła sie o Yigita I nie mogła pogodzić sie ze śmiercią matki.
- Mamusiu - zaczął Mert.
- Tak synku? - uśmiechnęła sie lekko do niego.
- Gdzie jest babcia? - zapytał, a Iclal nic nie powiedziała tylko go przytuliła.
- Zaraz jedziemy na rehabilitacje, dobrze Mert? - popatrzyła na syna z uśmiechem.
- Off... - powiedział niezadowolony.
- Co się stało? Nie chcesz jechać?
- Tato miał ze mną jechać, gdzie on jest? - zapytał Mert
- Tatusiowi coś wypadło, nie może jechać. Ja z Tobą pojadę, zgoda?
- A może z ciocią pojedziesz? Co ty na to? - zapytała z uśmiechem Yaren wchodząca do salonu.
- Tak, hura! - krzyknął szczęśliwy Mert. Yaren popatrzyła z uśmiechem na Iclal, a ta odwzajemniła gest.
- To w takim razie, chodźmy - podeszła I wzięła Merta na ręce, a potem posadziła go na wózek - Canan, zabierz go do ogrodu, ja zaraz przyjde - zwróciła się do służki, a ta posłusznie wykonała polecenie. Yaren usiadła obok Iclal.
- Są jakieś wieści ze szpitala? - zapytała.
- Nie, nie ma - odpowiedziała smutna Iclal.
- Nie martw się, Iclal - starała się ją pocieszyć - Ja już pójdę. Nie mogę kazać czekać mojemu księciu - powiedziała z uśmiechem do Iclal, a następnie wyszła z budynku.

*****
W końcu drugi rozdział :D. Przyznam, nie jestem z niego zadowolona w stu procentach :/ Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy :D Od razu mówię, że nie wiem co ile dni będą kolejne rozdziały. Będę je wstawiać w nieregularnych odstępach czasu :)

Tylko z TobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz