1&10

100 6 0
                                    

Leo:
Nie wiedziałem zabardzo dlaczego tak szybko wyjeżdżamy. Podoba mi się w Polsce. Po za koncertami nigdy nie miałem okazji tak pozwiedzać i poznać kulturę innych osób w moim wieku.

-Leo zabrałeś wszystko- zapytała się dziewczyna z lekkim zakłopotaniem- jesteśmy już na lotnisku, więc raczej tego już nie weźmiesz. Ale będzie przynajmniej schowane.
- Nie spokojnie! Mam wszystko- pocałowałem w policzek moją dziewczynę, żeby się już nie denerwowała.

*********
Siedzieliśmy już w samolocie i czekaliśmy aż stewardessa zakończy swoje czynności. Samolot wzbił się w powietrze, a ja poczułem jak Milena się we mnie wtula.

*********
Gdy byliśmy już na naszym lotnisku wyjechała po nas moja mama. Spakowaliśmy walizki do bagażnika i ruszyliśmy.

Po niezręcznej ciszy moja mama postanowiła ją przerwać:
- Milenko skarbie twój tata do mnie dzwonił i prosił, żebym odwiozła Cię prosto do szpitala. - z zaniepokojonym głosem burknęła Victoria.
- Dobrze. Troszkę się niepokoje. Tata do końca nie objaśnił mi o co chodzi. Stwierdził, że wszystkiego się dowiem na miejscu.
- I bardzo dobrze- odparłem- pojade tam z tobą. Nie zostawie cię.
- Leo bardzo mi przykro. Marianna dzwoniła i jedziecie w 3 tygodniową trasę. Praktycznie same wywiady na temat nowej płyty i te sprawy- odparła moja mama.

Czy ja już poza tym wszystkim nie mam nic do powiedzenia?

Po dłuższej drodze wysadziliśmy Milene pod szpitalem. Była bardzo spięta ale wzieła walizkę, pożegnała się z nami i poszła.

**********
Milena:
Byłam już w budynku szpitalnym. Podeszłam do recepcji i zobaczyłam tam mojego tatę. Jak na jego mocne nerwy był trochę podłamany.
Podbiegłam do niego, rzucając walizkę na środku korytarza i się wtuliłam.

- Teraz powiesz mi wkońcu co się stało? - wykrzyczałam
- To nie jest takie proste kochanie- usiadł tata i gestem poprosił abym zrobiła to samo- długo rozmyślałem jak ci to powiedzieć abyś to przyjęła dobrze.
- Ale co ze mną jest nie tak?! - zapytałam podłamanym głosem.

Przez chwilę zapanowała między nami cisza....

- Otóż kochanie moje najdroższe..... Masz białaczkę....

Wtedy poczułam, że moje nogi przez chwilę odmówiły posłuszeństwa i runęłam na ziemię zalewając się płaczem i zastanawiać jak to możliwe?? Może przez przypadek podmienili wyniki albo coś w tym stylu.

- Córciu twoja sytuacja będzie się zmieniać. Narazie musisz brać leki. Nie jest to jeszcze nic poważnego, ale jednak to nie jest wesoły temat.
- I to przez to mama zasłabła?? - zapytałam zapłakana
- Między innymi. Nie chcemy stracić swojej ukochanej córeczki. - przytulił mnie i pocałował w czoło.

Nagle ktoś zaczął nas wołać:
-Czy jest tutaj rodzina pani Anny Miller?

-Czy już jest w porządku? - zapytaliśmy w tym samym czasie.
- Tak pani Anna obudziła się i prosiła państwa zawołać- odpowiedziała z uśmiechem pielęgniarka.
- Dziękujemy

Weszliśmy z tatą do sali. Mama leżała na łóżku już z dość dużym brzuszkiem. Gdy nas zobaczyła próbowała wytrzeć łzy ale i tak jej oczy były całe spuchnięte od płaczu. W tym momencie nie wytrzymałam i podbiegłam z płaczem do mamy. Przytuliła mnie także szlochając.

-Nie możemy tego powiedzieć nikomu. To musi być nasza tajemnica! - powiedziałam łamiącym się głosem.

Nagle poczułam wibracje dobiegające z mojej kieszeni. Dzwoni Leo. Jeszcze jego brakowało. Nie mogę dać po sobie poznać, że płakałam. Dosłownie w sekunde się ogarnęłam i odebrałam:
- Milena wkońcu odebrałaś. Martwimy się o ciebie.
- Spokojnie kochanie jest w porządku. Mama miała tylko skurcze ciążowe, pozatym jest okej.
- Napewno!?
-Tak spokojnie. Życze wam dobrej trasy i pozdrów Charlsa.
- Też cię pozdrawia bo jesteś na głośniku.
- Widzimy się za 3 tygodnie misiu.
Rozłączyłam się i wróciłam do dalszego przytulania mamy.

**********
2 tygodnie później:
Mama już jest w domu. Leo jeszcze w trasie. Ostatnio Julka dzwoniła, że mój Leoś był w Pytaniu na Śniadanie.
Nikt nie wie o mojej chorobie oprócz domowników. Od wczoraj muszę brać specjalistyczne leki.
Tak wogóle jutro jest rozpoczęcie roku szkolnego. Jak te wakacje szybko zleciały. Leondre nie będzie na rozpoczęciu bo wracają dopiero za tydzień, ale nauczyciele znają jego sytuację więc w miarę starają się tym nie przejmować. Postanowiłam wyciągnąć mamę na zakupy, żeby się troszkę odprężyła po ostatnich ciężkich dniach. Musiałam ją trochę namawiać, ale się zgodziła.

Gdy siedziałyśmy już w aucie mój telefon zawibrował. To był Charlie:
- Hej Charls! Co cię skłoniło, że dzwonisz na mój skromny numer?
- No siemka. A tak poprostu. Nudzi nam się. Zresztą Leo cały czas mi opowiada, że się martwi o ciebie, że zna twój głos kiedy się martwisz a kiedy nie masz do tego powodów. Ale ja mu chce udowodnić, że przeżyjesz jeszcze jeden tydzień bez niego- zachichotał a w tle było słychać oburzającego się Leo.
-Oj ale o co tu się martwić chłopcy. Jadę z mamą na zakupy teraz więc jak przyjade możemy pogadać na Facetime.
-No okey. Pozdrów od nas swoją mamę.
-Dobrze pozdrowie. Dozobaczenia potem.

Po 15 minutowej podróży naszym skromnym autkiem, dotarliśmy pod galerie. Kupiłyśmy sobie troszkę fajnych ciuszków. Ja musiałam wybrać coś jednak do szkoły. Zresztą lato się kończy więc będzie się robiło coraz zimniej. Po zakupach poszliśmy na kawę do Starbucks'a. Gdy usiadłyśmy na miejscu przy stoliku ktoś stanął za mną i zamknął oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to?! - usłyszałam ten dziewczęcy śmieszek
- Emi! - odparłam i przytuliłam się do przyjaciółki.
Ta przywitała się z moją mamą i gestem poprosiliśmy, żeby usiadła z nami. Porozmawialiśmy troszkę co się u niej działo przez ten czas co sie niewidziałyśmy. Postanowiliśmy z mamą, że podwieziemy ją do domu....

Mamy 862 słowa! Czy według was Milena powie Emi o chorobie czy przed nią też będzie się starała to ukryć? Piszcie w komentarzach!

It's just a fairy tale/L. D Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz