PROLOG

583 36 3
                                    

Parring: SLASH Harry Potter/ Tom Marvolo Riddle

Rating: 16+

Warning: slash, tortury, śmierć, erotyka

Author:Morningstar

PROLOG

Dziś, jak w żaden inny dzień w roku, posiadłość Toma Riddle'a wydawała się być bardzo przygnębiająca i pusta. Siedział on sam, na skórzanej kanapie w salonie, wpatrując się w dogasający żar w kominku. Dążąc do nieśmiertelności nigdy nie zastanawiał się nad tym, co będzie się działo, gdy osiągnie wszystkie swoje cele. Gdy zostanie sam, bo wszyscy towarzysze odejdą będąc zbyt starymi by za nim podążać. Wstał i powolnym krokiem skierował się w stronę okna, przy którym stanął.


Patrząc w stronę ogrodu, bez problemu mógł wyobrazić sobie pewien letni dzień, gdy po drugiej stronie jeziorka, pod wielkim drzewem leżały dwie uśmiechające się do siebie postaci. Machinalnie skierował się w stronę schodów, kierując się do tego pokoju. Przechodząc korytarzami kątem oka zerknął na wielkie lustro wiszące u podnóża schodów. Prychnął, zastanawiając się, dlaczego jeszcze go nie usunął.


Przechodząc przez korytarz na piętrze i mijając wszystkie obrazy swoich przodków ze strony matki, nogi automatycznie skierowały go do jedynych jasnych drewnianych drzwi. Zatrzymał się pewny, że gdyby był normalnym człowiekiem już zagryzałby wargę z nerwów. On jednakże bez zbędnych ceregieli wyciągnął dłoń i przekręcając gałkę w drzwiach wszedł do gabinetu.


Pomieszczenie było urządzone w neutralnym stylu. Beżowe ściany idealnie kontrastowały z ciemnymi meblami i podłogą. Na stoliku leżącym między kanapą a kominkiem jak zawsze leżała jakaś, dla niego, bezwartościowa mugolska książka. Widząc ją kąciki jego ust uniosły się w górę przypominając sobie chwilę, gdy przekomarzali się w sprawie bezwartościowości tychże ksiąg. Przechodząc w głąb pomieszczenia omiótł wzrokiem stojące wzdłuż ścian półki z książkami, aż jego wzrok padł na masywne biurko stojące w centrum pomieszczenia. Zatrzymał się. Brwi automatycznie uniosły mi się do góry, gdy centralnie na środku, na ogół opustoszałego biurka, znajdowała się prostokątna płaska paczka. Czarny karton nie był przystrojony żadną wstążką, więc bez problemu można było go otworzyć. Odchylając wieko dało się zobaczyć małą kwadratową karteczkę, położoną na tle czarnego papieru. Odwracając ją, jego wzrok padł na słowo zapisane delikatnie pochyłym, tak znanym mu pismem.

Tom.


Wzdychając bezgłośnie, odwinął papier i spojrzał na zawartość paczki. W środku leżała z pozoru zwykła książka, nieróżniąca się niczym z zewnątrz od tej, leżącej na stoliku przy kominku. Okładka w kolorze ciemnej zieleni nie posiadała ani autora, ani tytułu.


Rzadko kiedy Tom Riddle może przyznać, że czegoś się nie spodziewał. Taka sytuacja zdarzyła się tylko dwa razy. Najwyraźniej teraz nadszedł kolejny z tych momentów, bo po otwarciu księgi, gdy wzrok najpotężniejszego czarodzieja swoich czasów, spoczął na książce, zamarł będąc całkowicie i autentycznie zaskoczonym. Po kilku minutach wpatrywania się w książkę wyciągnął dłoń i opuszkami palców, delikatnie przejechał po nazwisku autora i tytule. Zjeżdżając niżej wzrokiem wyprostował i spiął się na widok dedykacji.

Tomowi, który właśnie znalazł odpowiedź.

- Więc tak mamy zamiar grać, co Harry? - zapytał sam siebie po czym jego wzrok znów skierował się na górną część kartki, gdzie mieściło się nazwisko autora i tytuł.

- Harry James Potter, "Opowieść zmęczonych ust". Czyż to czasem nie jest zbyt melodramatyczne nawet jak na Ciebie, mój Złoty Chłopcze? 

///

Witajcie, mam nadzieję, że ten prolog choć w małej części was zainteresuje. Uprzedzam, że rozdziały będą pojawiały się nieregularnie, jednak ten kto chce może napisać do mnie a ja za każdym razem wstawiając nowy rozdział będę do tych osób pisać. Tyle.

Morningstar

Opowieść Zmęczonych UstWhere stories live. Discover now