Mingyu
Siedziałem na korytarzu. Mogłem tylko modlić się żeby zabieg się udał.
Robiłem wszystko żeby podtrzymać ją na duchu. Nie chciałem pokazać że boje się tak samo ona. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Nawet nie próbowałem. Była jak stały element bez którego nie dało się istnieć. Jak tlen. Była moim tlenem. Całym moim światem. Całym moim szczęściem.
Teraz, gdy trwał zabieg i nie mogła mnie zobaczyć, ukryłem twarz w dłoniach i rozpłakałem się jak dziecko. Wszystkie emocje, wszystkie łzy które ze względu na nią trzymałem głęboko w sobie - mogłem dać upust wszystkiemu co czułem przez ostatnie dni. I czekać. Tylko czekać.
Kilka godzin. Najdłuższych godzin w moim życiu. Tyle przepłakałem czekając na wiadomość.
Kiedy usłyszałem hałas jadącego łóżka zerwałem się z krzesła.
Nie pozwolili mi podejść. Zawieźli do jakiejś sali i kazali wrócić do domu.
- Zabieg się udał
Tylko tyle usłyszałem. Ale to było wszystko co chciałem wiedzieć.
Kazano mi wrócić do domu, bo przez kolejne dni nikt nie mógł jej odwiedzać. Ale to dobrze. Teraz, gdy była bezpieczna mogłem wrócić do siebie. I zająć się niespodzianką.
