Coś - 'Piotruś'

56 7 7
                                    

Dwa miesiące potem

Blond chłopczyk o dużych, szarych oczach siedział na szpitalnym łóżku i przeglądał gazetkę dla dzieci. Obok niego siedziała babcia rozmawiająca przez telefon z jego mamą.

- Kiedy w końcu wrócisz z tej Warszawy? Jesteśmy z Piotrusiem w szpitalu, bo się pochorował. Jak to wcale?! Magda nie denerwuj mnie, to twój syn. Weź wolne i się nim zajmij.

- Babciu, babciu...- Piotruś szarpnął ją za rękaw chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.

Ona jednak nawet na niego nie spojrzała. Chłopiec tylko westchnął. Przejrzał już całą gazetkę, w której oprócz obrazków nie było nic ciekawego. Dopiero zaczął chodzić do przedszkola, więc czytać jeszcze nie umiał. Miał nadzieję, że babcia się z nim pobawi. Ona jednak wisiała na telefonie i jak zwykle wykłócała się z mamą. Podrapał się po jasnej główce. Zsunął się z łóżka i zaczął jeździć swoim ulubionym samochodzikiem po podłodze. W pewnej chwili chłopczyk za mocno popchnął samochodzik, który wyjechał na korytarz. Czerwony samochodzik strażacki zatrzymał się koło szpary drzwi z naprzeciwka. Te skrzypnęły uchylając się szerzej. Piotruś chciał pójść po swoją zabawkę, ale poczuł szarpnięcie wężyka od kroplówki. Rozpłakał się z bólu. Dopiero wtedy kobieta zwróciła na niego uwagę.

- Przyjeżdżaj Magda i nie dyskutuj - rzuciła ze złością do telefonu, po czym się rozłączyła. - No już dobrze, nie płacz - odezwała się do chłopca. - Babcia pójdzie po samochodzik.

Wyszła po zabawkę, pochyliła się, aby ją podnieść. Poczuła na nodze przenikliwy ziąb ciągnący od uchylonych drzwi. Bez namysłu zamknęła ich na lodowato zimną klamkę. Chłopiec patrzył na nią otwartymi szeroko oczyma. Zanim kobieta zamknęła drzwi widział w szparze parę czerwonych oczu i mackę ciemności, która sięgała po jego zabawkę.

- Babciu! Babciu! Tam coś jest - krzyknął przerażony

- Wydawało ci się Piotrusiu - kobieta pokręciła głową. - To tylko składzik rzeczy do sprzątania.

- Babciu, ale ja naprawdę widziałem czerwone oczy - upierał się maluch.

- Tam nic nie było skarbie. Poczytam ci książeczkę, dobrze?

Chłopiec z westchnieniem kiwnął główką. Tej nocy spał bardzo niespokojnie, cały czas miał w głowie obraz przerażających ślepi.

Dzień wstał pogodny i słoneczny. Słońce odbijało się od śniegu niemal rażąc w oczy, gdy wyglądał za okno. Czekał. Dziś miała przyjść do niego mama. Nie widział jej już od dłuższego czasu, gdyż mieszkał z babcią a mama pracowała w Warszawie, daleko, z tąd i rzadko, kiedy się zjawiała. W końcu przyszła. Rzucił się jej w ramiona a ona tylko poczochrała go po głowie unikając przytulasa.

- Dziś ja z tobą posiedzę, bo babcia musiała zostać w sklepie.

Piotruś wiedział, że babcia, operatywna kobieta prowadzi sklep z odzieżą, gdyż nie jedno popołudnie tam spędził.

- Przyniosłam ci gazetki - rzuciła stosik na łóżko. - A tu masz nowy samochodzik - postawiła na szafce zdalnie sterowany model ferrari. Rozpakowała zabawkę i pokazała jak się nią bawić. Piotruś jednak nie chciał gazetek ani samochodu. Chciał się przytulić i pobawić. Na rudo umalowana kobieta miała jednak inne plany. Wyjęła z torby laptopa, siadła na łóżku chłopca i włączyła komputer. Już po chwili pisała ze znajomymi. Piotruś spuścił głowę w dół. Przejrzał gazetki, obejrzał samochodzik. W międzyczasie przyszła pielęgniarka i odłączyła mu kroplówkę.

- Mamuś, pobaw się ze mną - zaczął marudzić. - Mamo...

- To wiesz, może bajeczki pooglądasz? - włączyła mu Disneya w laptopie a sama dalej rozmawiała z kumpelą, tyle, że teraz przez telefon. Syn jakoś niekoniecznie ją obchodził. Przez jakiś czas Piotruś oglądał bajki, ale w końcu i one mu się znudziły. Zsunął się z łóżka, wziął nowy samochodzik do ręki, postawił na podłodze, po czym zaczął się bawić kierując dżojstikiem. Pierwsze jego próby były dość nieporadne, więc zabawka w końcu wyjechała na korytarz i zatrzymała koło szerokiej, ciemnej szpary w drzwiach naprzeciwko. Patrzył na nią niemal hipnotycznie mając dziwne wrażenie, że lada moment drzwi otworzą się szerzej a wtedy znowu zobaczy te straszne oczy. Wcale nie zamierzał się tam zbliżać. Chciał tylko, aby samochód wrócił do niego. Nerwowo kierował dżojstikiem. Autko jednak zamiast wrócić do niego, wjechało z impetem w ciemność za drzwiami. Piotruś głośno przełknął ślinę.

- Mamo! - zawołał. - Mamuś idź po mój samochodzik, bo wjechał do składziku.

- Sam sobie idź! - odkrzyknęła nadal zajęta rozmową. - Nóżki masz zdrowe.

- Ale tam coś jest!

- Tak, tak jasne - odparła. - Baba Jaga na miotle. Albo raczej tylko jej miotła - dodała ciszej i się roześmiała z własnego dowcipu. Wróciła do przerwanej rozmowy.

Nie wiedział, co zrobić, chciał odzyskać zabawkę, ale bał się podejść do drzwi. Ponownie poruszył dżojstikiem jakby w nadziei, że samochód wyjedzie stamtąd a on nie będzie musiał tam iść. Nic takiego jednak się nie stało. Na nogach z waty ruszył w stronę drzwi. Uchyliły się szerzej. Chłopiec miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi.

- Tego szukasz - z wnętrza dał się słyszeć bezosobowy głos a z ciemności wysunęła się maska zabawkowego ferrari.

- Tak - odparł chłopiec cicho. Miał wrażenie, że wszystko wokół niego zamarło. Nie widział już korytarza ani żadnych ludzi. Ciemność wypełzała zza drzwi niczym żywa mgła.

- Chcesz z powrotem swój samochodzik? - głos stał się głębszy i najwyraźniej zbliżał się do chłopca. Już po chwili ciemna ręka podniosła do góry zabawkę a w mroku błysnęły czerwone ślepia. - Chcesz?

Piotruś pokiwał głową wyciągając dłoń. Z mroku wyłonił się pysk czarnego jak smoła psa, który nie miał uszu.

- To sobie weź! - warknęło stworzenie.

Jego dłoń przekształciła się w mackę, która gwałtownie okręciła się dookoła szyi chłopca, zaś pysk pełen ostrych zębów przebił jego klatkę piersiową wyrywając z niej serce. Stwór pożarł go jednym kłapnięciem. Oblizał się z krwawej posoki, po czym zabierając z sobą ciemną mgłę cofnął do swojej kryjówki, przybierając nieforemny kształt cienia skulonego w rogu. Zamierzał poczekać do nocy, aby ponownie ruszyć w poszukiwaniu pożywienia. 

Strefa mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz