Głupi pożar na środku lodowego pustkowia
Nad brzegiem arktycznego morza
Świeci zielona zorza
W skupieniu stoję ,oglądam
Ale czuje że ktoś mnie podgląda
Dlatego krzyczę w ciemność ,bezsens gadam
I nagle ona z za skały wygląda
Krzyczę w szoku: Nie dziękuję
Ona dalej mnie nawołuje i wygląda
Mruczę do siebie: O nie ,znowu się kurwa miłością nie otruję
Niestety ona wyszła z ukrycia i wybiegła
Ja uciekać zaczęłam ,wywróciłam się po chwili
Mówi do mnie: Szybko żeś poległa
I poczułam jak już się we mnie tli