~*~
Harry wchodzi do gabinetu ginekologicznego.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Ja w sprawie pani klientki. Dzwoniłem, pamięta pani? - Styles poprawia marynarkę pokazując broń.
Kobieta patrzy na chwilę na gnata, po czym powoli kiwa głową.
- Proszę – drżącą ręką pokazuje na krzesło.
Brunet zajmuje miejsce przy biurku.
- Więc o co dokładnie chodzi? - pyta lekarka.
- Jej kartoteka.
- Nie powinnam.
- Zrobi pani wyjątek.
Kobieta krzywiąc się, podnosi z krzesła. Podchodzi do dużej szafki i wyciąga segregator. Szuka kart pacjenta.
- Proszę mi to omówić - mówi mężczyzna.
- Jest zdrowa. Często się bada. Zdecydowanie donosiłaby ciążę.
- a poród?
- Rodziłaby przez cesarskie cięcie. Jest zbyt drobna.
- A prawdopodobieństwo zapłodnienia?
- Pacjentka dokładnie zapisuje kiedy ma dni płodne, więc myślę że by się udało.
- Pani ma te jej... dni?
- Nie - kręci głową. - Każda kobieta praktycznie prowadzi taki notatnik. Kalendarzyk.,
- Miła pani jest, bardzo. - uśmiecha się. - Kiedy może ją pani umówić?
- To zależy od niej - odpowiada patrząc w podłogę. - Nie ma potrzeby to nie przychodzi.
- Ja pytam kiedy ma pani wolny termin... zresztą nie ważne, znajdzie pani dla mnie czas, prawda?
- Tak - mówi niepewnie.
- Więc do zobaczenia - wychodzi.
Harry dobrze wie jaki ma wpływ na innych ludzi. Wystarczy dobry dobór słów, parę gestów a może wszystko. Boją się go? Z pewnością. Imponuje im? Nie wykluczone.
Jedzie pod przedszkole i czeka na dziewczynę. Pora plany i zamiary wcielić w życie.
Leonie z uśmiechem ubiera Debby. Stawia ją na podłodze i oddaje w ramiona matki
Dziewczynka macha jej i wychodzi z mamą. Dziewczyna ubiera płaszcz i zabiera torebkę. Gotowa wychodzi. Harry idzie w jej stronę przeczesując włosy. Blondynka szuka kluczyków od auta w torebce nie zwracając na nic uwagi. No aż odbija się od twardego torsu. Podnosi wzrok widząc wysokiego mężczyznę. Dobrze zbudowany brunet o zielonych oczach. Ma na sobie czarne rurki i dopasowany t-shirt.
- Zgubiłaś coś?
- Tak...przepraszam.
- Podwieźć cię? Sorry, gdzie moje.. Harry jestem.
Dziewczyna przygląda mu się z dystansem. No, może i jest przystojny ale nie pójdzie z nim do samochodu. Bóg jej jeszcze nie opuścił.
- Miło. Dziękuję, poradzę sobie - odpowiada, omijając go szerokim łukiem.
- Świetnie.. - słyszy i po chwili jest w obcym jej aucie.
- Zostaw mnie! - krzyczy szarpiąc klamkę. Co on sobie wyobraża?!
- Cicho.. - Harry przekręca kluczyk i rusza.
- Kim ty w ogóle jesteś?! Wypuść mnie - warczy. - Sama sobie poradzę.
- Wszystko ci wytłumaczę, szkoda twoich nerwów.
- Nic mi nie będziesz tłumaczy Harry - mówi dobitnie. - Po prostu mnie wypuścisz.
- Żyj z takim przekonaniem.
Patrzy na niego jak na idiotę. Przecież to normalne, że nieznany facet zabiera dziewczynę z chodnika do swojego auta.
- Wiedziałem że zapomniałem o coś zapytać.
- Tak, lekarza czy na pewno przepisał ci odpowiednią dawkę leków. Chyba dzisiaj nie wziąłeś.
Mężczyzna jej nie słucha. Staje pod swoim domem. Bierze ją na ręce i stawia dopiero po zamknięciu drzwi.
- Skończyłeś już przedstawienie? Mam zaklaskać?
- Odważna jesteś - wyciąga pistolet.
Przez chwilę dziewczyna nieruchomieje. Przełyka ślinę.
- W zasadzie to mogłeś mnie zabić, nie robiąc sobie problemu z przyjazdem tutaj. Tam nikogo nie było. Więc nie oto ci chodzi.
- I jeszcze bystra..
Blondynka przechyla głowę, zakładając ręce na klatkę. Chce ją zgwałcić? Byłby agresywniejszy i od razu się do tego zabrał.
- Jeśli będziesz mądra, będziesz ze mną współpracować.
- Lecę. - prycha. - Chłopczyku w obcisłych rurkach, wypuść mnie bo naprawdę uznam że z tobą jest coś nie tak.
- Urodzisz mi dziecko. - mężczyzna czeka na kolejny komentarz.
Leonie stoi analizując jego słowa. Mruga oczami, a później wybucha śmiechem.
- I humor. Lepiej być nie może.
- Tak, może od razu piątkę? Co to w ogóle ma być? Wciągasz mnie do auta, jesteś obcy, przywozisz do swojego domu i mówisz że ci dziecko urodzę. Błagam! - krzyczy rozdrażniona i z kpiną. - Człowieku, chcesz mieć dzieci to sobie żonę znajdź, a jak tego nie umiesz do adoptuj - idzie do drzwi, szarpiąc się z klamką.
- Szkoda twoich nerwów - powtarza.
- Spieprzaj.
- Jak chcesz.. - idzie do kuchni.
Leonie rozkłada ręce bezradnie i wypuszcza powietrze z ust. Siada na schodach, czekając aż zabawa która wcale ją nie bawi się zakończy. To jest nienormalne. On jest nienormalny. Styles umawia się na jutro do pani ginekolog. Robi sobie coś do picia, po skończonej rozmowie.
Następnego dnia rzeczywiście zabiera dziewczynę do lekarza.
- Jesteś dziewicą? - pyta ją już w środku.
CZYTASZ
Women Are Bad✔
Fanficon chciał tylko dziecka. ona była przedszkolanką. on po prostu ją porwał. dlaczego? bo chciał dziecko. fanfiction napisane w 2013 roku, proszę, nie piszcie komentarzy o błędach itd., dlatego że, jestem ich świadoma. Opowiadanie zostało na koncie...