Gdyby ktokolwiek zapytał mnie przed tym wszystkim o to, na czyją pomoc mogę liczyć o każdej porze dnia i nocy, obstawiałabym RM. I to nie dlatego, że był liderem, a opiekowanie się chłopakami weszło mu już w krew. To on pierwszy mnie zaakceptował, polubił i wprowadził w grupę, tłumacząc niektóre żarty oraz riposty, nad którymi nie nadążałam. I przez pewien czas naprawdę byliśmy ze sobą dość blisko.
Wszystko jednak potoczyło się całkiem inaczej. Namjoon nie chciał się mieszać w wewnętrzny konflikt, odmówił komentarza i poprosił nas grzecznie (aczkolwiek dość stanowczo) o to, żebyśmy nawet nie próbowali go w to wplątywać. Nadal ze sobą rozmawialiśmy, zachowywał jednak bezpieczny dystans, chcąc pokazać, że to wszystko jest tylko i wyłącznie naszą sprawą. Szanowałam jego podejście, nie potrafiłam jednak powstrzymać żalu, że mnie zostawił wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałam.
Prawdę mówiąc, początkowo nie przepadałam za Hoseokiem. Zawsze twierdziłam, że jest zbyt głośny, żywy i energiczny. Niezależnie od nastroju czy chęci, nie potrafiłam się z nim dogadać, więc po paru próbach po prostu zrezygnowałam. Nie spodziewałam się więc tego, że tamtego feralnego dnia, kwadrans przed północą, wejdzie do mojego pokoju i jak gdyby nic zapyta o to, czy nie mam ochoty na spacer. I, że słysząc niecenzuralną odmowę, uśmiechnie się lekko, po czym gwałtownym ruchem zdejmie ze mnie kołdrę.
W myślach przeklinałam go całą drogę, jednak po czasie zrozumiałam, że na swój sposób chciał mi pokazać, że mogę na niego liczyć. Spacer co prawda okazał się być bezmyślnym łażeniem po korytarzach, ale... Doceniłam gest, na który nie zdobyła się reszta. Gdy stanął pomiędzy mną, a Jiminem, który nazywał go swoim „najlepszym bratem", czułam jak przeze mnie rozrywa się coś trwałego, czego wyhodowanie zajęło im miesiące, jeśli nie lata. I chociaż próbowałam go za to przepraszać tysiące razy, to zbywał mnie machnięciem dłoni.
Uśmiecham się lekko, a Hobi odwzajemnia drobny gest, jednocześnie poprawiając lewą nogę zdezorientowanego Jina. Gdy choreograf uciekał z sali do ćwiczeń, to on obejmował dowodzenie i nauczał resztę, poświęcając niejednokrotnie cały wieczór. Wiem, że w kącie Jungkook gra w coś na telefonie i, żeby go obudzić, trzeba będzie mu go zabrać. Wiem jednak również o tym, że ostatnią noc spędził poza swoim łóżkiem. Cienie pod oczami mówią więcej, niż grymas na zmęczonej twarzy.
— Nie tak, w ten sposób — powtarza J-Hope, ponawiając ten sam ruch po raz czwarty. Seokjin zerka na mnie ze zmęczeniem i siada przy ścianie, oddychając ciężko. — To nie jest ciężkie, naprawdę. Musisz się po prostu skupić.
— A mogę za chwilę? — pyta brunet, pomiędzy każdym wyrazem przerywając na jeden głęboki wdech. Widzę, że Hoseok chce mu odmówić, dlatego też podnoszę się i idę w jego stronę, szukając na szybko w głowie jakiegokolwiek pretekstu.
— Hoseok-oppa, mógłbyś mi wytłumaczyć ten, uhm, ruch biodrami i dłonią? Próbowałam go wczoraj odtworzyć u siebie, ale sama chyba nie dam sobie z tym rady — kłamię, próbując utrzymać na twarzy lekki uśmiech. Tancerz zerka na mnie z chwilowym niezrozumieniem, po czym, widząc mój niezręczny wygibas, kiwa powoli głową.
Palcem wskazuje gdzie mam stanąć, po czym kładzie mi dłoń na biodrze z lewej strony, zachowując nadal bezpieczny dystans. Unikam spojrzeń reszty grupy i skupiam się na tym, co mówi. Jest naprawdę dobrym nauczycielem, a podczas konkretnych zadań potrafi zachować powagę. Gdy tylko chce, to cichnie w mniej niż sekundę i skupia się na zadaniu. Jednocześnie jednak zawsze nadzoruje pracę innych, chcąc mieć pewność, że w razie czego będzie w stanie im pomóc.
— Wyobraź sobie, że pomiędzy dłonią, a biodrem, jest napięta nić. Gdy poruszasz jednym, drugie podąża za pierwszym. To proste, ale musisz to poczuć — mówi spokojnie. Zerkam spod grzywki na Jina, który przysłuchuje się z zainteresowaniem. Wiem, że ostatnim razem miał problem z tą konkretną częścią i najprawdopodobniej również skorzysta z dodatkowej lekcji. — A teraz zobaczmy jak w praktyce.
Chciałabym móc powiedzieć, że idzie mi dobrze, ale jestem naprawdę słabym tancerzem. I chociaż Hobi stara się jak może, tłumaczy kilka razy z drobnymi przerwami na ćwiczenia, to i tak idzie mi raczej średnio. Cierpliwość chłopaka jest jednak praktycznie niezachwiana i jedynie raz zauważam mocniejsze zagryzienie zębów, gdy staję na jego stopie. Jestem mu wdzięczna za to, że mówi nieco głośniej, by pozornie niezainteresowany worldwide handsome również mógł wszystko usłyszeć. Propozycja pomocy ugodziłaby dość mocno w jego dumę.
Gdy zaczynamy się dobrze bawić, śmiać z moich pomyłek, do pomieszczenia wchodzi mocno spóźniony Jimin. Gdy tylko zauważam jego pojawienie się, odwracam głowę i patrzę pusto przed siebie. Chciałabym móc udać, że wszystko jest okay, ale nie potrafię.
— Coś mnie ominęło? — pyta blondyn, zerkając pytająco na wszystkich.
Dopiero teraz zwracam uwagę na to, że poza lekko zażenowanym Jinem oraz niezainteresowanym światem poza telefonem Kookiem w sali jest jeszcze śpiący Taehyung i siedzący pod ścianą RM. Poszukuję spojrzeniem Yoongiego, ale nie potrafię namierzyć jego jasnej czupryny. Zaskakująco często ostatnio znika na kilka godzin, po czym pojawia się pod wieczór i przygląda się naszej grupie w milczeniu.
— Insun zapytała mnie o pewien ruch —odpowiada lekko Hoseok, po czym wzrusza obojętnie ramionami. —Nic wielkiego.
Widząc całkowicie ogarniętego oraz spokojnego byłego chłopaka, mam ochotę zacząć krzyczeć i wyć z bólu. Wygląda tak, jakby wcale nie przyszedł do mnie w środku nocy i nie zachowywał się jak nawiedzony. Jak gdyby wszystko było w normie, nic się nie zmieniło. Zaciskam dłoń w pięść i lekko przenoszę ciężar ciała na lewą nogę, czując, że mogłabym w dwóch krokach zetrzeć mu ten cholerny uśmiech z jego cholernej twarzy. I świadomość tego, że najprawdopodobniej żaden z zespołu nie próbowałby nas rozdzielić, jest zaskakująco kusząca.
—Mogłaś mnie poprosić —zauważa łagodnie i odruchowo poprawia opadające na czoło kosmyki. —Wczoraj spędziłem tutaj kilka godzin, znalazłbym dla ciebie chwilę lub dwie.
Jestem pod wrażeniem tego, jak naturalnie przychodzi mu te wyznanie. Podświadomie czuję chęć dokopania mu i nawet nie próbuję powstrzymywać tej drugiej, złośliwej mnie, której pojawienie się zwiastuje jedynie kłopoty.
I o ile wcześniej chciałam mu przywalić, to teraz uśmiecham się jedynie okrutnie. Słowa są o wiele lepszą bronią.
— Podziękuję. Nie powtórzę tego błędu — mówię ostro, po czym dumnie unoszę brodę i mijam go, napinając wszystkie mięśnie.
Przez chwilę mam wrażenie, że spróbuje mnie zatrzymać, ale przepuszcza mnie grzecznie. Mam tylko chwilę na to, by zauważyć, jak jego uśmiech staje się wymuszony i nienaturalny, po czym znika całkowicie pozostawiając pustkę.
Odprężona i wyspana twarz znika, ustępując miejsca zmęczeniu i wyrzutom sumienia. Jak gdyby maska, którą starannie przykleił, opadła. Jak gdyby znowu był tym Jiminem, którego znałam, moim Jiminem. Tym samym, który podczas mojej choroby przyniósł wszystkie części HSM i oglądał je ze mną, próbując jednocześnie zmusić mnie do wypicia obrzydliwego syropu. Tym samym Jiminem, który owijał nasze spocone ciała kocem i nazywał mnie swoim wszystkim.
I już wiem, że wieczorem ponownie się spotkamy. On i ja, zranieni przez jeden błąd, który zburzył to wszystko, co razem zdążyliśmy zbudować.