— Myślałem dzisiaj o naszym wyjeździe — mamrocze Jimin, siadając na poduszce w kącie mojego pokoju. Zerkam na niego bez większego zainteresowania i kontynuuję czytanie książki, którą pożyczył mi Tae kilka dni wcześniej. — Chciałbym tam kiedyś wrócić, wiesz?
— To była całkiem przyjemna okolica — odpowiadam beznamiętnie, a on unosi głowę zaskoczony.
— Szkoda, że spędziliśmy tam jedynie tydzień. Mam wrażenie, że nie wykorzystaliśmy pełnego potencjału tamtego miejsca.
— Doskonale wiesz jak wyglądało nasze wspólne spędzanie czasu. — Nawet nie próbuję powstrzymywać złośliwego uśmiechu, a on ciężko przełyka ślinę i kiwa tępo głową.
Tamten wyjazd był cudowny. Budziłam się obok niego i zasypiałam, głaskałam po włosach oraz zachęcałam do tego, by nie spędzał całego dnia w łóżku. Cieszyliśmy się sobą jak nastolatkowie, których rodzice wyszli do pracy. Braliśmy wspólne prysznice i długie kąpiele w wannie, gdzie po prostu przytulałam się do jego ciała i słuchałam uspokajającego głosu, czytającego jakieś stare wiersze, które napisał lata wcześniej. Patrzyliśmy sobie w oczy godzinami, milcząc lub mówiąc, śmiejąc się lub nie. Oglądaliśmy filmy, chodziliśmy po lesie, szukaliśmy spokoju w czynnościach, na które nie miał czasu podczas bycia Jiminem dla ARMY's. Wtedy był Jiminem dla mnie, swojej dziewczyny i oboje żałowaliśmy tego, że musieliśmy stamtąd wyjechać dwa dni przed faktycznym terminem.
Tamten tydzień był pełen pragnień, które spełnialiśmy. Gdy tylko dowiedziałam się o jego fantazjach ze wstążkami, nauczyłam się kilkunastu sposobów wiązania ich. Gdy on podsłuchał rozmowę z moją przyjaciółką o jej ostatniej nocy, od razu kupił zapachowe świeczki i pokrył pościel płatkami róż. Nie uprawialiśmy seksu cały czas, ale wystarczająco często, by zwiedzanie oraz inne czynności ograniczyć do minimum.
Nie powiedziałam tego jednak na głos, a on się o to nie upomniał.
— Nie żałuję żadnej nocy z tobą — mówi w pewnym momencie.
Wyczuwam w jego głosie pewnego rodzaju napięcie, które zmusza mnie do podniesienia głowy i spojrzenia w tamtą stronę. Nadal siedzi na mojej poduszce, ściskając w dłoniach swój sweter. Nadal ma na sobie ten śmieszny kapelusik, który mój tata zabierał, gdy łowił ryby. I nadal jest zmęczony, niewyspany, a jednocześnie zaskakująco pogodny oraz spokojny.
I chciałabym zapytać o czym teraz mówi, bo te wyznania już dawno straciły na znaczeniu, ale on ponownie się odzywa. I chociaż chciałabym powiedzieć, że ból w jego głosie mnie nie rusza, to nie potrafię. Nie potrafię o nim zapomnieć, przestać myśleć i zdaję sobie z tego sprawę aż za bardzo w chwilach, gdy słyszę jego szloch w środku nocy, gdy oboje nie możemy zasnąć. Gdy idąc do kuchni nasłuchuję przy jego drzwiach.
— Żałuję za to każdej chwili bez ciebie. I nigdy nie wybaczę sobie tego, że zepsułem to wszystko, co starałem się stworzyć — mówi, zaczynając się trząść.
— Jimin — próbuję brzmieć ostro, ale wiem, że mi to nie wychodzi i zamiast zdecydowania bije ode mnie strach. Boję się tego, że mnie przekona do zmiany zdania, że zgodzę się na powrót, a później jedyne o czym będę myślała, to jej usta na jego ustach, jej ciało na jego ciele.
Podnoszę się i staję przed nim. Muszę zrobić coś, co odbierze mu sen, ale powstrzyma te cholerne drgawki. Wiem, że moje słowa go załamią, kopną tam, gdzie najbardziej boli, ale wolę zranić teraz, niż dać chwilową nadzieję i rzucić w przepaść za jakiś czas.
— Insun — szepcze i unosi dłoń do mojej twarzy.
Dosłownie zamieram, gdy już prawie mnie dotyka. I wtedy zauważam coś, co nieumiejętnie próbował zakryć podkładem. Coś, czego wcześniej nie zauważyłam. Tylko to sprawia, że odzyskuję na tyle siły, by się odsunąć.
— Malinka — mówię słabo, a on patrzy na mnie z jeszcze większym bólem.
Słyszę tylko to, jak wybiega z mojego pokoju, trzaskając drzwiami. Później nie ma nic. Jedynie cisza i kolejny trzask - tym razem to moje serce po raz setny rozpada się na kawałki.
Na podłogę opadają moje kolana, dłonie, policzek. Łzy moczą tkaninę, a szloch ginie w jej odmętach.
Tamta noc nie zniszczyła tylko naszego związku - zniszczyła również nas. I nie jestem pewna, czy kiedykolwiek którekolwiek będzie naprawione.
I najbardziej bolesne w tym wszystkim jest tlący się gdzieś poza zasięgiem płomyk. Nie mogę go ugasić, wesprzeć ani o nim zapomnieć.
Nie wiem czy to miłość, czy nadzieja, ale wiem, że bardzo szybko doprowadzi do mojej zguby.