Kiedy tylko zadzwonił dzwonek oznajmiający przerwę, wyszłam z sali, nawet nie zapisując zadania domowego. Prawda była taka, że i tak bym go nie odrobiła, a byłam tak głodna, że nie chciało mi się nawet udawać zainteresowania, kiedy mogłam siedzieć w stołówce i jeść lunch. Reece'a spotkałam po drodze, dziwnie zamyślonego. Dopiero przyjechał do szkoły, ponieważ od rana jeździł po mieście, rozwożąc ulotki hotelu, w którym pracował po różnych lokalach.
Nie lubiłam, kiedy zawalał szkołę dla pracy, znaczy, kiedy ogólnie olewał szkołę. Jego celem było stypendium sportowe, lub też naukowe na studia, a jeśli sprawy miały iść dalej w kierunki takim, jak teraz – mógł pożegnać się z wyjazdem z domu.
– Jeśli masz ich jeszcze trochę, możesz mi je dać, ja przekażę je Cole'owi, żeby położył je w Patrick's Pies.
– Hm?
– Ulotki. – wywróciłam oczyma i założyłam ręce na piersiach, coś definitywnie się stało, Reece zawsze słuchał.
Zatrzymał się wpół kroku i zdjął plecak z jednego ramienia i otworzył go. Coś poszło jednak nie po jego myśli, bo zeszyty i wszystko inne, co było w torbie, wypadło na szkolny korytarz.
– Kurwa! – krzyknął, przykuwając tym uwagę kilku uczniów i kucnął, by zebrać przedmioty z posadzki.
Zrobiłam to samo, chcąc pomóc bratu, który wciskał podręczniki do plecaka z taką siłą, że mogły tego nie przeżyć. Nie powiedziałam nic, kiedy znalazłam na ziemi bransoletkę jego dziewczyny, Kylie, wrzuciłam ją tylko do plecaka i wstając, poczochrałam włosy brata. Nie zauważył znaleziska, więc spojrzał na mnie, nie wiedząc o co chodzi i wstał. Ja już wiedziałam, o co chodzi, przynajmniej się domyślałam.
Reece kupił mi sałatkę i soczek, a sobie wziął żałosną podróbkę burgera i frytki. Usiedliśmy z jego kumplami z drużyny, którzy rozmawiali akurat o ich meczach międzystanowych, które w ten weekend miały mieć miejsce w naszej szkole. Chłopcy tego nie okazywali, jednak byli potwornie zestresowani. Steve obsesyjnie przygryzał kciuka, wiecznie spokojny Scott kręcił młynek kciukami, Bruce cały czas zagryzał wargi i wnętrze policzka, co wyglądało jakby po prostu robił głupie miny, a Jeremy lał w siebie kolejną kawę. Odsunęłam od bruneta kubek i złapałam jego dłoń pod blatem stolika. Czułam, że od nadmiaru kofeiny trzęsą mu się dłonie, kiedy bawił się moimi palcami.
– Reece, co u Ky... – ścisnęłam mocno dłoń przyjaciela, nie chcąc by pytał o blondynkę, której związek z moim bratem najwidoczniej się skończył – Kyleen. Mówiłeś coś, że źle się ostatnio czuła.
Brat wzruszył ramionami, jakby nie obchodziło go zdrowie koleżanki z pracy i wrócił do jedzenia i przeglądania instagrama.
– Wydaje mi się, że zerwał z Kylie... – Szepnęłam do ucha brązowookiego i chwyciłam butelkę soku. – Odkręcisz?
Może i nie miałam smykałki do uprawiania sportu, ale kibicowanie zdecydowanie było moją rzeczą. Siedziałam na trybunach szkolnej sali gimnastycznej w koszulce drużyny brata, z fioletowymi paskami narysowanymi na policzkach farbką do twarzy i wielkim kubkiem coli w dłoni, kibicując buldogom z całych sił. W prawdzie, Heather do napoju dolewała ukradkiem wódki, jednak to nie zmieniało mojego entuzjastycznego nastawienia co do rozgrywek. Cole siedział obok również wciągnięty w grę i podjadał popcorn, cały czas oblizując usta od nadmiaru soli.
– Jedziesz na imprezę do Mike'a po meczach? – krzyknęła Heath, popijając napój przez słomkę, pokiwałam głową i odebrałam od niej kubek – Pojedziesz do mnie się szykować?
