A Coruña cz.16

490 13 3
                                    

Zatrzymałem się pod szkołą dziewczyny i skierowałem w jej stronę głowę.
Ona bez słowa wyszła z samochodu, zostawiając mnie w nim totalnie samego.
Westchnąłem ciężko i odjechałem stamtąd jadąc w stronę szpitala.

***

Odłożyłem swoje rzeczy na biurko, a sam ulokowałem się w fotelu. Przysunąłem się z nim pod same okno i odsłoniłem widok na miasto.
Mimo wczesnej godziny, to miasto tętniło życiem.
Usłyszałem nagle pukanie do drzwi, rzuciłem krótkie proszę i po chwili do środka ktoś wszedł.

-Panie Binenti?-nie znałem tego głosu, może to któryś z pacjentów?

Odwróciłem się w stronę osoby i natrafiłem na blondynkę ubraną w elegancką sukienkę, a na lewym ramieniu zawieszona była ciemna torebka idealnie pasująca do reszty.

-Chyba nie byliśmy umówieni prawda?-zapytałem wstając z fotela oraz podchodząc tym samym do kobiety.
Ewidentnie było widać, że jest jakoś przed 30.

-Nie,ale...-sięgnęła do torebki i po chwili wyciągnęła z niego coś czego nie widziałem dobre kilka lat.
Wyciągnęła w moją stronę rękę z tą rzeczą, ale od razu pokiwałem głową na boki i odsunąłem się od niej.

-Nie. Proszę z tym wyjść. Nie zgadzam się aby Pani padarowała z bronią po szpitalu-rzekłem i podeszłam do biurka z zamiarem zadzwonienia po ochronę.
Kobieta od razu podeszła do mnie i położyła rewolwer na blacie biurka.

-Niech Pan to zatrzyma. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać-odłożyłem telefon na poprzednie miejsce i poważnym wzrokiem spojrzałem na kobietę.

-Nawet nie wiem kim Pani jest-kobieta od razu cicho się zaśmiala i poprawiła swoje długie blond włosy.

-Jak możesz mnie nie pamiętać chico travieso-uśmiechnęła się zadziornie, a we mnie coś jakby pękło.
Od razu do niej podszedłem i przygwożdziłem do ściany tak, że czułem jej oddech na swojej skórze.

-Rosita-wysapałem i objąłem jej twarz swoimi dłońmi.

Oparłem czoło o jej i patrzyłem w zielony kolor jej oczu.
Kobieta, z którą spędziłem kiedyś najwspanialsze dzieciństwo swojego życia, po kilku latach przychodzi do mojego szpitala i wręcza mi broń?

-Kurwa-wyszeptałem i opuściłem głowę w dół-Nic się nie zmieniłaś-skierowałem wzrok z podłogi, w którą właśnie się patrzylem, na jej twarz.

-Ty też nie-położyła swoją dłoń na moim prawym policzku i muskała moją skórę kciukiem.

Uśmiechnęła się po chwili i ręka zjechała na moją klatkę piersiową.

-Pamiętasz jak w A Coruña było nam razem dobrze?-spytała uwodzicielskim głosem i objęła moją szyję swoimi rękoma.

Zaśmiałem się cicho i kręcąc głową, skierowałem wzrok wprost w jej oczy.
Ona mnie pragnęła, ale ja nie mogę byc jej.
Jestem już zajęty.

-Świetnym byłem kochankiem prawda?-uśmiechnąłem się szerzej, a blondynka mruknęła w odpowiedzi.

-Kochankiem, złodziejem, zabójcą, dilerem, a przede wszystkim przemytnikiem i koneserem-zaśmiała się i zjechała rękoma na moje ramiona.

Zaraz potem przesunęła je na klatkę piersiową, gdzie po jednej stronie miałem ranę po strzale.
Syknąłem cicho, tak by nie zauważyła, ale i tak usłyszała.

-Postrzelił Cię prawda?-pokiwałem lekko głową i odsunąłem się od niej, podchodząc tym samym do biurka-Musisz coś z tym zrobić, nie możesz za każdym razem dawać się postrzelać, a potem go wypuszczać.

I want you SenioritaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz