[ 1 ] Percy.

496 89 6
                                    


percy_hood

              percy_hood: #tb do dnia, w którym moje życie zmieniło się na lepsze 💕

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

              percy_hood: #tb do dnia, w którym moje życie zmieniło się na lepsze 💕

                          larssen0, janellparrish, calumhood, arianagrande i haileybieber i 348,756 innych             lubi Twoje zdjęcie.

jaomunch: wspaniałości, całuję

haynesbarney09: nie mogę uwierzyć, że Josie ma już 5 lat!

crystalleigh: sexy momma 🔥

calumhood: ukochana siostrzenica 💫

reyam: cudowności. dużo zdrowia

tommeras87: uwielbiam cię Persephone. Jesteś inspiracją dla wszystkich! #girlpwr


Denerwujący dźwięk telefonu chyba po raz dziesiąty rozniósł się po mieszkaniu, ale nawet nie miałam zamiaru poruszyć chociażby jednym palcem by wyciszyć urządzenie i zaznać tej ciszy, której tak bardzo brakowało mi w tym miejscu na przestrzeni ostatnich miesięcy. Nieustannie coś się działo, ale wcale nie w złym tego słowa znaczeniu, a wręcz przeciwnie i w końcu byłam prawdziwie szczęśliwa. Mimo tego, że moja przyszła teściowa wydzwaniała do mnie średnio siedem razy dziennie, a gdy nie odbierałam od niej połączeń suma ta wzrastała nie raz, nie dwa do dwudziestu. Ale nie narzekałam. W końcu miałam wszystko to, czego brakowało mi przez lata: wsparcie i pomoc w partnerze, piękne, dwupiętrowe mieszkanie z dala od atrakcji centrum miasta, stałą i całkiem dobrze płatną pracę, a także swoją rodzinę, która ostatnio przysparzała mi mniej zmartwień niż kilka lat wstecz.
I nawet teraz, próbując skupić się na pisaniu maila nie mogłam powstrzymać uśmiechu, wkradającego się na moją twarz, gdy spojrzałam na tapetę w laptopie, przedstawiającą naszą trójkę nad jeziorem. Ale dźwięk dzwoniącego telefonu był nie do zniesienia, więc zrezygnowana sięgnęłam po urządzenie i zerknęłam na ekran natychmiastowo przesuwając palcem, by odebrać połączenie.
─ Cześć Natalle, co się dzieje? ─ zapytałam, przyciskając komórkę ramieniem do policzka, by uwolnić rękę i z powrotem zabrać się za wystukiwanie wiadomości na klawiaturze.
─ Przyszłam odebrać Josie z przedszkola, a przedszkolanka powiedziała mi, że ktoś już ją zabrał ─ powiedziała zakłopotana, ale nie wpadła w panikę, a ja westchnęłam i zaprzestałam pisania wiadomości.
─ Niech zgadnę, Theresa?
─ Jo nie ma chyba innej szurniętej babci ─ odparła krótko, co obie skwitowałyśmy krótkim śmiechem. Choć naprawdę lubiłam matkę Scotta, to nie mogłam uwolnić się od przekonania, że ta kobieta czasem zachowuje się jak obłąkana i jest wysoce nieodpowiedzialna. A zachowania takie jak to dzisiejsze tylko utwierdzało mnie w tym przekonaniu. Czy naprawdę nie mogła do mnie zadzwonić? Albo chociaż wysłać smsa?
─ W porządku, zadzwonię do niej. Jesteś już dziś wolna. Jest piątek, zaszalej ─ powiedziałam na powrót chwytając komórkę w dłoń.
─ Dzięki. Poczekaj... Słuchaj, Percy, czy... Nie, to głupie. Nie powinnam o to pytać.
─ Pytaj. Wiesz, że możesz mnie zapytać o co tylko chcesz.
─ Czy z Archerem wszystko w porządku? ─ to pytanie bynajmniej kompletnie zbiło mnie z tropu. Oparłam łokieć na blacie, sunąc palcem po ekranie laptopa.
─ Tak. To miłe, że o niego pytasz. Powiem mu.
─ Nie, proszę nie rób tego. Z resztą... Przepraszam, muszę kończyć. Widzimy się w poniedziałek o siódmej? ─ na to pytanie skinęłam głową w porę orientując się, że przecież mnie nie widzi i szybko potwierdziłam termin, a potem rozłączyłam się. Bardzo szybko odnalazłam numer do Theresy, ale za to czas oczekiwania na usłyszenie głosu kobiety dłużył się w nieskończoność. Aż w końcu się odezwała:
─ Percy!
─ Cześć, Thereso. Dzwoniła do mnie Nat i w...
─ Przepraszam, kompletnie wypadło mi z głowy żeby do ciebie zadzwonić! Zabieramy Josie do zoo z Hermanem. Potem pójdziemy coś zjeść i może wybierzemy się do kina, a wy spędzicie ze Scottem trochę czasu razem. Tak niewiele czasu zostało do ślubu, potem ciągle będziecie zajęci, więc nie ma za co. Bawcie się dobrze ─ i dodając przesłodzone moim zdaniem  "pa pa" rozłączyła się, a mi dosłownie opadły ręce. Westchnęłam ciężko i zerknęłam na zegar, wiszący na ścianie równoległej do okna.
Piąta. Scott powinien niebawem wrócić, a wtedy opowiem mu o tym świetnym pomyśle jego matki.

Minęła prawie godzina, a jego wciąż nie było. Z nudów obejrzałam chyba z dziesięć razy zdjęcia podesłane przez Theresę. Dwa przedstawiały Josie z niebieskim balonikiem, dwa Josie z Hermanem, a cała reszta Theresę z Josephine w towarzystwie naprawdę różnych mieszkańców zoo. Zatrzymałam się na tym z żyrafą, gdy usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach. Naciągnęłam więc kremowy sweter z powrotem na ramiona i stanęłam na korytarzu, oczekując na pojawienie się w nim mojego narzeczonego. I kiedy już się pojawił po raz kolejny uśmiechnęłam się bez żadnego powodu. Mężczyzna bardzo szybko oporał się z ciemnym płaszczem i powiesił go zaraz przy wejściu, a potem zdjął eleganckie buty i stanął przede mną w swoim idealnie skrojonym garniturze i tym rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
─ Mam nadzieję, że jesteś głodny.
─ Bardzo ─ odparł, całując mnie w policzek nim przeszliśmy do kuchni.
─ To dobrze, bo ugotowałam obiad na cztery osoby, a okazuję się, że zjemy sami ─ zaczęłam, kompletnie nie otrzymując reakcji z jego strony.  Zdjął tylko marynarkę oraz spinki do mankietów i zaraz potem podciągnął rękawy koszuli aż do łokci.
─ Jesteś zła na mamę? ─ zapytał, stając znów przede mną. Spojrzałam na niego zdziwiona.
─ Wiedziałeś?
─ Cóż, to był tak trochę mój pomysł ─ odparł, gdy zauważyłam cień uśmiechu, malujący się na jego twarzy. Automatycznie uderzyłam go w klatkę piersiową, ale mężczyzna tylko ucałował moje usta, a potem linię szczęki, drażniąc skórę swoją brodą.
─ Mogłeś mi powiedzieć ─ szepnęłam, gdy moje palce zatopiły się w jego włosach.
─ Nigdy byś się nie zgodziła ─ powiedział pod nosem. Sięgnęłam po telefon do kieszeni swetra i odblokowałam ekran, pokazując mu zdjęcie jego matki z moją córką. Oboje się roześmialiśmy, przesuwając palcem po ekranie telefonu.
─ Nie dostałem tych zdjęć. Tylko jedno.
─ Zdrajcy nie dostają ─ odparłam, wytykając język w jego stronę, ale odpowiedział mi tym samym i korzystając z okazji przedrzeźnił, a potem po raz kolejny pocałował. Ledwo zdążył zrzucić kremowy sweter z moich ramion i usadzić mnie na wysepce kuchennej, bo gdy położył dłoń po wewnętrznej stronie jej uda natychmiast przrwał nam dźwięk dzwonka.
─ O czym zapomniałem? ─ zapytał najwyraźniej rozbawiony. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Scott odszedł od wysepki i podążył w kierunku drzwi, wcześniej pytając czy może nie rozsądniej będzie udawać, że nie ma nas w mieszkaniu. Ale obawiałam się, że to może być Calum, bo rzadko kiedy dzwonił nim składał nam wizytę. Z resztą Scott na pewno też się go spodziewał.
W zamian za to w progu jego oczy napotkały pewnego blondyna, którego włosy wręcz uciekały spod granatowej czapki z daszkiem. O czym dowiedziałam się odrobinę później.
─ Przepraszam. Szukam Persephone Hood, ale chyba pomyliłem mieszkania ─ usłyszałam, zeskakując z wysepki i wyszłam pospiesznie na korytarz. Persephone Hood. Tak mogła zwrócić się do mnie tylko jedna osoba. Media zwykły mówić Percy.
─ Nie, dobrze pan trafił. A o co chodzi? ─ zapytał, a gdy ujrzałam go niemalże od razu oniemiałam.
Na jego widok poczułam jak grunt osuwa mi się spod nóg, a świat zaczyna wirować.
Ten głos, te oczy...  

To nie może być prawda.

Zaginął lata temu. 


I nagle zapadła ciemność. Musiałam zemdleć.


adore you; hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz