larssen0
larssen0: w planach wspaniała kolacja, wino i kino a skończyło się tak jak percy_hood lubi najbardziej 🍕
Ty, ashtonirwin, melaniem, calumhood i 874 innych użytkowników lubi to zdjęcie.
illone_z: ale piękna @percy_hood
vanessagorri: cudowności, Scott! Czekam na ślub 🥰
erichall08: ale szczęściarze!
inneallia: mmm zazdroszczę takich kolacji, ja przy czterolatku nie mam czasu pójśc do kosmetyczki a co dopiero wyjść. Ale popularni ludzie jak @percy_hood mają od tego innych... tak się zdaje
Powoli otworzyłam powieki i pomimo mroku panującego w czterech ścianach w mgnieniu oka dostrzegłam, że znajduje się na łóżku w sypialni. Wygodny materac i ten stelaż, który wybraliśmy wspólnie ze Scottem tego lata rozpoznałabym wszędzie, ale teraz nie wiedziałam nawet czy po raz kolejny nie śnię. Albo czy to, co stało się wcześniej było snem, z którego w końcu teraz się obudziłam.
─ Woda ─ poinformował mnie Scott i dopiero wtedy zorientowała się, że nie jestem sama. Mężczyzna podał mi ostrożnie do połowy pełną szklankę i usiadł wygodnie tuż obok. ─ Muszę przyznać, że trochę mnie wystraszyłaś.
─ Już od rana źle się czułam.
─ I to nie miało nic wspólnego z demonami przeszłości? ─ zapytał poważnie, ale uśmiech, który pojawił się na jego twarzy bardzo szybko sprawił, że stracił swój surowy ton głosu.
─ Demonami przeszłości?
─ Tym facetem ─ wyjaśnił krótko, a w zamian za to energicznie pokręciłam głową.
─ Nie, nie miało.
─ To dobrze ─ powiedział, dotykając mojego policzka, a następnie pogładził to miejsce kciukiem i odsunął się nieznacznie tylko po to, aby chwilę potem położyć się obok. Scott pomimo wszystko trzymał się z daleka od świata mediów. Ja także próbowałam, jednak nie ukryję, że zarabiałam współpracując z markami, dodając naprawdę sporą część swojego życia na instagrama. Dlatego dziwi mnie, że Luke nie spodziewał się spotkać tutaj Scotta.
─ Nie specjalnie udał nam się ten dzień wolny ─ zagadnęłam go, mając nadzieję, że już nie wróci do tematu tajemniczego blondyna.
─ Jest prawie ósma, mamy jeszcze cały wieczór. Swoją drogą od dawna go znasz? Wychodząc powiedział, że chciałby z tobą porozmawiać. Że to ważne. Spotkasz się z nim?
Oh, jakże się myliłam.
─ Nie mam zamiaru ─ odpowiedziałam pod nosem.
─ Ah, mówił też, że zatrzymał się u twojego brata ─ na te słowa niemalże wyplułam wodę z ust i usiadłam znacznie wygodniej na łóżku.
─ Którego?
─ U Caluma.
Cudem powstrzymałam się od wymamrotania wiązanki przekleństw. Calum i Luke znali się z liceum, do którego razem chodzili i od zawsze byli wyjątkowo wybuchową mieszanką, jeśli o tym mowa. Ale teraz nie mogli znów od tak się zaprzyjaźnić. W końcu jej brat od kilku miesięcy jest na odwyku, a Luke to chodzące kłopoty, więc nie było nawet mowy, abym to zignorowała.
─ Odgrzeję obiad. Jaka szkoda, że nie mamy wina. Może przejdę się do sklepu? ─ powiedziałam pod nosem, ale mój narzeczony pokręcił przecząco głową.
─ Wykluczone, nigdzie teraz nie pójdziesz. Zostań, a ja skoczę do sklepu i zaraz wracam. Chyba bardziej niż ze strachu o ciebie umierałem z głodu ─ mówiąc to zaśmiał się i podniósł się z łóżka, uprzednio całując mnie w czoło.
Wstał, więc uważnie spojrzałam na jego szare, dresowe spodnie i te śmieszne skarpetki w paletki do ping ponga, które nosił tylko i wyłącznie w zaciszu naszego domu. Dostrzegając to, mężczyzna uśmiechnął się i mamrocząc coś pod nosem wyszedł z mieszkania, a wówczas niemalże zerwałam się z łóżka aby jak najszybciej znaleźć swój telefon.
Odnalazłam go dopiero na blacie kuchennym. Nieco rozstrzęsionymi palcami wystukałam numer pin i wybrałam numer Caluma.
Odebrał za trzecim sygnałem, a ja niemalże od razu zaczęłam analizować jego głos.
Czy nie brzmiał tak, jakby był pijany?
Nie. Na pewno nie brzmiał w ten sposób.
─ Hej, Percy.
─ Słuchaj Cal, to strasznie dziwna sytuacja... Był u mnie Luke, ponoć powiedział, że zatrzymał się u ciebie ─ powiedziałam cicho, tak jakbym miała wrażenie, że ktoś zaraz mnie usłyszy i wszystko ujrzy światło dzienne.
─ Spotkasz się z nim? On wrócił, Per... I żyje, to niesamowite ─ wyznał równie cicho, jakby bał się o to samo co ona.
─ Tak, tak myślę. Muszę, ale póki co muszę poukładać sobie to wszystko w głowie.
─ Dobrze, powiem mu, że potrzebujesz czasu.
─ Dziękuję.
─ Percy?
─ Tak?
─ Ale wiesz, że skoro wrócił to w świetle prawa Josephine wciąż ma ojca i Scott nie będzie mógł, wiesz... Luke jej nie odda.
─ Tak, wiem... ─ powiedziałam pod nosem, spoglądając za siebie.
─ Wiesz, że prędzej czy później to wszystko się zmieni... Powinnaś powiedzieć Scottowi─ na te słowa brata westchnęłam cicho.
Albo postarać się o jego zniknięcie , podpowiedziało mi coś w głowie.
─ Nat pytała jak się masz ─ odparłam, lekceważąc jego słowa i tym razem to on zamilkł. ─ Chyba nadal ją obchodzisz, durniu. Nie wiem dlaczego, bo to świetna dziewczyna.
─ Chyba schrzaniłem ─ wyznał w końcu.
─ Masz szansę to odkręcić.
─ Słuchaj, muszę kończyć. Powiem mu, że potrzebujesz czasu, ale...
─ Ale?
─ Ale on naprawdę chce się zobaczyć z Josie ─ wiedziałam, że to usłyszę. W końcu zniknął z naszego życia gdy Josephine miała niespełna rok, teraz ma pięć lat i dla niej nie istniał ktoś taki jak Luke. A ja nigdy nie musiałam kłamać, bo z czasem poznałam Scotta Larsena i gdy tylko Josie zaczęła mówić, słowem "tata" obdarowała właśnie jego. I tak pozostało do dziś. Nie było sensu tłumaczyć jej, że jej prawdziwy tata rozpłynął się w powietrzu lata temu. Z resztą jaki ojciec by tak postąpił? Żaden. Ojcem zawsze będzie ten, który jest obok dziecka i widzi jak się rozwija.
─ Czyli wpadnę do was jutro ─ powiedziałam pod nosem, będąc już kompletnie wytrącona z równowagi.
Zjawia się od tak w moim życiu po latach nieobecności i bezczelnie domaga się swoich praw. Oh, tak bardzo przypomina siebie sprzed tych czterech lat. Zawsze taki był, a ja pierwszy raz w życiu zapragnęłam, by Theresa zatrzymała Josphine u siebie na trochę dłużej.
─ Do zobaczenia!
Usłyszałam po drugiej stronie nim rozległ się dźwięk zakończonego połączenia.
I znowu Calum zdawał się być nader wesoły. Tyle, że mogło to wynikać z powrotu do świata żywych jego najlepszego przyjaciela, a nie musiało automatycznie świadczyć o tym, że w drodze powrotnej z pracy wpadł do sklepu monopolowego.
Mimo to planowałam z nim porozmawiać, a może namówić go by porozmawiał z Nat, bo ta zawsze miała na niego dobry wpływ. Nawet nakłoniła go do podjęcia studiów na MIT, przy czym ja straciłam cierpliwość i argumenty po zaledwie tygodniu. Niestety obecnie stracił miejsce na uczelni oraz wszelkie prawa studenta z powodu swojego uzależnienia od alkoholu.
─ Nie czuję kolacji ─ zawołał Scott z korytarza, a wówczas otrzeźwiałam i zerwałam się z miejsca. Wciąż nie mogąc poradzić sobie z natłokiem myśli strąciłam jedzenie z blatu. Widząc moje rozkojarzenie stanął na przeciw i objął moje ciało swoimi ramionami.
─ Więc może zjemy kolację w pizzerii na dole. Z tego już nic nie będzie.
Kątem oka zauważyłam, że ekran telefonu się podświetla. Numer prywatny.
Skinęłam głową na propozycję Scotta a potem odebrałam długo się nie zastanawiając.
─ Halo?
─ Cześć, Persephone ─ powiedział ten głos. Ten sam, za którym niegdyś tak tęskniłam. Ten, za który modliłam się, by nie był... martwy.
CZYTASZ
adore you; hemmings
FanfictionŻycie Persephone od zawsze było skomplikowane, ale zdecydowane apogeum komplikacji osiągnęło w dniu, w którym poznała Luke'a Hemmingsa. Jako studentka trzeciego roku wstydziła się związku z maturzytą, jednak z czasem granica wieku zniknęła, a oni o...