Pięć.

14 3 0
                                    

- Już dawno powinienem był to zrobić.

- Vexia, a tobie co? - słyszę znany głos.

Podskakuję na siedzeniu. Orientuję się, iż jestem w klasie. Nauczycielka angielskiego odpytuje Toma przy tablicy, Melanie piłuje sobie paznokcie a Ruby siedzi obok mnie. Jestem tutaj. Teraz. Nic mi się nie dzieje. Uspokajam szybki dotąd oddech i odwracam głowę w stronę mulata. Nudzi się. Opiera głowę o dużą dłoń, a rękaw koszuli ma podwinięty do łokcia. Mogę dzięki temu ujrzeć tatuaże. Czarne, piękne tatuaże. Nie wiem co mogą oznaczać, jednak podobają mi się. Czuję pokusę pod palcami. Chcę je dotknąć. Szybko jednak się ogarniam, ponieważ moja dłoń drgnęła ku górze. Siedzi obok, jakiś metr w lewo. Ciekawi mnie, czy nie zauważył tego, jak mu się przyglądam, czy tak dobrze udaje. Mam nadzieję, że to pierwsze, chociaż nie mogę mieć stuprocentowej pewności. Ugh, dlaczego ja wciąż się na niego gapię! Vexia, stop! - wrzeszczy na mnie podświadomość. Ilekroć odwrócę wzrok i powiem sobie ,,masz zakaz patrzenia", to i tak zaraz o tym zapominam, czy Bóg wie co i znów na niego patrzę. Może to dlatego, iż jest przystojny? Tak, pewnie tak. Na pewno, bo jakie jest inne, sensowne wytłumaczenie? Żadne nie przychodzi mi do głowy.

Jego głowa leniwie odwraca się w moją stronę. Wraz z tymi pięknymi oczami. Ciepło atakuje moją twarz. Szybko odwracam się, rumieniąc jeszcze bardziej. Mogę przysiądz, iż delikatnie się uśmiechnął. Naprawdę!

Lekcje ciągną mi się niemiłosiernie długo. Zdaje mi się, że wszyscy gadają głupoty. Naprawdę nie chce mi się tu siedzieć. Na przerwie obiadowej tylko siedzę w ciszy, słuchając rozmowy Ruby z osobami, należącymi do tej popularnej grupy. Tak naprawdę, to nawet ich nie słucham. Po prostu jestem. Siedzę w cieniu przyjaciółki, nie chcąc bardziej ingerować, aniżeli kiwać jedynie głową. Dlaczego więc, gdy wybija ostatni dzwonek, świadczący koniec moich dzisiejszych lekcji, zgadzam się wyjść z nimi na piwo? Dlaczego? Co jest ze mną nie tak? Czy jestem aż tak zdesperowana czyjegoś towarzystwa, że się do niego zmuszam? Kręcę głową na własną głupotę, ubierając kurtkę. Dzisiaj jest zimno, co wcale, a wcale mnie nie smuci. Lubię taką pogodę. Zawsze lubiłam.

- Vexia, idziesz!? - krzyczy Ruby, stojąc już przy grupce osób.

Mamroczę coś pod nosem i ruszam w ich stronę. Kątem oka jednak widzę coś, co nie daje mi spokoju. Po kilku krokach zatrzymuję się. Myślę. Co się stanie, gdy zaryzykuję? Cóż, nasze ostatnie pożegnanie nie było najlepsze, ale... Ale chcę spróbować. Tak więc odwracam się, mimo pytających wyrazów twarzy moich towarzyszy. Idę w stronę wysokiego mulata, który obojętnie zakłada kurtkę. Czy zawsze wszystko tak robi? Obojętnie?

- H-hej, Zayn - jąkam się.

W jego obecności nigdy nie potrafię być pewna siebie. To jest... Przytłaczające.

Złoto-brązowe tęczówki przenoszą się prosto w moje, skanując je nieustępliwie, a zarazem obojętnie. Zaciskam pięści, czując dziwny ból w klatce piersiowej. Nie umiem zdefiniować, co to takiego, lecz znacznie utrudnia mi moje zadanie. Zamykam oczy, liczę do trzech i otwieram je z powrotem, zmuszając usta do wygięcia się w lekkim uśmiechu.

- Idziemy na piwo. Wiesz... Pogadać i w ogóle - mówię bez sensu, paplam co ślina na język przyniesie. - Może... - Znów się zacinam. Moje policzki znów się rumienią. A ja znów robię z siebie idiotkę. - Może chciałbyś... Może chciałbyś iść z nami?

Czuję ulgę. Udało mi się. Wypowiedziałam te słowa, nie mówiąc nic niepotrzebnego. Twarz mężczyzny pozostaje obojętna, tak samo jak jego piękne oczy. Zarzuca plecak na jedno ramię i się prostuje. Przeraża mnie momentalnie to, jaki jest wysoki. O ile mnie przewyższa. Zalewa mnie nieprzyjemne, choć znane uczucie. Siłą uspokajam oddech. To tylko Zayn. Nic mi nie zrobi.

- Nie.

Szok. Niezrozumienie. Ból? To wszystko przechodzi moje ciało w przeciągu dwóch sekund. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Jestem zażenowana sobą tak bardzo, iż... Iż nie mam na to słów. Zamykam otwartą z zaskoczenia buzię i ostatecznie godzę się z tym, że Zayn za mną nie przepada.

- Ah... Cóż... O-okej, jasne... - Wstydzę się. Wstydzę się tego, że stoję przed nim. Że na mnie patrzy. Że oddycham, że w ogóle żyję. - To... Do zobaczenia.

Odwracam się. Jego wzrok tkwi we mnie. Zagryzam z całej siły wargę i niby na luzie idę do towarzyszy. Patrzą na mnie, jakbym była marsjaninem z odległej galaktyki. Z głową w dole kroczę do samej bramy, nie oglądając się za siebie, po czym staję i czekam na reprymednę od nich wszystkich.

- Co ci strzeliło do głowy? - zapytała wciąż oniemiała Samantha.

Wzruszam ramieniem. Jak bardzo chcę im powiedzieć, że... Że w sumie co? Że jestem naiwną, dziecinną dziewczynką, która chciała się z kimś zaprzyjaźnić? Naprawdę tego chcę? Chcę jego przyjaźni, mimo, że on mnie nie cierpi?

- Myślałam, że może poszedłby z nami. Wiesz, może przekonalibyście się, że wcale nie jest taki, za jakiego wszyscy go uważacie.

- Vexia... - Śmieje się Ruby. Zarzuca mi ramię na barki. - Ty zawsze byłaś taka słodka i taka naiwna.

Wszyscy wybuchają śmiechem. Dlaczego ja tego nie robię? Przecież mam do siebie dystans. Chcę się śmiać. Chcę być zadowolona. Ale w czyim towarzystwie?

Piwo jest... Eh, co będę koloryzować? Jest obrzydliwe. Zbyt słodkie, przynajmniej dla mnie. Moi towarzysze co rusz wybuchają śmiechem. Wiedziałam, że tak będzie. Czułam to aż w kościach. Powinnam była się nie zgodzić. Siedziałabym teraz w domu, w cieplutkim domu i czytała jakąś książkę, czy nawet piła kakałko. Ale nie musiałabym siedzieć z nimi na siłę i na siłę się uśmiechać, odpowiadać. Na siłę ingerować. Najchętniej, wyszłabym z tego pubu, czy cokolwiek to jest i zakopała się w swojej pościeli. Tak, to byłoby bardzo dobre spędzanie czasu... Muszę słuchać ich żartów. Co chwilę ktoś jakiś rzuci. Często nieśmieszny, aczkolwiek kogo to obchodzi? I tak trzeba się śmiać jak chorzy! Większość czasu siedzę, sączę jedno piwo i wpatruję się w okno. Liście tańczą na wietrze, są takie... Wolne. Lekkie. Zazdroszczę im. Ja też chcę być wolna. Chcę latać w przestworzach, nie mieć żadnych problemów. Żadnych złych myśli, ani nie chcę już udawać. Czy to wszystko zawsze takie będzie? Czy już zawsze będę musiała przyklejać na twarz sztuczną maskę i... I udawać? Nie chcę tak żyć.

Czy ja w ogóle chcę czegokolwiek?

DifferentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz